Od dobrych kilku lat Aron Domżała gromadzi doświadczenie w świecie rajdów cross-country. Po wywalczeniu Pucharu Świata FIA w klasie T3 (2016) sięgnął po trzecie miejsce Pucharu Świata w klasyfikacji generalnej (2017). Teraz dla kierowcy i jego pilota Macieja Martona przyszedł czas na największą próbę. Już 6 stycznia polska załoga Toyoty Hilux wystartuje w 41. edycji Rajdu Dakar. Co ciekawe, wspólne wyzwanie podjęli również ojcowie duetu: Maciej Domżała i Rafał Marton.
- Start w Rajdzie Dakar to ogromne wyzwanie zarówno pod kątem logistycznym, jak i trudności jakie czekają nas na trasie. Myślę, że nadszedł moment, kiedy jestem gotowy. W Pucharze Świata ścigałem się z najszybszymi kierowcami, więc nie będzie to dla nas żadna nowość, ale w Peru około 30 czołowych kierowców będzie walczyć o pierwszą „dziesiątkę”, tylko rajd Dakar ma tak mocną obsadę. Miejsce w pierwszej „piętnastce” byłoby na pewno dużym sukcesem dla debiutanta, ale meta w Limie będzie zadaniem pierwszorzędnym – powiedział Aron Domżała.
Dla załogi Toyoty Hilux, Dakar będzie wielkim wyzwaniem ze względu na dwie kwestie, które podkreślają zarówno kierowca, jak i pilot. – Kluczowa jest długość rywalizacji. Do tej pory, najdłuższy rajd, jaki ukończyłem miał sześć dni. Już pięciodniowe zmagania stanowią duże obciążenie dla organizmu. Ważne będzie więc dopasowanie tempa do strategii jazdy w trudnym terenie przez tak długi czas. Do dziesięciodniowej walki trzeba się również bardzo dobrze przygotować fizycznie, żeby do samego końca utrzymywać pełną koncentrację. O to jestem jednak dość spokojny. Czuję, że jestem w życiowej formie, a jeszcze czekają nas dwa miesiące treningów – mówił Aron Domżała.
Maciej Marton, który przed rokiem ukończył Rajd Dakar u boku Petera van Merksteijna na ósmym miejscu nie obawia się o nawigację, z którą w poprzedniej edycji nie miał większych problemów. Jako największe wyzwanie dla załogi Toyoty wskazuje co innego. – W stosunku do innych zespołów mamy małe doświadczenie jazdy po wydmach, a specyfika tegorocznego Dakaru z pewnością nie jest stworzona pod nas. Aron najlepiej czuje się na twardej nawierzchni, gdzie może rozwinąć dużą prędkość, ale myślę, że mimo to będziemy konkurencyjni.
Dakar ma sławę najtrudniejszego rajdu terenowego świata. W najbliższej odsłonie super maratonu rywalizacja być może będzie nieco krótsza, ale z pewnością ani na krztynę łatwiejsza. Wydmy południowego Peru, na których odbędzie się 70 procent odcinków specjalnych były zmorą uczestników podczas zeszłorocznej edycji. Po raz kolejny będzie to twardy test charakteru, siły i wytrzymałości. To największe wyzwanie w świecie motosportu podejmą w tym roku dwie załogi, stanowiące zupełnie wyjątkowy zespół. – Rzadko się zdarza, aby w jednym rajdzie uczestniczył ojciec i syn. Dwóch ojców z synami w Dakarze stanowi więc nie lada sensację. Zwłaszcza, że jedziemy jako jeden zespół – podkreślił Maciej Marton.
Dla Arona będzie to nie tylko wielkie wyzwanie, ale również pewnego rodzaju podróż w czasie. – Peru to była nasza pierwsza, wspólna daleka podróż, męski wypad. Pamiętam, jak 9-letni Aron turlał się z wydm. Teraz będziemy musieli przez nie przejechać. Można powiedzieć, że będzie to taka sentymentalna podróż – przyznał Maciej Domżała, który poprowadzi Polarisa w klasie UTV.
Dla Macieja Domżały Będzie to dopiero drugi start w karierze. - Ja co prawda nie jestem profesjonalistą, ale udało mi się osiągnąć też mały sukces. Kilka lat temu startowałem w Abu Dhabi Desert Challenge. Jechałem raczej spokojnie i bez presji na wynik, dzięki unikania kłopotów na trasie zająłem drugie miejsce. To była przyjemna przygoda, ale teraz, sukcesem będzie dla mnie dotarcie do mety Dakaru. Natomiast Aron z pewnością powalczy o dobrą pozycję – powiedział Maciej Domżała.
Obie załogi będą przygotowywać się do peruwiańskiego wyzwania na pustyni Zjednoczonych Emiratów Arabskich oraz w Maroku, szlifując przede wszystkim umiejętności pokonywania wydm. – Oczywiście zbieram maksymalnie dużo informacji o Dakarze, ale zdaję sobie sprawę, że dopóki tego nie przeżyję i nie doświadczę na własnej skórze, nie będę wiedział z czym się mierzę. Można się dobrze przygotować teoretycznie, ale niestety duże trzeba się nauczyć na własnych błędach – zakończył Aron Domżała.