Reprezentacja Japonii we wtorek rozpoczyna mistrzostwa świata 2018. Nasz grupowy rywal o godzinie 14 zmierzy się z Kolumbią w Sarańsku. Drużyna z Azji nie jest faworytem tego starcia, a jej sytuację skomplikowały przykre wydarzenia, które wydarzył się dzień wcześniej.
Wszystko zaczęło się od alarmu bombowego w ich hotelu. Na szczęście okazał się on fałszywy, ale i tak wszyscy najedli się strachu. - Alarm trwał chwilę, ale niektórzy moi zawodnicy są delikatni i nerwowi, przez co rano wyglądali na zmęczonych. Zakładam więc, że może to mieć na nich negatywny wpływ - komentuje selekcjoner Akira Nishino.
Większy wpływ na kondycję psychiczną Japończyków mogą mieć informacje, które dotarły do nich niedługo później. W ich rodzinnym kraju doszło do trzęsienia ziemi. Co najmniej trzy osoby zmarły, a kilkaset zostało rannych. Ci, którzy mają bliskich w Osace, zaczęli martwić się o losy bliskich.
- Psychika to coś, o co w tej chwili się martwię. Jako sztab szkoleniowy rozmawiamy z piłkarzami, by jak najszybciej uporać się z problemem - przyznaje trener Japończyków.
Selekcjoner przez dziewięć lat pracował w Osace i sam ma tam wielu znajomych. Z tego regionu pochodzi Keisuke Honda. Z kolei w miejscowych klubach grają Masaaki Higashiguchi oraz Hotaru Yamaguchi.
Japończycy turniej rozpoczynają od starcia z Kolumbią. Potem spotkają się z Senegalem, a na zakończenie fazy grupowej z Polską.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Dziennikarz z Senegalu podkreślił mocną stronę swojej kadry. "Możecie mieć kłopoty"