Z Kazania Mateusz Skwierawski
Kolumbia zabunkrowała się 30 kilometrów od centrum Kazania, na obrzeżach miasta. Jej bazę pobytową w Savino Village tamtejsze media nazwały "El bunker" ze względu na odseparowanie od świata. Kompleks, w jakim drużyna Jose Pekermana mieszka, znany jest jako jeden z najlepszych ośrodków narciarskich na świecie. Latem przekształca się w ogromne pola golfowe. Od kilkunastu dni piłkarze z Ameryki Południowej w zasadzie nie muszą wyłączać żelazka idąc na trening. Wszystko mają pod nosem.
Kolumbijczycy pod względem logistycznym kapitalnie to sobie wykombinowali. Wszędzie mają blisko i oszczędzają siły na dalekie podróże. Począwszy od bazy treningowej, którą od hotelu dzieli niespełna kilometr, niecałe dwie minuty jazdy autokarem. Najmniej do przebycia mają również spośród wszystkich zespołów w grupie H. Łącznie w fazie grupowej mundialu muszą przemierzyć nieco ponad 1200 kilometrów. Dla porównania, drużyna Adama Nawałki, która na mecze dolatuje z Soczi, prawie siedem razy więcej.
Kolumbijczycy w stolicy Tatarstanu mają ciszę, bo to miejsce znacznie spokojniej znoszące mundial niż na przykład Moskwa. Choć są tu pewne zwyczaje, które powszechnie mogą budzić spore zaskoczenie (na przykład herbata podawana z masłem), nie ma tu jednak tysięcy fanów, korków, gwaru czy upału.
Do meczu z Polską, który kadra Pekermana zagra niemal u siebie, piłkarze Kolumbii podchodzą z dużym spokojem. Są uśmiechy na treningach, ale też i wyważone wypowiedzi. - Fanów, którzy w nas zwątpili, proszę o jedno: zaufanie. Nasze pragnienie wyjścia z grupy się nie zmieniło - przekonuje Abel Aguilar, jeden z liderów drużyny. Kibice chyba jednak nie odwrócili się od reprezentacji. W Kazaniu jest ich sporo, z miasta jeżdżą godzinę komunikacją miejską w okolice bazy pobytowej drużyn, by przed jej wejściem rozwiesić dużą flagę i pośpiewać.
ZOBACZ WIDEO Kadra Nawałki szykuje się do meczu z Kolumbią
I nawet internetowe groźby skierowane do Carlosa Sancheza nikogo w kadrze Kolumbii nie wytrąciły z równowagi. Pomocnik w meczu z Japonią (1:2) otrzymał czerwoną kartkę już w trzeciej minucie, a na Twitterze pojawił się wpis, że piłkarz powinien zostać zamordowany tak jak Andres Escobar w 1994 roku. Escobara za gola samobójczego w mistrzostwach świata zastrzelono w Medellin. - Nie warto się nawet odnosić do tak irracjonalnych wpisów. Nie traktujmy tego poważenie. To już inne czasy - mówi dziennikarz "El Colombiano" John Marin. Radio Blu potwierdziło, że organy ścigania zajęły się tą sprawą.
W rozmowie z kolumbijskimi dziennikarzami trudno zauważyć zwątpienie w drużynę. To zespół, który na ostatnich mistrzostwach świata w Brazylii doszedł do ćwierćfinału. Nikt nawet nie przewiduje, że drużyna Pekermana miałaby nie wyjść z grupy. - Jeśli się boisz, to zostań w domu. My się was nie boimy - mówi nam Juan Salvador Barcena z "Habla Deportes". - Mamy drużynę bardziej doświadczoną. Drużynę, która ma liderów będących w stanie zmotywować i pomóc reszcie zawodników. Takim kimś jest Falcao. Rozmawia, jest ostoją tej reprezentacji - opowiada.
Kolumbijczycy znają mocne i słabe strony Polaków nie tylko dzięki wielu analizom, ale też ze względu na grę z naszymi reprezentantami w jednym klubie. James Rodriguez wie z jakich sztuczek korzysta Robert Lewandowski, by strzelać gole dla Bayernu Monachium. Juan Cuadrado zna słabsze strony Wojciecha Szczęsnego z treningów w Juventusie. Falcao przekonał się z kolei, jak twardą skałą jest Kamil Glik, ale równie dobrze zdążył opatentować też, w jaki sposób ograć kolegę z AS Monaco. - Wiemy, że Polacy czekają na powrót Glika, żyją tym tematem. Z nim czy bez niego musimy Polskę pokonać. Albo my, albo oni - wznieca ogień Falcao jakby czując, że wszystko co kadra ma pod nosem, może jej zostać szybko zabrane.
Polska zmierzy się z Kolumbią w Kazaniu w niedzielę 24 czerwca o godzinie 20.