Po nocnych opadach deszczu tor był mokry, co zapowiadało jeszcze większą porcję emocji. Tak też było od samego startu. Ruszający do wyścigu z ósmego pola Da Costa popisał się bardzo dobrym startem i przebił się na drugie miejsce jeszcze przed pierwszym zakrętem, a chwilę później uporał z Korjusem i odjeżdżał od pozostałych rywali. Kuba Giermaziak niestety został przyblokowany przez startującego z pierwszego pola De Jonga, który popsuł swój start. Polak spadł na chwilę na szóste miejsce, jednak już na pierwszym zakręcie wyprzedził Daniela Aho. Na kolejnym okrążeniu Sorensen i Magnussen wyprzedzili wyraźnie wolniejszego Korjusa i również zaczęli odjeżdżać od reszty. Chwilę Giermaziak stracił swoje miejsce na rzecz Melkera, jednak jeszcze na tym samym okrążeniu obaj uporali się z Estończykiem więc Kuba pozostał na piątym miejscu.
Przez kolejne okrążenia niewiele się zmieniało, a najlepsze czasy na zmianę uzyskiwał Da Costa oraz Magnussen. Kuba pogubił się na chwile i stracił do Melkera, jednak od 6. okrążenia zaczął zmniejszać straty do Holendra. Pogoń polskiego kierowcy okazała się skuteczna i Kuba świetnym atakiem na dohamowaniu do pierwszego na 13. okrążeniu wyprzedził Melkera awansując na czwarte miejsce. Do mety nic się już nie zmieniło i mimo, że nasz kierowca jechał takim tempem jak Sorensen, kolejny raz musiał się zadowolić miejscem za podium.
- Biorąc pod uwagę moje wcześniejsze starty na mokrej nawierzchni jestem zadowolony, że w końcu prezentuje zbliżony poziom zarówno na mokrym i suchym torze. Szkoda, że na starcie zostałem zablokowany, bo gdyby udało mi się przebić do przodu wyścig pewnie inaczej by się potoczył. Z drugiej strony zastanawianie się "co by było gdyby" nie ma sensu. Trzeba się skupić na tym co jest i powalczyć następnym razem - powiedział po wyścigu Giermaziak.