Na kanapie u Kuby Wojewódzkiego - rozmowa z Wojciechem Jermakowem, pilotem rajdowym

Na co dzień znamy go z ekranów telewizorów, z których komentuje życie gwiazd show-biznesu. W wolnym czasie wbija się w rajdowy kombinezon i podziwia rajdy na prawym fotelu byłego mistrza Polski w rallycrossie. Felietonista magazynu WRC. Dziennikarz, konferansjer i pilot rajdowy. Wojciech Jermakow.

W tym artykule dowiesz się o:

Paweł Świder: Chyba dobrze ci się współpracuje z Krzysztofem Szeszko? Niewiele zaryzykuję twierdząc, że z każdym startem idziecie mocno do przodu...

Wojciech Jermakow: Bardzo dobrze. To był nasz pierwszy wspólny sezon i poziom naszej jazdy ciągle idzie w górę, nawet jeśli ewidentnie tego nie widać po wynikach. My sami najlepiej wiemy, jak wyglądał nasz pierwszy start, czyli Rajd Warszawski, a jak Rajd Kormoran, który był naszym ostatnim występem w sezonie. Na nim Krzysiek jechał bardzo szybko. Wiemy, że poprzeczka będzie podnoszona coraz wyżej, bo nasi koledzy z klasy RWD2 mocno się przygotowują. Konrad Kwiatkowski chyba będzie jeździł w takiej samej Corolli jak my, Łukasz Sobocin ma bardzo mocną Ładę. Mam nadzieję, że te siwe włosy i doświadczenie Krzyśka będą w tym sezonie procentowały.

To nie jest tak, że nie mieliście wyników. Wygraliście trzy rajdy w klasie.

- Tak, wygraliśmy Rajd Warszawski, na Rajdzie Agapit byliśmy na drugim miejscu następnie zwyciężyliśmy Bałtyk i Rajd Kormoran zaliczany do Mistrzostw Okręgu. Cieszę się, że to właśnie Kormoran wszedł do cyklu Pucharu Polski. Według mojej opinii pod Braniewem są jedne z najfajniejszych szutrów, tam można znaleźć odcinki lepsze niż te koło Olsztyna. Na przykład odcinek Żelazna Góra – już teraz zapraszam wszystkich kibiców, bo chyba pójdzie w tym roku. Piąty bieg zapięty, 150 km/h, Szeszkin się składa bokiem. Jest fajnie.

Jak czujesz się po tym sezonie jako pilot? Na początku minionego roku mówiłeś, że jesteś zielony w tym temacie.

- Jestem zielony nadal, mimo że w rajdach siedzę od zawsze. Na początku byłem kibicem, później dziennikarzem, współorganizowałem rajdy działając w Automobilklubie Olsztyńskim. Rajdy poznałem już tak naprawdę z każdej strony. Zaliczyłem wszystkie role, jakie można pełnić w rajdach. Rola na prawym fotelu podoba mi się najbardziej. Natomiast z rajdu na rajd mam wrażenie, że im więcej wiem o rajdach tym bardziej uświadamiam sobie, jak wielu jeszcze nie wiem.

Można o tobie powiedzieć, że jesteś pilotem?

- Nie wiem. Może kiedy będę miał za sobą tyle startów co pan Andrzej Górski, Jarek Baran, czy Maciek Wisławski będę mógł powiedzieć o sobie, że jestem pilotem. Naprawdę to jest tak, że im głębiej człowiek wchodzi w ten las, to się dowiaduje jak wiele ważnych rzeczy jest przed nim. Jestem pilotem mało doświadczonym, bo parę przejechanych rajdów to jest tak naprawdę nic. Będę mógł o sobie powiedzieć, że jestem pilotem za 10 lat.

Dlaczego Szeszko zdecydował się na współpracę właśnie z tobą? Czy chodziło tylko o dobrą zabawę tym, co obaj kochacie?

- Krzysiek najlepiej by odpowiedział na to pytanie. Na pewno było tak, że mój kierowca dobierając osobę na prawy fotel kierował się przede wszystkim tym, żeby w samochodzie było fajnie. I myślę, że jest fajnie. Przejechaliśmy cały sezon i ani razu nie udało nam się pokłócić, nie warczeliśmy na siebie. Wiem, że u innych załóg nie zawsze tak bywa. Jak na rajdzie była dobra zabawa to jest fajnie.

