W mediach w ostatnich dniach wybuchła prawdziwa wojna słowna pomiędzy Nelsonem Piquetem Jr a szeferm zespołu Renault - Flavio Briatore. Brazylijski kierowca już przed GP Węgier przyznał, że jego pozycja we francuskiej stajni stoi pod wielkim znakiem zapytania. W mediach pojawiało się także sporo plotek, w myśl których Piquet miałby opuścić swój zespół jeszcze przed wyścigiem na Hungaroring. Brazylijczyk obwiniał nawet swój zespół o faworyzowanie Fernando Alonso. Briatore wówczas dał swojemu kierowcy jeszcze jedną szansę.
Piquet w kwalifikacjach zajął 15. miejsce. Sam wyścig natomiast ukończył na 12. pozycji, czyli zdecydowanie poniżej oczekiwań. Warto nadmienić, że Piquet w bieżącym sezonie Formuły 1 nie zdobył jeszcze ani jednego punktu dla swojego teamu. Tak słaba postawa rzecz jasna spowodowała, że cierpliwość Briatore powoli zbliża się do granic wytrzymałości.
Zdaniem szefa Renault, Piquet usilnie stara się teraz szukać winnych swoich fatalnych rezultatów. Briatore zarzuca także Brazylijczykowi "otwarcie książki z wymówkami". - Zawsze byłem uczciwy wobec moich kierowców. Oczekiwałem więcej od Piqueta, gdyż jest to jego drugi sezon w pełnym wymiarze. On co prawda mniej testował niż Alonso, ale dla przykładu Webber testował z kolei mniej niż Vettel, ze względu na to, że złamał nogę, a spójrzmy, gdzie teraz jest - tłumaczy szef Renault.
Briatore uważa, że między bolidami Alonso a Piqueta nie ma żadnej różnicy i żaden z tych kierowców nie jest faworyzowany. - Kiedy kierowca nie osiąga dobrych rezultatów, otwiera książkę z wymówkami: winna jest pogoda, okulary słoneczne widza, poślizg na prostej i tak dalej... To nie prawda, że istnieje różnica techniczna między samochodami Alonso a Piqueta. Jeśli tak faktycznie by było, dysponowalibyśmy dzisiaj bolidem, który walczyłby o mistrzostwo, a niestety tak nie jest. Techniczna różnica była zawsze minimalna i nie trwała dłużej niż jeden wyścig - komentuje Briatore.
Zdaniem brazylijskiego kierowcy Briatore myśli wyłącznie o zyskach. Kiedy dowiedział się on o tym, że Włoch opuścił ostatnio swoje stanowisko jeszcze przed końcem wyścigu, Piquet przyznał, że jego szef nie ma do niego żadnego szacunku.
Brazylijczyk ucieka się do bardzo ostrych słów krytyki pod adresem Briatore. - Flavio jest biznesmenem, ale tak naprawdę g**** wie o Formule 1. On jest moim menedżerem, ale jako szef zespołu w ogóle mnie nie szanuje. W głowie ma tylko pieniądze. Myśli wyłącznie o tym, jak dużo może zyskać na danym interesie. Jest człowiekiem pozbawionym przyjaciół. Każdego dnia ludzie pytają mnie, co się dzieje, więc dlaczego mam zawsze milczeć? - wyznaje Piquet.
Kierowca Renault stara się także tłumaczyć swój brak doświadczenia w tym sporcie. - Webber jest w Formule 1 od 2001 roku. Miał okazje wiele testować, kiedy jeszcze nie było to zabronione. Prawdopodobnie przejechał on więcej niż 20 tysięcy kilometrów na samych testach, więc nie jest to sprawiedliwe porównanie. Teraz sytuacja jest trudniejsza dla kierowców z małym doświadczeniem. Poza tym muszę walczyć z Briatore i Alonso, który jest fantastycznym kierowcą. Kiedy nie byłem konkurencyjny w kwalifikacjach, ja pierwszy to przyznałem. Ale jeśli Briatore tego nie rozumie, to co mogę zrobić? - żali się Brazylijczyk.
Po tak ostrych słowach krytyki trudno spodziewać się, by Briatore ostatecznie nie stracił cierpliwości do swojego kierowcy. Wydaje się wręcz, że losy Brazylijczyka w Formule 1 są już definitywnie przesądzone, tym bardziej, iż pojawił się już ewentualny następca Piqueta. Jest nim Romain Grosjean. Szwajcar, który posiada także francuski paszport przyznał jednak, że jest zbyt wcześnie, by spekulować, czy wystąpi on już podczas najbliższego Grand Prix Europy w Walencji.
Grosjean dodał jednak, że jest gotowy po podjęcia wyzwania. - Myślę, że tak. Jeśli otrzymam szansę, to powiem tak. Samochód jest teraz dużo lepszy, w najbliższym czasie będą nowe aktualizacje, dlatego sądzę, że jest to dobry czas dla zespołu - przyznał Grosjean.