Koncert gry przeciwko amatorom - relacja z meczu Polska - San Marino

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Aż 10 goli zdobyli biało-czerwoni w środowym spotkaniu z San Marino. Okazałe zwycięstwo znacznie poprawiło humory polskich kibiców po blamażu w Belfaście. Środowi rywale nie postawili jednak piłkarzom Leo Beenhakkera żadnego oporu, a sytuacji strzeleckich było kilkakrotnie więcej niż bramek.

W tym artykule dowiesz się o:

Mecz rozpoczął się dla Polaków fantastycznie. Już w 23. sekundzie na tablicy wyników było 1:0, a do siatki trafił Rafał Boguski, który pokonał Federico Valentiniego z najbliższej odległości. Asystę przy tym golu zapisał Robert Lewandowski. Napastnik Lecha Poznań był zresztą bardzo aktywny i brał udział niemal w każdej akcji biało-czerwonych; często podawał i strzelał, ale dość długo brakowało mu skuteczności.

W 18. minucie piłkarze Leo Beenhakkera podwyższyli prowadzenie. Tym razem w roli asystenta wystąpił Jacek Krzynówek, który z impetem wpadł w pole karne i wykonał podanie tuż przed interweniującym Valentinim. Piłka trafiła na środek pola karnego, a tam czekał już Euzebiusz Smolarek, który lekkim, ale precyzyjnym uderzeniem wpisał się na listę strzelców.

Kibice zgromadzeni na stadionie w Kielcach nie mieli powodów do narzekania. Mimo że San Marino nie należy do rywali wywołujących nadmierną mobilizację, to Polacy nie spoczęli na laurach i robili wszystko, by wynik był jak najbardziej okazały. Na kolejnego gola czekaliśmy do 27. minuty. Wówczas po raz drugi do siatki trafił Boguski. Tym razem napastnik krakowskiej Wisły wykorzystał sytuację sam na sam z golkiperem San Marino. Drugą asystę w meczu zapisał Robert Lewandowski.

Do pełni szczęścia piłkarzowi Lecha brakowało już tylko gola. Młody napastnik miał ku temu idealną okazję w 38. minucie, gdy otrzymał świetne podanie od Marcina Wasilewskiego i uderzał z odległości 6 metrów. Futbolówka poleciała jednak nad poprzeczką, a na trybunach dało się słyszeć tylko jęk zawodu. Ale co się odwlecze, to nie uciecze... Tuż przed przerwą Robert Lewandowski wreszcie dopiął swego i pokonał Valentiniego strzałem głową. Zawodnik Lecha dopełnił formalności po idealnej centrze Rogera Guerreiro.

Ładna dla oka gra, bezdyskusyjna przewaga i niezła skuteczność - to najkrótsza charakterystyka postawy biało-czerwonych w pierwszej połowie. Ku uciesze fanów, druga część spotkania także w obfitowała w bramki i sytuacje strzeleckie. Pierwsza miała miejsce już w 51. minucie, gdy prowadzenie naszej drużyny podwyższył Ireneusz Jeleń, który trafił do siatki z najbliższej odległości po podaniu Krzynówka. Po chwili napastnik AJ Auxerre mógł pójść za ciosem, ale fatalnie przestrzelił w sytuacji sam na sam z Valentinim.

6:0 na tablicy wyników pojawiło się po godzinie gry. Tym razem autorem gola był... Michele Marani, który pokonał bramkarza swojej drużyny plecami. Defensor San Marino nie zdołał zapobiec nieszczęściu po tym, jak piłka trafiła w poprzeczkę po strzale głową Smolarka. Dużo ładniejsza była kolejna bramka dla biało-czerwonych. Przy siódmym trafieniu błysnął Mariusz Lewandowski. Zawodnik Szachtara Donieck kapitalnie uderzył z narożnika pola karnego. Futbolówka poleciała pod poprzeczkę i Valentini raz jeszcze skapitulował.

W 72. minucie wejście smoka zaliczył Jakub Błaszczykowski. Pomocnik Borussii Dortmund, który na murawie pojawił się zaledwie kilkadziesiąt sekund wcześniej, zaliczył przypadkową asystę przy golu Smolarka. Ebi zmienił tor lotu piłki po strzale swojego kolegi i dlatego trafienie zostało zapisane na jego konto.

Biało-czerwoni nie zwalniali tempa, bowiem poczuli realną szansę na uzyskanie wyniku dwucyfrowego. I ta sztuka w końcówce im się udała. Najpierw jeszcze jedną bramkę strzelił Smolarek (piękne techniczne uderzenie z ostrego kąta), a w 88. minucie rezultat na 10:0 ustalił rezerwowy Marek Saganowski.

Oprócz dziesięciu goli uznanych, piłka jeszcze dwukrotnie lądowała w siatce gości, lecz w tych sytuacjach sędzia Aleksiej Kulbakow odgwizdywał spalone.

Mecz w Kielcach oglądało się bardzo przyjemnie, a i wynik musi zadowalać. Dobry występ przeciwko amatorom nie może jednak zmazać plamy po sobotniej klęsce Polaków w Belfaście. Zwycięstwo z San Marino było obowiązkiem biało-czerwonych i tylko w kontekście rozmiarów, w jakich został on spełniony, można pochwalić podopiecznych Leo Beenhakkera. Jesienią reprezentanci naszego kraju rozegrają dużo ważniejsze mecze z wyżej notowanymi rywalami (m. in. z sensacyjnym liderem grupy 3, Irlandią Północną) i dopiero one zdecydują o ewentualnym awansie do turnieju finałowego mistrzostw świata w RPA.

Polska - San Marino 10:0 (4:0)

1:0 - Boguski 1'

2:0 - Smolarek 18'

3:0 - Boguski 27'

4:0 - Robert Lewandowski 43'

5:0 - Jeleń 51'

6:0 - Marani (sam.) 60'

7:0 - Mariusz Lewandowski 63'

8:0 - Smolarek 72'

9:0 - Smolarek 81'

10:0 - Saganowski 88'

Składy:

Polska: Fabiański - Wasilewski, Bosacki, Dudka, Krzynówek, Boguski (80' Saganowski), Mariusz Lewandowski, Roger, Smolarek, Jeleń (71' Błaszczykowski), Robert Lewandowski (65' Sosin).

San Marino: Valentini - Simoncini, Bacciocchi, Della Valle, Andreini (82' Vannucci), Albani, Bonini (53' Selva), Bugli, Marani, Rinaldi, Vitaioli (64' Berretti).

Żółte kartki: Della Valle, Bacciocchi, Selva (San Marino).

Sędzia: Aleksiej Kulbakow (Białoruś).

Widzów: 16 000.

Najlepszy piłkarz Polski: Euzebiusz Smolarek.

Najlepszy piłkarz San Marino: -

Najlepszy piłkarz meczu: Euzebiusz Smolarek.

Źródło artykułu: