Pokonali Meksyk, dadzą radę Hiszpanii?

Najbardziej znany w Polsce Honduranin Carlos Costly w trakcie występów w Bełchatowie oceniał, że łatwiej wywalczyć mu miejsce w podstawowym składzie swojego zespołu narodowego niż ligowego. Czy ten fakt, biorąc pod uwagę wynik wczorajszego spotkania Hiszpania - Polska, pokazuje jak niski poziom piłkarski prezentuje reprezentacja z Ameryki Środkowej?

Konrad Kostorz
Konrad Kostorz

Piłkarze Hondurasu zanotowali niezwykle udane eliminacje do zbliżającego się mundialu i, choć awans wywalczyli z ostatniego premiowanego miejsca dopiero po skromnej wyjazdowej wygranej z Salwadorem 1:0, to z pewnością nie można stwierdzić, by na wyjazd do Republiki Południowej Afryki nie zasłużyli. W trakcie rozgrywek dwukrotnie okazywali się lepsi od bardzo wysoko notowanej w rankingu FIFA kadry Meksyku, gromili niedawnych uczestników rywalizacji o światowy czempionat: Jamajkę, Kostarykę oraz Trynidad i Tobago. Tylko o jedną bramkę byli za to gorsi od typowanych na jednego z faworytów MŚ, Amerykanów.

W dotychczasowej historii światowej piłki nożnej Honduranie złotymi zgłoskami zapisywali się sporadycznie. Dla kontrastu uwagę zwrócić należy przede wszystkim na rok 1969 i tzw. "wojnę futbolową", opisaną w słynnym reportażu Ryszarda Kapuścińskiego, którą stoczyli z odwiecznym rywalem, Salwadorem. Po przegranym decydującym pojedynku o awans na mundial (Salwadorczycy zwyciężyli 3:0, choć tydzień wcześniej na własnym terenie tryumfował Honduras 1:0), co wywołało falę nacjonalizmu oraz nienawiści, doszło do krwawych starć pomiędzy oboma narodami, a w 5-dniowych walkach zginęło około 3 tysięcy ludzi.

Sztuka awansu udała się piłkarzom z Tegucigalpy w 1982 roku i wówczas pierwszy, a zarazem ostatni do tej pory raz zaprezentowali się szerokiej publiczności. Popularni "Los Catrachos" z grupy, zgodnie z przewidywaniami, nie wyszli, ale wywalczyli cenne remisy z gospodarzami zawodów Hiszpanami oraz Irlandią Północną. Co więcej, gdyby nie trafienie jugosłowiańskiej gwiazdy Vladimira Petrovicia z niesłusznie podyktowanego rzutu karnego w 87. minucie, Honduras mógłby znaleźć się w czołowej "12" drużyn narodowych. Po zakończeniu spotkania we łzach pogrążył się cały Honduras, a fani z całego świata zapamiętali z tamtych zawodów charakterystycznego golkeepera Julio Cesara Arzu, który w proteście przeciwko decyzji arbitra, nawet nie próbował bronić rozstrzygającej „jedenastki”.

Kolejny epizod z wielkim futbolem zanotowali oni przed dziewięcioma laty, gdy nieoczekiwanie zastąpili w turnieju Copa America, rozgrywanym na stadionach Kolumbii, zespół Argentyny. Honduranie z nadarzającej się okazji skorzystali bez skrupułów, bowiem w ćwierćfinale sensacyjnie pokonali 2:0 grających w silnym zestawieniu "Canarinhos". Jedyny do tej pory start w mistrzostwach Ameryki Południowej wspominać będą tym milej, że w rywalizacji o trzecie miejsce po serii jedenastek zwyciężyli Urugwaj i wywalczyli tym samym brązowy medal. Warto dodać, że wzrost formy drużyny nie był jednorazowy i w latach 2005 oraz 2009 awansowali oni do półfinałów Złotego Pucharu CONCACAF.

Polscy fani kojarzyli dotychczas jednak Honduras wyłącznie ze względu na udane występy w ekstraklasowym GKS-ie Bełchatów Carlo Costly'ego w latach 2007-2009, obecnie zawodnika rumuńskiego FC Vaslui. Sympatycznego 27-latka na boiskach RPA jednak zabraknie przez wzgląd na kontuzję. Nie ulega bowiem wątpliwości, że selekcjoner Reynaldo Rueda skorzystałby z jego usług, zwłaszcza, że był wyróżniającą się postacią eliminacji (między innymi wbił dwie bramki Meksykanom w wygranym 3:1 pojedynku rozegranym w San Pedro Sula).

Za największych gwiazdorów zespołu uchodzą jednak David Suazo oraz Wilson Palacios. O pierwszym głośno zrobiło się przed kilku laty, gdy niemal równocześnie z Cagliari kupiły go... Inter i Milan. Bramkostrzelny napastnik trafił wówczas do ekipy "Nerazzuri", ale ostatnio występował już tylko w FC Genoi nie grzesząc przesadną skutecznością pod bramką przeciwników. Dynamicznie rozwijającą się z kolei karierę drugiego przerwało dramatyczne porwanie jego brata, którego zwłoki znaleziono przed rokiem po 18 miesiącach poszukiwań. Palacios nosił się wskutek traumatycznych przeżyć z zamiarem zakończenia kariery, ale ostatnio, po transferze za niebagatelne 14 milionów funtów do Tottenhamu Londyn, powrócił do gry, wysokiej dyspozycji i, co więcej, wkrótce wystąpi w eliminacjach Champions League.

