Mundial 2018. Polska - Senegal. Szymon Mierzyński: Podróż (nie)sentymentalna. Wróciły najgorsze koszmary (komentarz)
Jeśli ktoś lubi podróże sentymentalne, to mecz Polska - Senegal (1:2) mógł go zabrać do 2002 roku w Korei Południowej i 2006 w Niemczech. Tyle, że to nie są miłe wspomnienia, a powrót do najgorszych koszmarów polskiej piłki.
W Moskwie kadra Adama Nawałki jako żywo przypominała drużyny sprzed kilkunastu lat. To byli Biało-Czerwoni grający bez pomysłu, bez ładu, słabo radzący sobie z presją i odstający od rywala nawet w najbardziej elementarnych aspektach - takich jak przygotowanie fizyczne.
Senegalczycy fajerwerków nie pokazali. Nie musieli, ani też nie mieli takiego zamiaru. Oddali nam piłkę, pozwolili prowadzić grę i - zupełnie inaczej niż wielu zakładało - nie dali się ponieść fantazji. Podeszli do nas z szacunkiem, wiedzieli, że przy wszystkich naszych mankamentach, możemy im zrobić krzywdę choćby błyskiem geniuszu Roberta Lewandowskiego.
Sygnał, że coś jest nie tak dał już towarzyski mecz z Chile (2:2) w Poznaniu. Wtedy koszmarna była druga połowa, w której nasi reprezentanci dali się stłamsić i sprawiali wrażenie zmęczonych. Adam Nawałka tłumaczył, że te problemy go nie dziwią, a forma jest szykowana na pierwszy występ mundialowy. Najwyraźniej jednak na zgrupowaniu w Arłamowie "dołożył do pieca" zbyt mocno i nie do końca trafił z obciążeniami, bo jego zawodnicy motorycznie byli od Senegalczyków wyraźnie gorsi. Tymczasem bez optymalnej dyspozycji fizycznej trudno nawet wykorzystać indywidualności.
Oczekiwanie na niedzielny mecz z Kolumbią przebiegnie w bardzo minorowych nastrojach, gdyż spotkanie w Moskwie nie dało nam żadnych powodów do optymizmu. Pozostaje tylko wierzyć, że w końcu przełamiemy impas w starciach o wszystko. Mamy w nich w końcu niemałe doświadczenie.