"All Whites" skazani na klęskę?

Wyeliminowali Nową Kaledonię i Bahrajn, czy dadzą radę Włochom lub Paragwajczykom? Chociaż nikt nie wierzy w podopiecznych Richarda Herberta, oni sami nie tracą nadziei i, choć niektórzy z nich priorytetowo traktują porody i śluby, a nie futbol, z pewnością powalczą o każdy metr południowoafrykańskiej murawy.

W tym artykule dowiesz się o:

Nowozelandczycy to w opinii wielu najsłabszy spośród 32 finalistów nadchodzących Mistrzostw Świata. O ile od tak egzotycznych zespołów jak Honduras czy Algieria niektórzy oczekują niespodzianki, o tyle popularni "All Whites" przez wszystkich skazywani są na pożarcie, pomimo że w fazie grupowej spotkają się między innymi z również niezbyt wysoko notowaną Słowacją. Dotychczas w rywalizacji o światowy czempionat piłkarze z wyspiarskiego kraju zazwyczaj odpadali już w eliminacjach, nie dając rady swojej większej sąsiadce, Australii. Jedynie w 1982 roku Nowozelandczycy wywalczyli przepustkę do turnieju głównego, ponosząc w nim jednak sromotną klęskę. Zaledwie 2 zdobyte bramki i aż 12 straconych z pewnością nie przyniosły im chwały, choć trzeba przyznać, że zespół z Oceanii musiał krzyżować rękawice z wyjątkowo silnymi przeciwnikami.

Kolejną szansę do wyjazdu na mundial Nowa Zelandia i jej fani otrzymali dopiero w tym roku i bez wątpienia tylko dzięki temu, że Australijczycy zdecydowali przenieść się do eliminacji w strefie azjatyckiej. Nasi bohaterowie za rywali mieli więc tak egzotyczne reprezentacje jak Nową Kaledonię, Fidżi czy Vanuatu. Tryumf i awans do barażu nie przyszły jednak łatwo, Nowozelandczycy nie odnosili wysokich wygranych, a co więcej nawet sensacyjnie ulegli na własnym terenie Fidżi 0:2! Również w dwumeczu o mundial nie musieli borykać się ze zbyt wymagającym przeciwnikiem. Po bezbramkowym remisie w Manamie, na własnym terenie w Wellington wygraną 1:0 nad Bahrajnem zapewnił gospodarzom Rory Fallon.

Poziom piłkarski 78. drużyny w rankingu FIFA lepiej oddaje chyba jednak jej postawa w ubiegłorocznym Pucharze Konfederacji rozegranym w RPA. Nowozelandczykom nie udało się zdobyć żadnej bramki, mistrzom Europy Hiszpanom ulegli aż 0:5, a jedyny punkt wywalczyli po bezbarwnej grze w potyczce z Irakiem. Tak słabych przeciwników jak team z ogarniętego wojną Bagdadu z pewnością na mundialu nie będzie. Pewną nadzieję w serca sympatyków "All Whites" wlała niedawna wygrana nad innym finalistą MŚ Serbią 1:0. W spotkaniu towarzyskim w Klagenfurcie defensywa zespołu zaprezentowała się bez zarzutu, a nie dali rady zaskoczyć jej tak renomowani napastnicy jak Zigić czy Pantelić. Trafienie, już 16. w narodowych barwach, zanotował Shane Smeltz, który obok wspomnianego Fallona starać będzie się o stworzenie zagrożenia w polu karnym przeciwników. To właśnie napastnika angielskiego Plymouth najbardziej obawiać mogą się Włosi, Paragwajczycy i Słowacy - jako jedyny trafił on do siatki Słoweńców w ostatnim przedmundialowym sparingu przegranym przez podopiecznych Ricki'ego Herberta 1:3.

