- Mecze reprezentacji to dostateczna motywacja. Nie można powiedzieć, że piłkarze przyjeżdżają tutaj by po prostu odbyć mecz i jechać do domu. To byłoby nieporozumienie - tłumaczy Wojciech Kowalewski, po czym dodaje: - Proszę mi wierzyć, że takich zawodników nie ma i nie było. Każde spotkanie jest ważne - nieważne czy towarzyskie czy o punkty. Gramy dla kibiców.
W spotkaniu z Czechami źle funkcjonowała linia defensywna. To po jej błędach Czesi zdobyli bramki, ale mogli podwyższyć, gdyby byli skuteczniejsi. Po meczu na Stefana Majewskiego spadły gromy za zestawienie obrony w takim składzie. - Trudno wyciągać daleko idące wnioski. Faktem jest, że ta obrona rozegrała pierwszy mecz w takim zestawieniu. Trudno wymagać by to funkcjonowało bez żadnych zgrzytów. Na pewno popełnialiśmy błędy indywidualne, ale takie zawsze się popełnia - Czesi również mylili się. Może gdybyśmy wykorzystaliśmy je, to wyglądałoby to inaczej. Nie możemy popadać w nieokreśloną depresję. Jeśli to ma być początek nowego zespołu, to musimy wyciągać wnioski - mówi bramkarz reprezentacji Polski.
Kowalewski odniósł się również do sobotniego meczu z Czechami. - Na pewno w pierwszej połowie graliśmy dobrą piłkę. Staraliśmy się kontrolować mecz. W przerwie powtarzaliśmy sobie, że wiemy, iż Czesi siądą na nas od początku. Zabrakło jednak koncentracji. Ta pierwsza bramka nie wynikająca ze specjalnie dobrej gry ustawiła wynik spotkania. Czesi mając jednobramkowe prowadzenie grali już swobodniej. My także próbowaliśmy atakować, odkryliśmy się, ale to też stwarzało sytuację dla Czechów.
Majewski podczas konferencji prasowej pochwalił Kowalewskiego - jako jedynego. Selekcjoner biało-czerwonych chce budować nową drużynę narodową i widzi w niej miejsce dla bramkarza, który obecnie gra w Grecji. A jak Kowalewski ocenia Majewskiego? - Nie oceniam trenerów. Oni oceniają mnie. Zawsze musi być ten pierwszy raz, jeśli chodzi o defensywę. To był debiut w takim schemacie, ustawieniu, więc nie szukamy przyczyn, iż obrona grała w takim ustawieniu. Wiedzieliśmy, że tak będzie, szykowaliśmy się na to. Pracowaliśmy nad tym i widać, że musimy jeszcze mocniej popracować.
Po tym jak poznaliśmy terminarz "polskiej" grupy wiele osób sądziło, że meczem ze Słowacją przypieczętujemy awans do mistrzostw świata. Jednak będzie to spotkanie tylko o honor. - Po losowaniu wszyscy myśleli, że będzie to wyglądało inaczej. Jest taka sytuacja jaka jest. Nie popadajmy ze skrajności w skrajność. Musimy pracować dalej, bo to nie jest tak, że polscy piłkarze dwa lata temu potrafili grać w piłkę, a teraz nie potrafią. Budowanie zespołu to bardzo złożony i mozolny proces. Potrzeba wielu wygranych meczów, atmosfery i cierpliwości - zakończył Kowalewski.