Przez cały sezon w ogóle nie uszkodziliście swojej Corolii. To już coś.

- Tak, przejechaliśmy cały sezon i mogę teraz wyliczyć, że na samochodzie są dosłownie dwie rysy. Powstały one nie od haczenia o gałęzie tylko od kamieni, które wyleciały spod kół. Raz zdarzyło nam się opuścić drogę na Rajdzie Bałtyku, ale był to wynik przewidywania Szeszkina, który nie chciał się zbytnio ładować w zakręt. Fakt, że trochę za szybko w niego wjechaliśmy – Krzysiek wybrał lżejszą opcję wyjechania z niego.

Rajdy, w których jeździcie dobieracie według skali "fajności". Co musi mieć w sobie rajd, żebyście się na nim pojawili?

- Muszą być fajne trasy, fajna okolica i wspomnienia. Wiadomo, że jedziemy wszystkie szutry jakie się da. W roku ubiegłym planowaliśmy także pojechać Rajd Rzeszowski, niestety się nie udało, plany przenieśliśmy na ten sezon. Podobnie w ostatniej chwili wypadł nam start w Rajdzie Świdnickim, z którego się wycofaliśmy po wypadku jednej z załóg. Mam sentyment do Świdnicy, Szeszkin ma żonę, którą poznał na Rajdzie Elmot w 1987 r. i wzięli ślub w miejscowości Walim. To były rajdy dobrane według klucza "fajności".

Jak myślisz, ile pociągnie jeszcze Corolla, którą startowaliście w ubiegłym sezonie?

- Jest to samochód niezniszczalny, starszy od niektórych kierowców startujących w Pucharze. Samochody z tamtej epoki to zupełnie inne auta niż te dzisiejsze. Sam kiedyś miałem taki samochód, do dzisiaj żałuję, że się go pozbyłem. Taką samą, tylko cywilną Corollą Krzyśka jeździmy na zapoznania. I nic się nie psuje. Chciałbym zobaczyć Opla Kadeta, czy Golfa II, który w sezonie robi kilka tysięcy kilometrów po szutrze i tak dobrze wygląda. Myślę, że rozpadłby się w połowie zapoznania do pierwszego rajdu. Te współczesne tureckie Toyoty nie umywają się do naszej Corolli. Podejrzewam, że żaden pracownik Toyoty w Polsce nie ma takiej wiedzy na temat tego samochodu, jaką ma Krzysiek Szeszko.

Rozegraną niedawno Barbórkę Warszawską pojechałeś z Robertem Kanclerzem. Tego występu chyba nie możecie zaliczyć do udanych...

- Robert to mój kolega, razem przez cały sezon pracowaliśmy w zespole Radka Typy. Ten start był takim podziękowaniem od niego za całoroczną współpracę. Jak tylko zakończyliśmy jazdę powiedziałem do mojego kierowcy – stary, dziękuję ci bardzo. Dzięki tobie przekonałem się, że w rajdach nie chodzi tylko o ściganie, walkę o każdą część sekundy. Radocha jest, kiedy jedziesz z kierowcą, który jakoś ogarnia sprzęt i jest bardzo sympatycznie. Kiedy na Bemowie spotkałem Karinę Szaramę powiedziałem jej, że mam nadzieję, że w ubiegłym roku bawiła się ze mną tak dobrze, jak ja z Robertem Kanclerzem. W Barbórce ważne jest, żeby ukończyć rajd, wielu tego momentu nie doczekało, a nam się udało.

Lepszy wynik osiągnąłeś w ubiegłym roku, kiedy twoim pilotem była wspomniana Karina Szarama i również jechaliście pucharowym Peugeotem 206.

