Mundial 2018. Dariusz Tuzimek: Ozdrowienie Glika wprawia w osłupienie (Felieton)

Pożegnanie kadry wyjeżdżającej na mundial, to trochę jak żegnanie braciszka wyjeżdżającego do wojska. Pociąg już czeka, człowiek ma sporo obaw, ale woli myśleć: "da sobie radę".

Dariusz Tuzimek
Dariusz Tuzimek
Kamil Glik, Łukasz Piszczek i Grzegorz Krychowiak przed wylotem do Soczi na MŚ 2018 PAP / Leszek Szymański / Kamil Glik, Łukasz Piszczek i Grzegorz Krychowiak przed wylotem do Soczi na MŚ 2018

Zresztą nie czas na mądre rozmowy, bo raz że braciszek zalany w deseczkę, a dwa że trzeba chłopaka pompować optymizmem choćby nam rozum podpowiadał inaczej. To samo z reprezentacją - chcemy wierzyć, że jest dobrze i że będziemy w tej Rosji fruwać.

Litwini dostali cztery gole a kibice pigułkę optymizmu. Na szczęście, jak już skończyły się te "igrzyska", okazało się, że przynajmniej nasz kapitan nie odleciał: jest nadal na planecie Ziemia i ma kontakt z bazą. Robert Lewandowski po meczu na Narodowym zakpił, że czasem to na treningu trudniej bramkę zdobyć...

Bo ta Litwa - cóż to był za zespół! Łojoj... Przez ponad godzinę straszył naszą reprezentację Darvydas Sernas - chłop 33-letni, któremu już trzy i pół roku temu podziękowano w Wigrach Suwałki, bo był za słaby na 1. ligę. Od tamtej pory w górę raczej nie poszedł. To tak, żeby uchwycić skalę możliwości rywala, jaki testował reprezentację Polski.

ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Łukasz Fabiański o powrocie Kamila Glika: Nie rozpatruję tego jako zaskoczenia. Szybko się zregenerował

Ale we wtorek najważniejsze wydarzyło się jeszcze przed meczem. Błyskawiczne ozdrowienie Kamila Glika trochę wprawia w osłupienie. Facet miał mieć - według lekarza kadry - operację i dwa miesiące przerwy od grania w piłkę. No sześć tygodni minimum. Tymczasem jakiś medyczny cudotwórca z Francji postawił Glika na nogi, jakby to było wycięcie migdałków, a nie poważna kontuzja barku. Cud medyczny jest tej skali, że obserwując filmiki z rehabilitacji Kamila, przyglądałem się uważnie, czy tam przy tej kozetce nie kręci się taki facet z długimi włosami i brodą co to był od cudów właśnie. Po wodzie chodził, zamieniał wodę w wino... No nie dostrzegłem go niestety, ale może to takie ujęcie kamery…

Cała Polska kibicowała Kamilowi, żeby na mundial pojechał. No to jedzie, tylko jak to się ma do budowania pewności Jana Bednarka? Jak ta cała "Glikofonia" na niego wpłynie? Jak się ma czuć chłopak, któremu z jednej strony wszyscy wmawiamy, że jest już na grę w kadrze gotowy, że da sobie radę, a z drugiej wszyscy wołają: byle ten Glik wrócił! Choćby bez barku, bez nogi nawet - ale Glik, Glik, Glik! Trochę to takie: "Bednarku - nigdy nie będziesz Glikiem". A tymczasem kto wie? Mi się wydaje, że będzie! Nie tylko zastępcą Glika, ale także jego następcą. Kamil powoli ze sceny będzie schodził - przyszłość jest przed Bednarkiem.

I jeszcze jedno, o czym nie powinniśmy zapominać: Glik od 19 maja nie grał poważnie w piłkę, a nawet poważnie nie potrenował. Cały obóz w Juracie odpoczywał, leczył ścięgno Achillesa. W Arłamowie też bywał oszczędzany, a od półtora tygodnia jest już tylko - i wyłącznie - leczony. Zanim wróci do normalnych obciążeń treningowych, znów chwila minie. Chyba nie powinniśmy - uczciwie na sprawę patrząc - spodziewać się, że nawet na ten trzeci mecz z Japonią Glik będzie w najwyższej formie.

Zresztą trochę śmieszne jest, że mówimy o tym, jak to nam Glik bardzo się przyda na nasz trzeci mecz grupowy. Przecież gramy z Japonią... Dryżyną, która ostatnio dostaje "w kuchnię", że aż przykro patrzeć. Zespół średnio przygotowany, zmieniający trenera na tygodnie przed mundialem, z komicznie broniącym bramkarzem. Jakby się nikt nie obraził, to powiedziałbym, że to taka mundialowa Litwa... To do czego nam wtedy niezbędny będzie Glik? Co my się z Japończykami bronić będziemy? Chyba że do zdobywania goli głową po rzutach rożnych.

