Mundial 2018. Dariusz Tuzimek: Mecz z Kolumbią oddzieli mężczyzn od chłopców. Dawać tego Glika! (felieton)

Newspix / LUKASZ SKWIOT/CYFRASPORT / Na zdjęciu: Robert Lewandowski (w środku)
Newspix / LUKASZ SKWIOT/CYFRASPORT / Na zdjęciu: Robert Lewandowski (w środku)

Mieliśmy drużynę jak ze snów, a tu nagle zobaczyliśmy zespół z nocnego koszmaru. Zawód, rozczarowanie, złość. Nie spodziewaliśmy się, że kwestia naszej przyszłości w rosyjskim mundialu tak szybko stanie na ostrzu noża.

Już niedzielny mecz z Kolumbią oddzieli mężczyzn od chłopców. Mundial to nie piaskownica, dla słabych nie ma miejsca na mistrzostwach świata. Słabi oglądają je w telewizji.

Rozmawiajmy o kadrze szczerze. Nie ma sensu pudrować katastrofy, jaka się reprezentacji Polski przydarzyła w spotkaniu z Senegalem. Bo powiedzieć, że to był słaby mecz "orłów Nawałki", to nic nie powiedzieć. Co teraz?

Po pierwsze dawać na boisko Glika! Że bark go boli? Szczerze mówiąc nic mnie to obchodzi. Niech gra! Przecież na Cionka patrzeć spokojnie nie można. Ten chłopak to... Jonasz jakiś jest, pechowiec, nieszczęśnik. Samobój czy jakaś inna plaga może się zdarzyć każdemu, ale... zwykle zdarza się jemu. To musi być jakieś przekleństwo czy inna "zemsta Faraona", albo kara dla nas za sztuczne naturalizowanie piłkarzy. No i paradoks, bo czy ktoś słyszał o takim przypadku, żeby mieć w reprezentacji Brazylijczyka - rodaka Neymara, Ronaldinho, Pelego, Zico, Socratesa i tysiąca innych czarodziejów futbolu - i akurat ten nasz Brazylijczyk jest największym drewniakiem w drużynie?

Choć akurat w wyścigu o "drewniane mistrzostwo świata" goni Cionka Grzegorz Krychowiak. Kilka dni temu, po meczu z Litwą, na łamach Futbolfejs.pl Krzysztof Budka napisał, że Krychowiak to dziś zawodnik, który gwarantuje nam jedno - kłopoty. Niestety, mój redakcyjny kolega miał rację. Krychowiak to na dziś "popłuczyny" po tym Krychowiaku, który grał w Sevilii.

ZOBACZ WIDEO "Milik krzyczał na Lewandowskiego, machał rękami"

Niestety, jemu samemu wydaje się - niesłusznie - że nic się nie zmieniło. Że tak samo piłkę odbiera (a nie odbiera), a nawet może ją rozgrywać (a nie może). On może być jedynie dobrym rzemieślnikiem, tylko musi mieć świadomość swoich ograniczeń. A zachowuje się tak, jakby tej świadomości nie miał. Więc - aktualnie - dobrym rzemieślnikiem też nie jest. Co on w Moskwie wyprawiał...

Spóźniał podania, wikłał się w niepotrzebne dryblingi, o których pojęcia nie ma. Po głupiej stracie w środku pola musiał tak faulować, że dostał żółtą kartkę, a jeszcze przed przerwą mógł złapać czerwoną.

To, co zrobił Krychowiak przy drugim golu dla Senegalu, to kryminał. Zagrał do tyłu takiego "koczkodana", że jak się w mojej młodości - w meczu na blokach - zrobiło takie podanie, to podchodził któryś ze starszych kolegów, nakopał delikwentowi w d… i kazał spieprzać w podskokach do domu. A tu Krychowiak gra taki "paździerz" na mistrzostwach świata...

Ktoś powie na obronę "Krychy", że on przecież strzelił gola? No tak, to prawda. Pierwszy komentarz jaki usłyszałem o tej bramce? "O... trafiło się ślepej kurze ziarno". Z grzeczności nie zaprzeczałem.

Krychowiak jest jednym z przykładów złej tendencji: Nawałka - podobnie jak wielu naszych wcześniejszych selekcjonerów - przywiązuje się do nazwisk. Na podobnej zasadzie, bo innego wytłumaczenia nie ma, zagrał w Moskwie Arkadiusz Milik. Wybór kompletnie nietrafiony. Milik był najgorszy w naszej drużynie, choć przecież konkurencja do tego "tytułu" była ogromna.

Milik wychodził w meczach sparingowych jako rezerwowy. Czuł, że stracił miejsce w drużynie. Być może to właśnie był powód, że na boisku zachowywał się tak, jakby wszystkim chciał udowodnić, że on na grę w podstawowej "jedenastce" jednak zasłużył. Napinał się niepotrzebnie, grał głupio, nerwowo, niecelnie, fatalnie strzelał. Jakby go dopadła ta sama choroba, co na Euro 2016.

Skrzydła? Opadły. Niestety, nie tylko przed telewizorami, ale i na boisku. Dawno nie było takiego meczu, w którym Kuba Błaszczykowski nie wygrałby żadnego pojedynku, a Kamil Grosicki przebił się może z jeden raz... Senegal to nie Litwa, więc przewagi nie robili także wahadłowi, którymi po przerwie stali się Maciej Rybus i Łukasz Piszczek.

