Lwy Atlasu, choć nie zdobyły punktów, to momentami zachwycały. Szczególnie w drugim spotkaniu z Portugalią (1:0).
Wprawdzie już w 4. minucie Manuel da Costa pozwolił Cristiano Ronaldo strzelić gola, ale potem Marokańczycy dominowali pod każdym względem. Zasiedzieli się na połowie mistrzów Europy, stworzyli mnóstwo dogodnych okazji i mogą mieć pretensje tylko do siebie, że nie wykorzystali przynajmniej jednej. Sam Medhi Benatia, lider obrony, pięciokrotnie mógł pokonać Rui Patricio. Druga sprawa, że golkiper Portugalczyków zaprezentował się świetnie, jego interwencja po strzale Younesa Belhandy może kandydować do parady turnieju.
Marokańczycy zostawili po sobie korzystne wrażenie, nawet lepsze niż niektóre zespoły ze zwycięstwami w pierwszej kolejce. Hakim Ziyech z Ajaxu Amsterdam, MVP sezonu holenderskiej Eredivise, potwierdził, że nie dostał nagrody za ładne oczy. Nordin Amrabat miał niespożyte siły, wrzucał na karuzelę Persów i Portugalczyków, ganiał po całej murawie i zupełnie nie przejmował się tym, że na inaugurację doznał wstrząśnienia mózgu, chwiał się na nogach i drugi mecz rozpoczął w kasku ochraniającym głowę. Wyraźnie musiał mu przeszkadzać, bo po kilku minutach wyrzucił go za linię i od razu wrzucił wyższe obroty.
Piłkarze Herve Renarda udowodnili, że nie bez przyczyny rywale obawiali się ich linii obrony. Benatia i koledzy zneutralizowali Ronaldo, poza sytuacją bramkową z 4. minuty tylko raz odpuścili krycie i lider Portugalczyków zagrał na wolne pole do Goncalo Guedesa. Obrońców wspomagał harujący na całym boisku Mbark Boussoufa.
Tak jak pechowo zaczęli turniej (0:1 z Iranem po golu samobójczym w doliczonym czasie gry), tak równie często brakowało im szczęścia przeciwko Portugalii. Byli lepsi w dwóch spotkaniach, oddali łącznie 29 strzałów, a jako pierwsi mogą bukować bilety powrotne. Futbol jest okrutny.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Polska - Senegal. Jest nadzieja w reprezentacji! "Wierzę, że to był wypadek przy pracy"