Wbrew wszelkim rozsądnym prognozom selekcjoner reprezentacji oraz szkoleniowiec Wellington Phoenix, jedynego nowozelandzkiego klubu występującego w najwyższej australijskiej klasie rozgrywkowej (New Zealand Football Championship liczy bowiem jedynie 8 ekip i nie prezentuje najwyższego poziomu, choć jej najczęstszy zwycięzca, Aukland City, w 2006 roku tryumfował w Lidze Mistrzów Oceanii), odgraża się rywalom: - Jeśli ktokolwiek zechce potraktować nas ulgowo, wtedy... życzę mu powodzenia. Myślę, że "boksujemy się" powyżej naszej wagi i to jest wspaniałe - oświadczył Herbert. Jego piłkarze wydają się jednak średnio poważnie traktować swoje obowiązki. Najbardziej znany spośród nich, Ryan Nelsen, etatowy obrońca Blackburn Rovers i reprezentacyjny kapitan, zamierza wystąpić jedynie w ostatnim grupowym pojedynku przeciwko Paragwajowi, ponieważ, jak zapowiedział, bez względu na wszelkie okoliczności będzie towarzyszyć małżonce podczas porodu. Inna z gwiazd, napastnik angielskiego Middlesbrough Chris Killen, nie uczestniczył w części zgrupowania, ponieważ brał w tym czasie ślub... Ponadto trzon drużyny stanowią piłkarze ze wspomnianego stołecznego klubu Phoenix, jest ich bowiem aż sześciu. O ile w formacji obronnej powinni mieć oni wsparcie w Tommy'm Smith'ie z Ipswich oraz w grającym na co dzień w duńskim Midtjylland Winstonie Reid (występował w młodzieżowej kadrze Danii, lecz ostatecznie wybrał reprezentację "Kiwi"), to prawdziwie mizernie prezentuje się, kluczowa we współczesnej piłce, linia pomocy. Próżno szukać w niej znanych nazwisk i w jej odpowiednim zestawieniu upatrywać należy najpoważniejszego wyzwania dla trenera Herberta.

Urokliwie położone i bogate w bajeczne krajobrazy, znane chociażby z serii filmów "Władca Pierścieni", Wyspy Północna i Południowa składające się na Nową Zelandię były dotąd zainteresowane rozgrywkami krykietami oraz przede wszystkim ogarnięte prawdziwą manią rugby. Reprezentacja nazywana "All Blacks", liderująca w światowym rankingu, biła i wciąż bije rekordy popularności, a jej były gwiazdor Jonah Lomu uznawany jest niemal za narodowy symbol. Na całym świecie znany jest rytualny taniec "Haka" odprawiany przez rugbistów przed każdym spotkaniem narodowej drużyny. Jak się wydaje, nie umniejszając radości jaka zapanowała po awansie do południowoafrykańskich mistrzostw piłkarzy, większość społeczeństwa żyje przyszłorocznym turniejem o Puchar Świata w rugby, który odbędzie się właśnie na stadionach Nowej Zelandii i w którym to gospodarze powalczą o pierwszy od 1987 roku tytuł najlepszego teamu świata. Tak wielkie i szeroko komentowane wydarzenie będzie z pewnością stanowić miły przerywnik dla uśpionego i monotonnie żyjącego społeczeństwa zajmującego się w przeważającej części hodowlą bydła i uprawą roślin oraz rybołówstwem, stroniącego od politycznych sporów i przewrotów, dobrze czującego się w ustroju monarchii konstytucyjnej. Maorysi, choć początkowo wojowniczy, po podboju wysp przez Wielką Brytanię bez wahań zaczęli przejmować kulturę europejską. Łagodny klimat, bezkonfliktowy charakter mieszkańców, wysokie zaawansowanie technologiczne oraz stabilność gospodarcza sprawiają, że Nowa Zelandia przewodzi rankingom na najbardziej przyjazne miejsce do życia, a nieraz traktowane bywa jak "raj na ziemi".

Jak się wydaje, podejście Nowozelandczyków, zarówno gdy chodzi o piłkarzy, jak i kibiców, jest stosunkowo spokojne. W kraju, w którym sam awans do mundialu potraktowany za ogromne osiągnięcie, nikt nie wytwarza zawodnikom presji, którzy do RPA jadą przeżyć niezapomnianą przygodę i zebrać potrzebne doświadczenie. W pierwszej konfrontacji ze Słowacją pod warunkiem ostrożnej gry w defensywie i cierpliwego oczekiwania na możliwość kontrataku sukces wydaje być się jednak możliwy. Jednak gdy naprzeciwko piłkarzy "Kiwi" staną Alberto Gilardino czy Lucas Barrios szanse zostaną zredukowane do minimum. Buńczuczne zapowiedzi selekcjonera na niewiele mogą się zdać wobec zbyt miernych umiejętności jego piłkarzy. Bez wątpienia jednak "All Whites" ze swoim charakterystycznym, naśladującym rugbistów, tańcem i radością oraz optymizmem na długo zapadną w pamięć sympatykom futbolu, bez względu na uzyskany rezultat.

Komentarze (0)