Raczej jest tak - czego dziś otwarcie nie może powiedzieć Nawałka - że liczymy na to, iż na mundialu zagramy minimum cztery czy pięć meczów i wtedy na taką np. Anglię (możemy na nich wpaść, tak wynika z turniejowej drabinki) warunki fizyczne Glika nam się przydadzą. Ale dodajmy: zdrowego Glika. Wtedy ma to sens. Futbol jest dla ludzi zdrowych. Bo jednak niepokoi fakt, że jedziemy do Rosji z takim trochę… wojennym lazaretem ozdrowieńców lub ludzi po przejściach. Jak się popatrzy na piłkarzy z pola, to udany sportowo i zdrowotnie sezon mieli tylko Lewandowski i Rybus. No i trochę Piotr Zieliński. Bo:

- Piszczka trzeba oszczędzać, a sportowo szału zarówno w Dortmundzie, jak i reprezentacji nie było;

- Glik wiadomo;

- Bednarek poważnie gra w piłkę zaledwie od kilku tygodni;

- Pazdan miał z Legią rollercoaster: raz w górę, raz w dół. Zupełnie jak forma Michała;

- O Jędrzejczyku nie ma co mówić;

- Krychowiak? Wiadomo jak było: w PSG nie zaistniał, a w Anglii deszcz padał i wilki wyły;

- "Grosik"? O tym jak mu szło w sezonie, świadczy fakt, że mu Nawałka do Anglii przysłał trenera przygotowania fizycznego i rozpisaną dietę;

- Kuba Błaszczykowski - cud, że w ogóle na mundial jedzie;

- Milik - po drugiej operacji kolana.

No ludzie! A przecież mówimy tu o zawodnikach pierwszego składu kadry! Jeśli Nawałka da radę to poskładać i zrobić na mundialu wynik, to trzeba mu postawić pomnik, zasypać go kasą, a później pójść na mszę i dać na tacę. I to też hojnie!
Przecież w normalnych warunkach Błaszczykowski czy Grosicki powinni w spotkaniu z Litwą łapać minuty i rytm meczowy. No, ale trener musi ich oszczędzać - taka rzeczywistość.

Co możemy powiedzieć o obrońcach po meczu z Litwą? Ano - krótko mówiąc - Rybus przyklepał sobie pewne miejsce w reprezentacji na lewej obronie, a Artur Jędrzejczyk przyklepał sobie miejsce... na ławce rezerwowych. I to gdzieś głębiej. Jeśli w Rosji nie zagramy pięciu meczów, to "Jędza" może nawet nie powąchać boiska. Niby jest uniwersalny i może zagrać na wielu pozycjach, tylko tak się składa, że na każdej jest na odległym miejscu w kolejce.

Na obu bokach obrony "leczy" go Bartosz Bereszyński, który za swoją uniwersalność też płaci brakiem miejsca w podstawowym składzie. Ale w odróżnieniu od "Jędzy" wszędzie jest pierwszym zawodnikiem do wejścia na plac: pierwszy za Rybusa, pierwszy za Piszczka, pierwszy za Kubę Błaszczykowskiego. On na mundialu pogra na pewno, jeszcze w fazie grupowej.

Meczem z Litwą w końcu przekonał mnie do siebie Jacek Góralski. Do tej pory kojarzył mi się raczej z... urwinogą. Czyli facetem, który był zapamiętany z tego, że w Białymstoku biegał za Vadisem Odjidją Ofoe i obrzydzał mu życie w meczu z Legią. Tymczasem powoli, powoli Góralski przestaje grać w kości, a zaczyna w piłkę. I to jest dobry kierunek. Kilka razy dał prostopadłą piłkę, potrafił nie spanikować gdy ma rywala na plecach i mądrze pograć z partnerami z drużyny. Na koniec trochę w jednej z akcji stracił koncentrację, ale generalnie występ na duży plus. Oczywiście cały czas musimy pamiętać, że to wszystko dzieje się na tle przesłabej Litwy. Gdybym jednak miał wybierać Krychowiakowi - bo jego Nawałka wystawi na pewno - partnera do gry defensywnej, to byłby to Góralski, a nie Linetty.

Ale zostawmy to wszystko na tydzień. Prawdziwe odpowiedzi dostaniemy dopiero na mundialu.

Pociąg już ruszył, "braciszek" siedzi w przedziale. Nie chcemy go niepokoić. Machamy mu na do widzenia i z uśmiechem trzymamy fason. "Dobrze będzie" – mruczymy pod nosem.

Dariusz Tuzimek,
autor publikuje w Futbolfejs.pl

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×