To było upokorzenie. Gdy w 31. minucie meczu z Japonią Jose Nestor Pekerman zdecydował się na przeprowadzenie zmiany i wzmocnienie środka pola, chyba nikt z kibiców reprezentacji Kolumbii nie spodziewał się, że z boiska zejdzie właśnie on. Piłkarz, który miał być jedną z gwiazd turnieju.
Juan Cuadrado zakończył jednak swój udział w spotkaniu już po dwóch kwadransach. Chociaż szkoleniowiec kadry zaskoczył, to zawodnik nie zrobił wiele, by pozostać na boisku. Nie przypominał siebie z ostatniego sezonu, gdy nie zawodził w barwach Juventusu. Mimo prześladujących go urazów strzelił 5 goli i zanotował 7 asyst.
Przez problemy z pachwiną nie grał od stycznia i wydawało się, że jego występ na mistrzostwach świata w Rosji stoi pod znakiem zapytania. Gdy skrzydłowy doszedł do siebie i wrócił na boisko, w Kolumbii odetchnięto z ulgą. Na turnieju miał stworzyć ofensywne trio z Jamesem Rodriguezem i Radamelem Falcao.
Jednak po przegranym spotkaniu z Japonią (1:2), w którym faworyci zaprezentowali się bardzo słabo, każdy z asów znalazł się w centrum krytyki. Jamesa nie widzą w podstawowym składzie na kolejny mecz nawet kibice, Falcao zanotował mniej więcej tyle samo udanych zagrań co Arkadiusz Milik przeciwko Senegalowi, a forma Cuadrado jest kwestionowana.
Dziennikarze z Ameryki Południowej przekonują, że forma 30-latka nie pozwala na wystawianie go w podstawowym składzie i nakazują wręcz Pekermanowi, by ten pozostawił go na ławce rezerwowych w najbliższym spotkaniu, które będzie dla nich starciem o być albo nie być.
- Czułem się naprawdę dobrze, moje zejście z boiska nie było spowodowane kontuzją. To była wyłącznie decyzja trenera - mówił po końcowym gwizdku podłamany Cuadrado. Mimo falstartu na pewno liczy, że w niedzielę znów pojawi się w pierwszej "11". Tego dnia jego rywalem będą obrońcy reprezentacji Polski.
Jeśli ktoś z nich nie zna atutów Kolumbijczyka, o nich wiele może im powiedzieć jego klubowy kolega, Wojciech Szczęsny. Cuadrado ma wręcz wszystkie najgorsze cechy dla swoich rywali - jest szybki, zwrotny, nisko trzyma się na nogach, świetnie drybluje i nie brakuje mu sił. A nawet jeśli, to dzięki determinacji umie wykrzesać z siebie potrzebne rezerwy.
Bez tej ostatniej cechy Cuadrado nie dotarłby na szczyt. Ogromny wpływ na jego życie, nie tylko piłkarskie, wywarła sytuacja z 1993 roku. Wówczas do domu jego rodziny wpadają uzbrojeni napastnicy. Padają strzały, ojciec rodziny umiera na miejscu. Jego 5-letni syn jest świadkiem całej tragedii. Chowa się pod łóżkiem, tylko dlatego nie ginie.
Tylko dzięki niezłomności i codziennym treningom udało mu się w końcu wydostać z biednej i pogrążonej w narkotykowym biznesie ojczyzny. Udinese, Fiorentina, następnie Chelsea. Tam przekonać się do niego nie mógł jednak Jose Mourinho i po kolejnych tygodniach siedzenia na ławce rezerwowych zwątpił.
Wtedy rękę do niego wyciągnął Juventus. Mistrz Włoch najpierw wypożyczył zawodnika na dwa lata, by w maju ubiegłego roku zdecydować się na wykupienie go za 20 milionów euro. Nikt dzisiaj w Turynie nie żałuje tych pieniędzy.
Mimo nieudanego występu z Japonią Jose Nestor Pekerman nie zamierza rezygnować ze swojego najlepszego skrzydłowego i Cuadrado ma pojawić się w podstawowej "11" na niedzielny mecz z Biało-Czerwonymi. Chociaż Kolumbia ma w swoim składzie Jamesa Rodrigueza, Radamela Falcao czy Carlosa Bacce, to zatrzymanie Cuadrado może być decydujące. Bez jego rajdów nasi rywale mogą być bezradni.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Polska - Kolumbia. Kazań gotowy na przyjazd Polaków. Zachwyca efektownymi muralami