W Moskwie kadra Adama Nawałki jako żywo przypominała drużyny sprzed kilkunastu lat. To byli Biało-Czerwoni grający bez pomysłu, bez ładu, słabo radzący sobie z presją i odstający od rywala nawet w najbardziej elementarnych aspektach - takich jak przygotowanie fizyczne.
Senegalczycy fajerwerków nie pokazali. Nie musieli, ani też nie mieli takiego zamiaru. Oddali nam piłkę, pozwolili prowadzić grę i - zupełnie inaczej niż wielu zakładało - nie dali się ponieść fantazji. Podeszli do nas z szacunkiem, wiedzieli, że przy wszystkich naszych mankamentach, możemy im zrobić krzywdę choćby błyskiem geniuszu Roberta Lewandowskiego.
Ekipa Aliou Cisse nie olśniła, za to poustawiała wydarzenia na boisku tak, by to dla niej wszystko ułożyło się jak najlepiej. Nie ryzykowała wiele, dała tylko Polakom szansę popełnienia błędów i ci... nie zawiedli. Długo trwały dyskusje kto powinien zastąpić Kamila Glika, lecz jeśli komuś nie podobała się decyzja z wystawieniem od 1. minuty Thiago Cionka, to szybko został sprowadzony na ziemię błędem Jana Bednarka w drugiej połowie. Inna sprawa, że oba gole zrodziły się znacznie wcześniej. Najpierw Łukasz Piszczek koszmarnie stracił piłkę, a skoro już dał się wyprzedzić M'Baye Niangowi, trzeba było zastosować manewr z podwórka, sprowadzić przeciwnika do parteru i przerwać grę faulem. Przy drugiej bramce natomiast minę odpalił zupełnie nieodpowiedzialnym zagraniem Grzegorz Krychowiak. Szkoda, że w tak poważnej imprezie nasza kadra krzywdę robi sobie sama.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Wiemy, ile polscy kibice wydali na pobyt w Moskwie
Osobnym tematem jest postawa w ofensywie, której właściwie nie mieliśmy. Nie ma przypadku w tym, że największe zagrożenie (strzał Roberta Lewandowskiego z rzutu wolnego i gol Krychowiaka na 1:2) stwarzaliśmy po stałych fragmentach. Z gry nie byliśmy w stanie, bo nasi piłkarze wszystko robili wolniej niż rywal. Popełniali błędy techniczne, zbyt często grali w poprzek boiska, nie byli w stanie niczym zaskoczyć Lwów Terangi, bo odstawali od nich fizycznie.
Sygnał, że coś jest nie tak dał już towarzyski mecz z Chile (2:2) w Poznaniu. Wtedy koszmarna była druga połowa, w której nasi reprezentanci dali się stłamsić i sprawiali wrażenie zmęczonych. Adam Nawałka tłumaczył, że te problemy go nie dziwią, a forma jest szykowana na pierwszy występ mundialowy. Najwyraźniej jednak na zgrupowaniu w Arłamowie "dołożył do pieca" zbyt mocno i nie do końca trafił z obciążeniami, bo jego zawodnicy motorycznie byli od Senegalczyków wyraźnie gorsi. Tymczasem bez optymalnej dyspozycji fizycznej trudno nawet wykorzystać indywidualności.
Oczekiwanie na niedzielny mecz z Kolumbią przebiegnie w bardzo minorowych nastrojach, gdyż spotkanie w Moskwie nie dało nam żadnych powodów do optymizmu. Pozostaje tylko wierzyć, że w końcu przełamiemy impas w starciach o wszystko. Mamy w nich w końcu niemałe doświadczenie.