Powrót do kadry Tomasa Rosicky'ego to więcej niż zbawienie dla zespołu Ivana Haska. Słabsza postawa Czechów w ostatnim czasie, to efekt braku prawdziwego lidera w drugiej linii. Jeszcze kilka lat temu, Czesi mieli jedną z najlepszych personalnie linii pomocy w Europie. Ówczesny szkoleniowiec sobotniego rywala Polaków Karel Brueckner miał do dyspozycji Karela Poborsky'ego oraz Vladimira Smicera na skrzydle. W środku pola operowali zazwyczaj Pavel Nedved i właśnie Rosicky. W odwodzie pozostawał bardzo solidny Tomas Galasek. Już podczas mundialu w Niemczech w 2006 roku, widoczny był brak niektórych graczy. Dwoił się i troił Rosicky, jednak sam niewiele mógł wskórać i Czesi szybko wrócili do domu.
Od czasu mundialu w Niemczech, futbol w Czechach zaczął się staczać po równi pochyłej. Spory wpływ na to, miała także przewlekła kontuzja, jakiej nabawił się pomocnik Arsenalu Londyn. Ani Jan Polak, ani Jaroslav Plasil, ani David Jarolim nie stali się liderami nowej kadry. Czechom udało się co prawda awansować na EURO 2008, tam jednak, podobnie jak Polska, Czesi zakończyli swój udział w turnieju już na fazie grupowej. Brak klasowych pomocników, to nie jedyny problem czeskiej reprezentacji. W ostatnim czasie, coraz gorzej spisują się bramkarz Petr Cech oraz obrońca Marek Jankulovski a więc kolejni z dotychczasowych liderów kadry. Na domiar złego, z występów w kadrze zrezygnował niedawno słynny snajper Jan Koller, pod którego ustawiana była gra Czechów przez wiele lat.
Młodzież nie zapukała skutecznie do drzwi kadry. Choć pojawiło się w niej wielu nowych graczy, trzeba przyznać, że są to futboliści jedynie przeciętni. I tak, w ataku wciąż biega nic nie wnoszący do kadry Jiri Stajner z niemieckiego Hannoveru. Zresztą liczba przeciętnych napastników w czeskiej kadrze jest o wiele większa. Potentatami nie są ani Adam Hlousek, ani Vaclav Sverkos, którego w ostatniej chwili zastąpił w kadrze Libor Sionko. Zresztą to problem, mający korzenie jeszcze za kadencji poprzednich selekcjonerów. Wystarczy przypomnieć równie przeciętnego Vratislava Lokvenca czy też Marka Heinza. Obu łączy jak na razie to, że gwóźdź do swej piłkarskiej trumny wbijali, bądź wbijają w lidze austriackiej.
Nowe nazwiska wniosły niewiele, jednak Czesi sami są sobie winni. Nie postawiono na czas na utalentowanych piłkarzy, których przecież nad Wełtawą nadal nie brakuje. Ot, chociażby Michal Kadlec nie doczekał się poważnej szansy w reprezentacji. Zresztą na drugiej flance defensywy, od dawna powinien biegać Jiri Kladrubsky z praskiej Sparty. Selekcjonerom zdecydowanie brakło odwagi, by przeprowadzić solidną zmianę pokoleń, na którą zanosiło się przecież od dawna. Postawiono na graczy, którzy byli wokół kadry, jednak zawsze byli jedynie jej wypełnieniem.
Problemy kadrowe Czechów doskonale odzwierciedla zresztą fakt, że w ciągu kilku lat, wielu zawodników było przekwalifikowywanych na zupełnie inne pozycje. I tak Tomas Hubschmann został defensywnym pomocnikiem, a Tomas Sivok i Zdenek Pospech obrońcami. To, jakim ustawieniem Czesi zagrają przeciwko Polsce, również pozostaje zagadką. W ostatnich dwóch spotkaniach eliminacyjnych ze Słowacją i San Marino, trener i zarazem prezes tamtejszej federacji piłkarskiej Hasek, zdecydował się na dwa diametralnie inne ustawienia. Ze Słowacją jego podopieczni zagrali systemem 4-5-1, natomiast z San Marino 4-3-3.
Wydaje się jednak, że trener nie ma obecnie wielkiego wyboru w linii napadu i ponownie zdecyduje się na grę jednym napastnikiem. Osamotnionego Milana Barosa będzie wspierać Tomas Rosicky. Poczynania ofensywne tego piłkarza, ubezpieczać będą zapewne Hubschmann oraz Jarolim. Na skrzydłach powinniśmy zobaczyć Jaroslava Plasila i Daniela Pudila. Czwórkę obrońców utworzą najprawdopodobniej Zdenek Grygera, oraz wspomniani Pospech, Sivok i Jankulovski. W bramce stanie oczywiście bramkarz londyńskiej Chelsea, Petr Cech.