Nie wolno zapominać również o reprezentacyjnym weteranie i rekordziście pod względem ilości występów w kadrze. Mowa o graczu FC Toronto Amado Guevarze, etatowo pełniącym rolę kapitana. Obrońcy i bramkarze przeciwników Hondurasu powinni obawiać się również Carlosa Pavona, który dla narodowego teamu strzelił aż 57 goli! Doświadczony snajper, kończący powoli karierę w rodzimym Realu Espana, ma za sobą występy we włoskich Udinese i Napoli oraz słynnym meksykańskim Cruz Azul. Więcej znanych nazwisk nie sposób znaleźć w mundialowej kadrze Hondurasu, choć na Victora Bernandeza z Anderlechtu czy Julio Leona z Parmy nawet faworyci całych mistrzostw, Hiszpanie, powinni zwrócić baczną uwagę. Ponadto szkoleniowiec Rueda powołał po 5 piłkarzy z czołowych drużyn ligi honduraskiej: 23-krotnych mistrzów Club Deportivo Olimpia oraz Club Deportivo Motagua, który po prymat w kraju sięgał 11 razy.

Dla Kolumbijczyka Ruedy awans z Hondurasem na mundial to z pewnością największe osiągnięcie w trenerskiej karierze. Wcześniej bez pozytywnych rezultatów prowadził on piłkarzy ze swojej ojczyzny, podczas gdy w tym samym czasie Honduranie sromotnie przegrali eliminacje MŚ 2006 pod wodzą słynnego serbskiego szkoleniowca Velibora Milutinovicia, mającego na koncie udział w mundialu z aż 5 reprezentacjami. Tym razem sukcesów od piłkarzy z górzystego kraju Ameryki Środkowej również oczekiwać nie należy. Wskazują na to rezultaty niedawnych sparingów; żadnego z pięciu ostatnio rozegranych Suazo i spółce nie udało zakończyć się wygraną. W okresie przygotowawczym w Austrii dwukrotnie remisowali z Białorusią (2:2) oraz bezbramkowo z Azerbejdżanem, by ulec aż 0:3 Rumunii. Trudno zakładać, by w starciach z niżej sklasyfikowanymi i słabymi piłkarsko rywalami 38. zespół światowego rankingu oszczędzał siły czy wyłącznie testował nowe ustawienia, a podczas potyczek z Chile czy Szwajcarią zaskoczyło znacznie lepszą postawą...

Radość w liczącym blisko 7 milionów mieszkańców Hondurasie po wywalczeniu awansu po 28-letniej przerwie była ogromna i z pewnością wlała w serca mieszkańców sporo nadziei po nieprzyjemnych wydarzeniach 2009 roku związanych z zamachem stanu. 7-miesięczny kryzys na tle politycznym, gospodarczym oraz społecznym był szeroko komentowany na całym świecie, a o aresztowaniu i przewiezieniu do sąsiedniej Kostaryki prezydenta Manuela Zelayi informowały niemal wszystkie media. Chociaż doszło do zdecydowanej polaryzacji społeczeństwa oraz zamieszek, w wyniku których śmierć poniosło 6 osób, sytuację udało się opanować. Dzięki ogłoszonej amnestii dla uczestników zajść i zgodzie Zelayi na pozostanie na emigracji (na Dominikanie), udało się przeprowadzić kontrolowane przez międzynarodową społeczność wybory, zwycięskie dla Porfirio Lobo Sosy, którego działania i reformy stopniowo pomagają Hondurasowi wyjść z, jednego z najpoważniejszych w blisko 200-letniej historii niepodległego państwa, kryzysu.

W fazie grupowej Honduran czeka nie lada wyzwanie - pojedynek z naszpikowanym gwiazdami mistrzem Europy, Hiszpanią. Jak fenomenalnie potrafią grać Iniesta, Xavi i koledzy przekonali się wczoraj biało-czerwoni, przegrywając w Murcii aż 0:6. W Johannesburgu za 12 dni arcytrudne wyzwanie czeka więc defensywę hiszpańskojęzycznych Metysów. Wcześniej jednak skrzyżują rękawice z Chilijczykami, w rywalizacji z którymi nie należy skazywać ich na klęskę. Pomimo fatalnej ostatnio skuteczności dobrej myśli jest Suazo: -Gole przyjdą we właściwym czasie. Ważną rzeczą jest ciężką pracą zespołu, którą utrwalamy. Kibice powinni być spokojni i zdawać sobie sprawę, że nasza sytuacja się poprawia - optymistycznie ocenił 30-letni napastnik. Wydaje się, że sukcesem dla Hondurasu, który prawdopodobnie pożegna się z turniejem 25. czerwca po konfrontacji z Helwetami, będzie każdy zdobyty punkt, chociaż lekceważenie dwukrotnych pogromców Meksyku byłoby ogromną nieostrożnością.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×