Mundial 2018. Znakomity mecz w Soczi, zwycięstwo "last minute" Niemców ze Szwedami!

Getty Images / Dean Mouhtaropoulos / Thomas Mueller (po lewej) i Marco Reus (po prawej)
Getty Images / Dean Mouhtaropoulos / Thomas Mueller (po lewej) i Marco Reus (po prawej)

Niemcy w meczu ze Szwecją w Soczi stali nad przepaścią i stracili równowagę, ale udało im się zrobić bezpieczny krok w tył. Ekipa Joachima Loewa wygrała 2:1, gola na wagę zwycięstwa strzelił - dosłownie - w ostatnich sekundach Toni Kroos!

Z Soczi Paweł Kapusta

Gdy Ola Toivonen w 32. minucie kopał piłkę nad Manuelem Neuerem, a ta frunęła prosto do bramki, niemieccy piłkarze musieli poczuć na karkach szorstki sznur szubienicy. Porażka ze Szwedami oznaczałaby przecież ich mundialową egzekucję, śmierć marzeń o obronie tytułu wyszarpanego przed czterema laty na brazylijskich stadionach. Aktualni mistrzowie świata ducha jednak nie wyzionęli, w Soczi wygrali 2:1. I to w jakich okolicznościach! Zwycięską bramkę zdobył z rzutu wolnego tuż przed końcem meczu Toni Kroos!

Napisać, że sadzając na ławce rezerwowych Samiego Khedirę oraz Mesuta Oezila Joachim Loew nikogo nie zaskoczył, to jak skłamać prosto w oczy. Po pierwszym, mundialowym meczu z Meksykiem (porażka 0:1) płonęły stosy stawiane przez kibiców i ekspertów, na stosach stała wspomniana dwójka. I Khedira, i Oezil to jednak zawodnicy-ulubieńcy niemieckiego selekcjonera. Grają zawsze i wszędzie, gdzie ogromna stawka. W sobotni wieczór trener posłał jednak do boju Sebastiana Rudego i Marco Reusa.

Piłkarz Bayernu miał drużynie zapewnić większą jakość w defensywie. Khedira najwięcej w kadrze dawał zawsze wtedy, gdy miał jeszcze za plecami jednego gracza bardziej defensywnego - jak Philipp Lahm czy Bastian Schweinsteiger. Gdy duet środkowych pomocników tworzą Khedira i Kroos, pojawia się czasem problem. Dokładnie jak w meczu z Meksykiem. Szybko trzeba było jednak plan na Szwedów edytować, bo twarz Rudego w 25. minucie zaliczyła nieprzyjemne spotkanie z butem rywala. Lekarze nie umieli zatamować krwawienia z nosa, na boisku pojawił się Ilkay Guendogan. Marco Reus, który tym razem zagrał od pierwszej minuty, miał z kolei wstrzyknąć w drużynę ofensywną energię.

Szwedzi z kolei na murawę w Soczi wybiegli w składzie, który tamtejsi kibice potrafiliby wyrecytować nawet obudzeni w środku nocy. Piłkarzowi roku w Szwecji Andreasowi Granqvistowi (po wielu latach zdetronizował Zlatana Ibrahimovicia) tym razem partnerował w środku obrony wracający po chorobie Victor Lindelof. Z przodu biegali Ola Toivonen oraz Marcus Berg.

Jeśli w Polsce mówi się o "obronie Częstochowy", to w szwedzkim przypadku broni się Malmoe? Karlskrony? A tak mniej więcej wyglądały początki pierwszej połowy i bardzo duża część drugiej. Niemcy zaoferowali niebywałą wręcz intensywność, kreowali raz po raz podbramkowe sytuacje. Próbowali Marco Reus, Julian Draxler... Trudno powiedzieć, ile witamin przygotował niemieckim zawodnikom ich sztab szkoleniowy, ale patrząc na ich grę - chyba trzeba je liczyć na wiadra.

Ustawieni bardzo wysoko Niemcy narażali się jednak na kontrataki. Po jednym z nich zrobiło się bardzo gorąco pod bramką Manuela Neuera. Marcus Berg znalazł się z nim w sytuacji sam na sam, ale zanim oddał strzał - wytrącił go z równowagi Jerome Boateng. Wydawało się, że Niemiec faulował, ale prowadzący te zawody Szymon Marciniak nie zdecydował się zagwizdać. Jeśli nie błąd polskiego arbitra, to na pewno gigantyczna kontrowersja. Czołówki szwedzkich gazet na pewno będą o tym krzyczeć.
Chwilę później było jednak 1:0 dla Szwecji. Podawał Viktor Claesson, a wspaniałym lobem popisał się Toivonen. Do przerwy - prowadzenie Szwedów. Druga część gry rozpoczęła się znakomicie dla Niemców. Timo Werner pognał do linii końcowej, wrzucił piłkę, a do bramki skierował ją kolanem Marco Reus. Napór faworytów był ogromny, ale gola na wagę zwycięstwa udało im się zdobyć dopiero w momencie, gdy wszyscy myśleli, że jest już po wszystkim. Z boku pola karnego Niemcy wykonywali rzut wolny.  Piłkę zagrał, króciutko Reus, a Toni Kroos strzelił w dalszy róg bramki w okienko, gdy do końca meczu zostało kilka sekund. 2:1. Szok! Koniec!

"Nie płacz dziecko, to jest tylko futbol!" - chciałoby się powiedzieć dziewczynce ze Szwecji tonącej we łzach tuż po ostatnim gwizdku. Szwecja będzie jednak płakać nad swoją drużyną. Bo na porażkę nie zasłużyła.

Ostatnia kolejka, w której rozstrzygnie się sprawa awansu do fazy pucharowej - w środę. Niemcy zagrają z Koreą. Szwedzi z Meksykiem.

Niemcy - Szwecja 2:1 (0:1)
0:1 - Ola Toivonen 32'
1:1 - Marco Reus 48'
2:1 - Toni Kroos 95'

Składy:

Niemcy: Manuel Neuer - Joshua Kimmich, Antonio Ruediger, Jerome Boateng, Jonas Hector (87' Julian Brandt) - Sebastian Rudy (31' Ilkay Guendogan), Toni Kroos - Thomas Mueller, Julian Draxler (46' Mario Gomez), Marco Reus - Timo Werner.

Szwecja: Robin Olsen - Mikael Lustig, Victor Lindelof, Andreas Granqvist, Ludwig Augustinsson - Viktor Claesson (74' Jimmy Durmaz), Sebastian Larsson, Albin Ekdal, Emil Forsberg - Marcus Berg (90' Isaac Kiese Thelin), Ola Toivonen (77' John Guidetti).

Żółte kartki: Jerome Boateng (Niemcy) - Albin Ekdal (Szwecja).

Czerwona kartka: Jerome Boateng (za drugą żółtą kartkę).

Sędzia: Szymon Marciniak (Polska).

ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Polska - Kolumbia. Jan Szczęsny: Gdyby Nawałka postawił na Fabiańskiego, trochę skrzywdziłby Wojtka

Źródło artykułu: