W tym sezonie Jari-Matti Latvala ma pod górkę. Nieudane występy w Mistrzostwach Świata skazują go na 7. pozycję wśród kierowców z dorobkiem 6 punktów wywalczonych w Norwegii. To jedyny rajd, w którym młody Fin nie zaliczył mocnych przygód i dotarł do mety w pełni sprawnym autem.
Po firmie M-Sport, która obsługuje zespół BP Ford Abu Dhabi krąży żart, według którego po Rajdzie Argentyny i po kolejnym rozbiciu Focusa WRC przez Latvalę może po prostu zabraknąć nowego egzemplarza rajdówki i kierowca będzie musiał jeździć dorożką. To oczywiście anegdota, jednak doskonale pokazuje w jakiej sytuacji jest teraz Jari-Matti Latvala.
W Argentynie ma być inaczej. Planem drugiego kierowcy fabrycznego Forda jest dojechanie do mety w jednym kawałku. Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że musi się podnieść z tego kryzysu i jeździć co najmniej tak dobrze, jak zdarzało mu się to w ubiegłym sezonie.
- Rozmawiałem z Malcolmem Wilsonem i czujemy się dobrze z myślą, że do Argentyny pojedziemy po to, żeby być na mecie. Będę bardzo szczęśliwy, jeśli uda się skończyć na czwartej pozycji. Jako bonus potraktuję każdy dodatkowy punkt z wyższej pozycji. Dla mnie i dla zespołu jest ważne, aby pojechać stabilnie zrobić przyzwoity wynik. Muszę też odzyskać pewność siebie - stwierdził 24-letni Latvala.
Kierowca nie miał zbyt wiele czasu na odpoczynek i otrząśnięcie się z wypadku, ale jak sam podkreśla to dobrze.
- W poniedziałek i wtorek wróciłem za kierownicę i woziłem gości na fotelu pilota. Przebyłem 240 km, czułem się dobrze i nie odczuwałem żadnego strachu związanego z wypadkiem. Najgorszym byłoby, żeby po takim wypadku nastąpiła długa przerwa w jeżdżeniu. Zawsze lepiej jest wrócić za kółko najszybciej jak to jest tylko możliwe - podsumował.