- Tak? Nawet nie wiedziałem... Jak jechaliśmy z Kariną to łupały nas auta typu Kia Picanto czy Fiat Seicento. Podczas drugiego przejazdu Żerania zażartowała nawet, że zamówiła sobie taksówkę, bo taksówkarz by ją dowiózł na metę szybciej niż ja. Na swoje usprawiedliwienie mam jedynie to, że Żerań był potwornie śliski. Wpadłem w przerażenie i jechałem bardzo wolno. Start w tym śmiesznym rajdzie jest fajną okazja do tego, by się sprawdzić i porównać swoje umiejętności z najlepszymi.

Za nami długi sezon w mistrzostwach Polski. Nadal słyszy się wiele narzekań na rajdy w Polsce, ale czy jest jakiś postęp w porównaniu do poprzednich lat?

- Ja uważam, że idzie ku lepszemu. Absolutnie nie jestem entuzjastą tego, co się dzieje, ale jestem daleki też od krytykowania wszystkiego. Owszem, można wyjść z założenia, że jeśli czegoś nie umiem robić to tego nie robię. Wtedy mielibyśmy ze dwie, trzy eliminacje RSMP, bo tylko dwa czy trzy kluby w Polsce są w stanie zrobić świetny rajd. Nie jest idealnie. Możemy wspomnieć Rajd Subaru, Rajd Krakowski. Zabezpieczenie tego drugiego to był po prostu dramat. Byłem w miejscu gdzie stało 100-150 osób i był jeden safeciarz. Fragment był fatalnie otaśmowany, ludzie stali tam, gdzie nie powinni. Zacząłem podpowiadać temu chłopakowi, żeby taśmę rozciągnąć itp. Odpowiedział, że byłem już kolejną osobą, która to mówiła. Był po raz pierwszy na rajdzie i zupełnie nie wiedział o co chodzi. Odszedłem z tego miejsca, bo mogła się tam stać jakaś tragedia. Na szczęście nic takiego się nie wydarzyło. Z drugiej strony jednak idzie ku lepszemu, bo pan Andrzej Górski i jego ekipa ma szumne zapowiedzi. Dajmy im rok, czy dwa. Jeżeli Rajd Bałtyku miał start i metę na Rynku w Gdańsku to już o czymś świadczy. Nie jest łatwo załatwić zamknięcie rynku Starego Miasta w Gdańsku. Skoro jednak pan Orski to potrafi to przywieźmy kilku sędziów, którzy będą wspomagać tam, gdzie są niedociągnięcia. Po to jest delegat związku, żeby czuwać. Natomiast chorą dla mnie sytuacją jest, że pan Marek Oziębło będący dyrektorem Rajdu Subaru – który wiemy jak wyglądał i jak się zakończył za jakiś czas jedzie na Rajd Bałtyku i ocenia go. Mam nadzieję, że w tym roku to się zmieni.

Może i pan Górski ma dobre zapowiedzi, ale nie potrafi ruszyć betonu wśród działaczy.

- Bo tego betonu nie da się ruszyć. To dotyczy wszelkich dziedzin życia – jeśli pewne pokolenie nie wymrze to nowe rzeczy będą wchodzić bardzo powoli. Spotkałem się z wypowiedziami organizatorów, którzy mówią, że nie ma co za dużo tworzyć, bo jak zejdzie się tłum kibiców to nie będą w stanie tego ogarnąć. Wśród działaczy jest bardzo dużo ludzi, którzy święcie wierzą, że ich interpretacja regulaminu jest najlepsza i nie dopuszczają do siebie racji innych.

Przyszły sezon będzie krótszy, ale zapowiada się nie mniej ciekawie. Stawiasz, że ktoś przełamie dominację Bouffiera, jeśli ten zdecyduje się na obronę tytułu?

- Nadal nie wiemy, czy Bouffier będzie bronił tytułu. Wszystko zależy od tego, kto będzie jeździł w Super 2000. Jest nowy system punktowania w RSMP i mimo mniejszej ilości rajdów więcej jest możliwości zdobywania punktów. Podobała mi się postawa Tomka Kuchara pod koniec ubiegłego sezonu, że zaczyna ogarniać tego Peugeota. Pytanie jest, czy Kajetanowicz będzie dysponował S2000. Obaj mogą podgryzać Bouffiera.

