Z Moskwy Mateusz Skwierawski
Jeżeli pierwszą osobą, którą spotykasz w centrum prasowym, jest Ryan Giggs, obok miejsca, gdzie stoi twój komputer, facebooka na telefonie przegląda Mikael Silvestre, a po korytarzu z kubkiem kawy idzie Alan Shearer, to szybko dociera do ciebie, że dzieje się coś wielkiego. Mistrzostwa świata to nie tylko skupisko najlepszych drużyn (choć z małymi wyjątkami, o czym świadczy wynik spotkania Rosji z Arabią Saudyjską). Ogromne wrażenie robi przede wszystkim otoczka. Luis Figo, Roberto Carlos, Cafu, Didier Drogba, Samuel Eto'o i Xavi w jednym rzędzie na trybunach stadionu Łużniki, wnoszący Puchar Świata Iker Casillas, witający kibiców Luis Nazario de Lima Ronaldo, przemawiający z loży prezydent Władimir Putin czy dający show brytyjski gwiazdor muzyki pop Robbie Williams.
Gospodarzom zależało, żeby mundial otworzyć "na bogato", z przepychem i pokazać, że jego częścią chcą być najlepsi. Mimo politycznego bojkotu ceremonii otwarcia (zabrakło przywódców wielu państw, w tym Polski), spowodowanego atakiem na byłego rosyjskiego szpiega Siergieja Skripala i jego córkę, o który podejrzewa się Rosję, pierwszy dzień mundialu przebiegł wzorowo. Choć Rosjanie przed meczem otwarcia byli raczej smutni.
Wyznawcy Leo#prostozmistrzostw pic.twitter.com/0EtOBccs5q
— Mateusz Skwierawski (@MSkwierawski) 14 czerwca 2018
Dziwiły obrazki z okolic Placu Czerwonego, który opanowali wszyscy kibice, tylko nie fani Sbornej. Na dzień przed meczem z Arabią Saudyjską na mieście łatwiej było spotkać osobę z obcego kraju. Rosjanie nie chcieli wyróżniać się z tłumu, jakby w obawie przed wystawieniem się na śmieszność. Ci których udało nam się spotkać i porozmawiać mówili brutalnie: mamy słabą drużynę, słabego trenera, czeka nas kompromitacja. Dlatego centrum miasta zdominowali kibice z innych części świata. Piłkę kopali Brazylijczycy, jeden z Argentyńczyków grał na saksofonie, grupka kilkunastu Meksykanów opanowała ogródek restauracji i tańczyła w rytm muzyki puszczanej z przenośnego głośnika. W skrócie: wszyscy się bawili, cieszyli, i nie ważne czy byli to kibice silnych drużyn, czy tych skazanych na odpadnięcie już w fazie grupowej (jak Panamy, Iranu czy Kostaryki). Atmosfera dookoła turnieju była taka, jaką wymarzyli sobie gospodarze. Tylko, że w tych marzeniach zabrakło miejsca dla ich samych.
Rosjanie nawet mało entuzjastycznie przyjęli ceremonię otwarcia mistrzostw. Kilkunastominutowy występ Robbiego Williamsa i śpiewaczki operowej Aidy Garifulliny przyjęli z dystansem. Można było zauważyć, jak niektórzy kibice podpierali głowy okazując znudzenie. Choć ceremonia, poza małym skandalem, gdy Williams pokazał do kamery środkowy palec, zapewne odnosząc się do krytyków z Wysp, którzy zarzucali mu, że "sprzedał się Putinowi", była bardzo treściwa i efektowna. Boisko na niespełna pół godziny zamieniło się w scenę. Tam zobaczyliśmy mieszankę współczesności z klasyką. Muzykę electro przeplataną fragmentami baletu klasycznego i sztuki "Jezioro łabędzie".
Krótko, zwięźle, ładnie i przyjemnie. Zaczynamy mundial pic.twitter.com/S5G0671s4k
— Mateusz Skwierawski (@MSkwierawski) 14 czerwca 2018
Rosjanie potrzebowali jednak bodźca sportowego, by kompleksy minęły i można było pochwalić się tym najważniejszym w mistrzostwach, czyli wynikiem sportowym. 5:0 z Arabią nikt nie miał prawa się spodziewać. Po meczu w okolicach stadionu w końcu można było usłyszeć śpiewy gospodarzy i zobaczyć Rosjan, którzy trochę nie w swoim stylu, przyłączają się do grupek Latynosów, tańcząc i malując im na twarzach swoje barwy.
Dziś Rosja ma jednego bohatera: Stanisława Czerczesowa. "Sowiecki Sport" napisał wprost: "Stasiu, jesteś super!". A jeszcze kilka godzin temu gilotyna nad głową selekcjonera mocno się chwiała. - Rozmawialiśmy wieczorem, przed meczem. Stasiu był przekonany, że wygrają. Nie czuł presji, nie bał się kompromitacji. Niczego też sobie nie zakładał, że na przykład: muszą wyjść z grupy. On wie, z czym się boryka. Podstawowy problem: brakuje mu jakości piłkarskiej. Wypadło mu wielu kontuzjowanych zawodników. Ale wiedział jedno, był tego pewien: że z Arabią wygrają - mówi nam Radosław Gilewicz, były reprezentant Polski, który przyjaźni się z Czerczesowem.
A były trener Legii być może zaraz stanie się ulubieńcem najważniejszej osoby w Rosji. Gdy z gratulacjami zaraz po meczu dzwoni Władimir Putin, to musi być dobrze. Odetchnął trener, piłkarze, prezydent i kibice. W końcu można wyjść na ulice.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Gmoch wskazał, co piłkarze powinni robić przed meczem. "Trzeba ich zostawić"