Mundial 2018: alarm bombowy i trzęsienie ziemi w ojczyźnie. Koszmarny dzień Japończyków
Selekcjoner reprezentacji Japonii obawia się o kondycję psychiczną piłkarzy przed pierwszym meczem na mundialu. Nasz grupowy rywal jednego dnia przeżył dwa wstrząsające wydarzenia.
Wszystko zaczęło się od alarmu bombowego w ich hotelu. Na szczęście okazał się on fałszywy, ale i tak wszyscy najedli się strachu. - Alarm trwał chwilę, ale niektórzy moi zawodnicy są delikatni i nerwowi, przez co rano wyglądali na zmęczonych. Zakładam więc, że może to mieć na nich negatywny wpływ - komentuje selekcjoner Akira Nishino.
Większy wpływ na kondycję psychiczną Japończyków mogą mieć informacje, które dotarły do nich niedługo później. W ich rodzinnym kraju doszło do trzęsienia ziemi. Co najmniej trzy osoby zmarły, a kilkaset zostało rannych. Ci, którzy mają bliskich w Osace, zaczęli martwić się o losy bliskich.
- Psychika to coś, o co w tej chwili się martwię. Jako sztab szkoleniowy rozmawiamy z piłkarzami, by jak najszybciej uporać się z problemem - przyznaje trener Japończyków.
Selekcjoner przez dziewięć lat pracował w Osace i sam ma tam wielu znajomych. Z tego regionu pochodzi Keisuke Honda. Z kolei w miejscowych klubach grają Masaaki Higashiguchi oraz Hotaru Yamaguchi.
Japończycy turniej rozpoczynają od starcia z Kolumbią. Potem spotkają się z Senegalem, a na zakończenie fazy grupowej z Polską.