W czerwcu mamy mistrzostwa Świata w Mikołajkach. W jakiej roli zobaczymy cię na Rajdzie Polski?

- W bardzo podobnej jak rok temu. Na pewno będę pracował w biurze prasowym, być może będę coś tam komentował. Na metach odcinków moim zadaniem będzie przekazywanie wieści do biura rajdu. W tym roku Rajd Polski będzie miał bogatą oprawę medialną zapewnioną przez organizatora.

Jak myślisz, czy powrót do mistrzostw Świata sprawi, że rajdy w Polsce staną się sportem popularniejszym? Do tej pory w mediach na ten temat cisza, jak na pustyni...

- Myślę, że tak. Chociaż ja sam nie bardzo potrafię wytłumaczyć na czym polega popularność rajdów. Wszyscy jeszcze niedawno śledziliśmy występ Hołka w Dakrze, Robert Kubica jeździ w F1 – to wszystko ma ogromną oglądalność. Każdy chce zobaczyć auto jadące z ogromną prędkością, czy to w telewizji, czy na żywo. Niestety nie przekłada się to na zainteresowanie mediów. Dla mnie zupełnym kuriozum jest "Przegląd Sportowy", który powinien nazywać się "Piłka Nożna" czy "Przegląd Piłkarski". Tam większość to wałkowanie tematu piłki, jest trochę siatkówki, skoków i piłki ręcznej. Natomiast o rajdach, czy o Formule 1 tam jest niewiele. Musimy też zwrócić uwagę na to, że rajdy są specyficzną dyscypliną, bo często wjeżdża nam niemalże do domu. W przypadku piłki nożnej nie ma takich sytuacji. Gdy zrobimy ankietę wśród mieszkańców Mikołajek, Kłodzka lub Walimia i zapytamy "jaką imprezę sportową widzieli w ostatnim roku na żywo" - wyszłoby nam, że niemal 100% oglądało rajd. Więc popularność dyscypliny zależy od tego jak ją mierzyć.

W jednym z felietonów napisałeś, że przydałby się taki driver, który potrafiłby skupić na sobie uwagę mediów i całego show-biznesu. Są jacyś kandydaci na to "stanowisko"?

- Gdybym był szefem agencji, który miałby wybrać kolejnego młodego rajdowca, który świetnie by się sprzedawał w mediach wybrałbym Tomka Kuchara z jego ciekawym medialnie sposobem bycia i Kajtka Kajetanowicza, który przez kibiców rajdowych jest znany, ale nierajdowi kibice już go nie kojarzą. Myślę, że nadają się do świata show-biznesu. Na pewno poradziliby sobie na kanapie u Kuby Wojewódzkiego. Szkoda, że Bryan Bouffier nie mówi po polsku. Można by wokół niego zbudować dobry wizerunek.

W swoich felietonach nie oszczędzasz także forowiczów internetowych. Czy z naszym narodem jest aż tak źle?

- Strasznie nie lubię forów internetowych i komentarzy, które są tam umieszczane. Jeszcze bardziej się do tego przekonałem jak zacząłem jeździć. Fajnie jest siedzieć przed komputerem, analizować suche czasy i mówić, że ten kierowca jedzie szybko a inny się wiezie. Wsiądź gościu, sam się przejedź – zobaczysz jak to jest. Nikt nie ma prawa oceniać kierowcy, załogi jeśli nie siedział w rajdówce i nie wie co się w niej dzieje. Kierowcy rajdowego nie można traktować tak, jak piłkarzy czy siatkarzy, którzy już za samo trenowanie dostają pieniądze. Jestem bardzo delikatny w ocenianiu poszczególnych kierowców, bo takie oceny są często niesprawiedliwe.

Ostatnie pytanie: jakie są wasze plany na sezon 2009?

- Ciągle próbujemy pozyskać nowych sponsorów. Na pewno zostanie z nami firma Auto-Land. Chcemy pojechać wszystkie szutrowe eliminacje Pucharu Polski i może Rajd Rzeszowski i Rajd Wisły. Mam nadzieję, że w Pucharze Polski w siłę będzie rosła grupa RWD.

fot. otofoto.ol.pl

Komentarze (0)