Mundial 2018. Niemcy po Szwecji, czyli ruszyła maszyna

- Wiem, że byliśmy mocno krytykowani i niektórzy pewnie by się cieszyli, gdyby nie udało nam się dzisiaj wygrać, ale niestety ich zawiedliśmy - mówił po meczu ze Szwecją strzelec gola na 2:1, Toni Kroos. Niemcy wygrali i wrócili na poprawną ścieżkę.

Paweł Kapusta
Paweł Kapusta
Toni Kroos Getty Images / Michael Steele / Na zdjęciu: Toni Kroos
Z Soczi Paweł Kapusta

Niemcy byli w sobotę o krok od wypadnięcia za turniejową burtę, w meczu o wszystko przegrywali już przecież 0:1, ale w ostatniej chwili udało im się wskoczyć do odjeżdżającego pociągu. Tuż po przerwie wyrównał Marco Reus, sekundy przed końcem spotkania gola na 2:1 strzelił z rzutu wolnego Toni Kroos. Niemcy, choć byli na musiku i trzy punkty musieli wydzierać Szwedom z gardeł w dramatycznych okolicznościach, mogą być zadowoleni nie tylko z wyniku. Takie mecze i takie zwycięstwa budują drużynę.

- Znów mieliśmy fazy meczu, w których graliśmy znakomicie, a jedyne, czego nam brakowało, to skuteczności pod bramką - mówił dziennikarzom Toni Kroos. Mówił długo i ciekawie, podgryzał malkontentów, wysyłał ironiczne komunikaty do krytykujących drużynę ekspertów. - Po pierwszym meczu byliśmy mocno krytykowani. Czasem słusznie, czasem niesłusznie. Pewnie niektórzy by się cieszyli, gdyby nie udało nam się wygrać ze Szwecją. Niestety ich zawiedliśmy. Trzeba mieć jaja, żeby drugą połowę zagrać tak, jak nam się udało. Z gola jestem niezwykle zadowolony, ale straconą bramkę też zapisuję na swoje konto. Gdy się jednak zalicza w meczu 400 podań, mogą się zdarzyć dwa niedokładne. Po jednym z nich Szwedzi strzelili gola - dodawał piłkarz Realu Madryt.

Obserwując mecze Niemców na mundialu można odnieść wrażenie, że jedyne, czego im brakuje, to bramkostrzelny, skuteczny napastnik. W starciu z Meksykiem aktualni mistrzowie świata wykreowali prawie 30 okazji i nie strzelili ani jednego gola. Ze Szwedami szans było prawie 20, ale ani Timo Werner, ani wprowadzony po przerwie Mario Gomez, nie zdołali jednak wpisać się na listę strzelców. Mimo że przecież okazje mieli. Napastników musieli znów wyręczać pomocnicy. - Najważniejsze, że udało się strzelić dwa gole i wygrać. Skuteczność jeszcze przyjdzie. Przed nami kluczowy mecz z Koreą. Musimy się teraz zregenerować i za kilka dni zapewnić sobie awans - mówił WP SportoweFakty Marco Reus.

Był tylko jeden piłkarz, który stadion w Soczi opuszczał z wyraźnie zirytowaną miną. To Sami Khedira, który w kadrze Joachima Loewa odgrywa zazwyczaj kluczową rolę. Po meczu z Meksykiem selekcjoner zdecydował się jednak usadzić go na ławce rezerwowych. Zamiast niego biegał od pierwszej minuty po boisku Sebastian Rudy. A gdy piłkarz Bayernu nie mógł kontynuować gry przez kontuzje, do boju posłany został Ilkay Guendogan. Decyzje personalne przed i w trakcie spotkania ze Szwecją były dla Khediry jak wotum nieufności.
Niemcy będą pewni awansu do fazy pucharowej turnieju, jeśli wygrają w środę z Koreą Południową. A jeśli tak się stanie, aktualni mistrzowie świata trafią w kolejnej rundzie na przeciwka z grupy E. A w niej lideruje aktualnie Brazylia. Do rewanżu za pamiętne 1:7 sprzed czterech lat może więc dojść więc bardzo szybko.

ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Kolumbia pewna zwycięstwa z Polską. "Czują się faworytem"
Czy reprezentacja Niemiec obroni w Rosji tytuł mistrza świata?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×