Z wielką przykrością muszę stwierdzić, że na grę Piszczka - piłkarza przecież wielkiej klasy - nie dało się we wtorek spokojnie patrzeć. Błędy w ustawieniu, niewymuszone straty, niecelne podania i jeszcze dał się kompromitująco ograć przy pierwszym golu dla Senegalu. Piszczek ma za sobą kiepski sezon. Zmagał się z kontuzją, nierówną formą, niewiele zwojował z Borussią Dortmund. Niestety, Adam Nawałka pozostał ślepy i głuchy na wpadki Łukasza także w reprezentacji (kiepski mecz z Koreą Południową w Chorzowie, rażące błędy w ustawieniu). Wszystko, co złe w Piszczku, wylazło na wierzch już w pierwszym naszym meczu na mundialu. Łukasz w takiej dyspozycji nie ma prawa grać w podstawowej "jedenastce", niech się w niedzielę z Kolumbijczykami szarpie Bartosz Bereszyński.

Mecz z Senegalem przegraliśmy najpierw w głowie. Zdenerwowani, zagubieni, niepewni, bez pomysłu na grę. Piłkarze nie wytrzymali presji wielkiego turnieju. Bezradność naszej drużyny przypominała momentami ten koszmar z Kopenhagi, gdy Dania spuściła nam łomot wygrywając 4:0. Tyle tylko, że wtedy trafiliśmy na supermocną drużynę. Senegal taką na pewno nie był. Nasi rywale też - tak jak Polacy - byli chaotyczni, grali bez pomysłu i potrzebowali "prezentów" by nam strzelić gole.

Adam Nawałka ewidentnie nie trafił. To, że nie trafił ze składem, to pewne. Pytanie czy nie trafił też z przygotowaniem fizycznym, bo nasi mieli po obozie w Arłamowie odzyskiwać świeżość, ale boje się, że to nastąpi w... lipcu. Świeżość na plażach nie będzie im potrzebna.

Jednym z najcięższych grzechów w futbolu jest grzech zaniechania. Adam Nawałka i jego sztab taki grzech popełnili. Nie udało się wpuścić do kadry kilku młodych wilków, tak żeby konkurencja naciskała na "starych". Ale tak naprawdę naciskała! Nie ma lepszej motywacji do pracy niż strach przed rywalem do miejsca w składzie. Tymczasem u nas większość ról była rozdana już przed turniejem. Nie wierzę, że reprezentacja Polski jest tak słaba, jak to pokazała w meczu z Senegalem.

Zgubiliśmy szczelność w obronie, która była siłą biało-czerwonych na Euro 2016. Traciliśmy gole w eliminacjach, traciliśmy w meczach towarzyskich, tracimy teraz na rosyjskim turnieju. Co najgorsze Nawałka nie znalazł na to recepty. Czy ostatnią szansą na wyleczenie polskiej obrony jest wystawienie w niedzielę Kamila Glika? A co możemy stracić? Że nie zobaczymy Cionka? Bez żartów. To nie jest moment, by najlepszy garnitur trzymać w szafie, nawet jeśli nie jest w idealnym stanie.

Padło powyżej wiele gorzkich słów, ale reprezentacja na nie zasłużyła. Przez wiele lat chwaliliśmy piłkarzy i selekcjonera, więc teraz możemy też szczerze powiedzieć, że to co zobaczyliśmy w Moskwie, to totalna klapa. Oczywiście drużyna i trener zapracowali przez ostatnie lata na zaufanie. Dlatego nie skreślam tej reprezentacji, chcę tylko, żeby grała w piłkę. Zmarnować takie pokolenie - z najlepszym piłkarzem w historii polskiego futbolu w składzie - i nie wyjść z grupy, to byłby dramat. To są zbyt dobrzy piłkarze, z ogromnym potencjałem, choć obecnie uśpionym. Cała Polska przed telewizorami siedziała wkurzona, a na boisku ciężko było zobaczyć to wkurzenie ze strony piłkarzy.

Reprezentacja Polski potrzebuje przebudzenia i wstrząsu. Potrzebne są zmiany. Trzymanie się tych samych nazwisk skończy się szybkim powrotem do domu.

Mecz można przegrać, słabszy dzień zawsze może się trafić. Można być wolniejszym od rywala. Ale żeby naszej reprezentacji brakowało woli walki? Determinacji, jaką pokazała dopiero w ostatnich kilku minutach meczu? Czy nawet takiej - naturalnej dla tej drużyny - energii i przyśpieszenia? Kadra Nawałki za późno się obudziła. Potrzebuje mentalnego "gonga" na przebudzenie. Kilka roszad personalnych dobrze jej zrobi.

Mam nadzieję, że selekcjonera na takie ruchy stać. Jego poprzednicy wracali z wielkich turniejów pokonani, bo trzymali się tych samych nazwisk, tych swoich "żołnierzy", zamiast stawiać na tych, którzy są zdrowi i w formie. Bo ci ostatni dostawali w poprzednich turniejach szansę dopiero w tym trzecim meczu w grupie, tym o honor.

Czy choć raz Polak może być mądry przed szkodą?

Dariusz Tuzimek
Zobacz inne teksty autora

Źródło artykułu: