- Były dwie połowy - kontynuuje nasz rozmówca. - Pierwszą zdecydowanie wygrali Meksykanie, ale mieli pecha, że nie wykorzystali sytuacji. W drugiej połowie lepsi byli południowoafrykańscy piłkarze, lecz zremisowali. Trzeba powiedzieć, że jak na takie pierwsze spotkanie, w którym typowo gra się na 0:0, żeby nie stracić bramki, to było dużo sytuacji - ocenia Jan Tomaszewski.
Więcej emocji spodziewano się po pojedynku Francji z Urugwajem. Faworyzowani Trójkolorowi tylko zremisowali, nie strzelając nawet bramki. Ostatnie 10 minut grali w przewadze, ale mimo to nie potrafili zdobyć choćby gola. - Urugwaj grał z Francją, jak na inaugurację, żeby nie stracić bramki. Ja kiedyś też grałem na inaugurację i człowiek zdaje sobie sprawę, iż kilka miliardów ludzi patrzy. Grałem takie spotkanie z Niemcami i myśmy stworzyli lepsze widowisko niż Francuzi i Urugwajczycy - tak mi się wydaje - mówi były reprezentant Polski.
Francuzi domagali się rzutu karnego w samej końcówce spotkania. Piłka faktycznie trafiła Urugwajczyka w rękę po strzale Thierry'ego Henry'ego, ale sędzia nie odgwizdał "jedenastki". - Moim zdaniem nie powinno być rzutu karnego - twierdzi bohater z Wembley z 1973 roku po czym dodaje: - Mecz Francuzów z Urugwajczykiem zakończył się wynikiem toaletowym, czyli dwa zera.
Wszystkie drużyny w Grupie A mają po jednym punkcie. Kto zatem awansuje? - Dla mnie w dalszym ciągu Francja ma największe szanse na awans. Oni przyjechali tutaj na sześć spotkań - mówi Tomaszewski. - RPA, Meksyk czy Urugwaj to są takie drużyny, które chcą się pokazać w trzech meczach. Chcą zaistnieć. Jeśli którejś z nich coś wyjdzie, to awansują dalej. Natomiast Francuzi grają step by step, aby jak najmniejszym kosztem uzyskać awans do ćwierćfinału. Oni liczą nawet na finał - kończy.