Do wypadku doszło przed rokiem podczas wyścigu w Makau. Bolid 17-letniej Sophii Floersch przy prędkości 270 km/h wypadł z toru i z ogromną siłą uderzył w bariery ochronne. Niemka doznała złamania kręgosłupa i była operowana przez kilkanaście godzin. Lekarze przekazali później, że była o krok od kalectwa.
Po nieco ponad trzech miesiącach Sophia Floersch wróciła na tor. Mówiono wtedy, że Niemka dokonała niemożliwego (więcej na ten temat przeczytać można TUTAJ).
Czytaj także: George Russell spokojny o formę Williamsa w roku 2020
Teraz wraca do Makau, gdzie 17 listopada zasiądzie w bolidzie Formuły 3 niemieckiego zespołu HWA. - Bardzo się cieszę. Do czasu mojego wypadku było to największe wydarzenie, w jakim brałam udział. Tor jest niesamowity - powiedziała Floersch w rozmowie z "Bildem".
ZOBACZ WIDEO: F1. Robert Kubica o swoich początkach. "Musiałem podkładać poduszki na siedzenie żeby cokolwiek widzieć"
- Po wypadku zawsze było dla mnie jasne, że chcę wrócić do samochodu i jeździć w Makau. Fakt, że odbędzie się to już w tym roku, pokazuje, że możesz spełnić marzenia jeśli w siebie wierzysz i ciężko na to pracujesz - dodała niemiecka zawodniczka.
Czytaj także: Max Verstappen odpowiedział na zaczepki Hamiltona i Vettela
Po wypadku i ciężkiej kontuzji w zasadzie nie ma już u Floersch żadnego śladu. - Mam pięć śrub i tytanową płytkę w kręgosłupie, ale to nie ma żadnego wpływu na mnie - zakończyła 18-latka.