Mundial 2018. Koniec ery reprezentacji Polski w mieście bohaterów

Reuters / Maxim Shemetov / Wołgograd Arena
Reuters / Maxim Shemetov / Wołgograd Arena

Pomalowane drzewa, pomalowane chodniki, nowy asfalt, nowe hotele, nowy stadion - miasto, które kiedyś było ruiną, dziś odżywa. Zupełnie odwrotnie, niż nasza reprezentacja.

W tym artykule dowiesz się o:

Z Wołgogradu Mateusz Skwierawski

W sierpniu 1942 roku po ataku dwóch tysięcy niemieckich bombowców Stalingrad (tak Wołgograd nazywał się do 1965 roku) w 80 procentach zamienił się gruzowisko. Jedna z największych i najkrwawszych bitew w historii II wojny światowej zakończyła się jednak porażką oddziałów III Rzeszy. Triumfował Józef Stalin, jeszcze dziś w świadomości wielu Rosjan zbawca Europy, który rozprawił się z faszyzmem.

Mistrzostwa świata dla ludzi spoza Rosji mają zmienić skojarzenia ludzi związane z tym krajem. Tutejszym zależy, by obcokrajowcy zapamiętali Wołgograd jako miasto pokojowe, a nie krwawe (podczas bitwy zginęło ok. 2 miliony ludzi), w którym można wypocząć i miło spędzić czas. Na mapie kraju to miejsce wyjątkowe i dumne. To dlatego Wołgograd jest jednym z jedenastu miast, które goszczą mundial. Rosja nie mogła zapomnieć o "gorod gieroj" - czyli mieście bohaterów.

Choć nie jest to miejsce piękne, bo może odstraszać ogromnymi, obdrapanymi blokami czy opustoszałymi i niszczejącymi fabrykami, to dzięki mundialowi zyskało wiele. Jeszcze kilka miesięcy przed mistrzostwami świata port lotniczy pod Wołgogradem stanowił zaledwie jeden mały budynek. Dziś funkcjonuje już duża przeszklona hala, jest nowy pas startowy. Zaraz po wyjściu z budynku widzimy nowy asfalt, którym w komfortowych warunkach dojedziemy do centrum. O takich błahostkach mieszkańcy mogli wcześniej pomarzyć.

Nowych lub wyremontowanych dróg jest teraz prawie 300 kilometrów. Mieszkańcy mogą korzystać z ponad dwustu niskopodłogowych autobusów. Powstało też jedenaście nowych hoteli, trzy nowoczesne ośrodki treningowe. I stadion Wołgograd Arena, oddany do użytku w tym roku, położony nad samą rzeką Wołgą. Obiekt może pomieścić 45 tysięcy widzów, kosztował ok. 270 milionów euro. Kibice zobaczą tu cztery mecze mistrzostw, w tym Polski z Japonią.

ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Afera alkoholowa w reprezentacji Polski? Kamil Glik: To ohydne kłamstwo! Wstyd, że ktoś coś takiego napisał

Bez mundialu Wołgograd na taką przebudowę nie mógłby liczyć. Merowi miasta bardzo zależało, by przygotować się perfekcyjnie i zrobić wrażenie na przyjezdnych. W głównych punktach Wołgogradu zobaczymy pomalowane do połowy na biało drzewa i chodniki. Jesienią tak nie było. To zwyczaj znany z ery komunizmu, gdy podczas pochodów pierwszomajowych przystrajało się najważniejsze punkty miasta.

Można powiedzieć, że Wołgograd dzieli się na dwie części. Jedna jest mniej wystawna. To głównie szare blokowiska i zakłady: metalurgiczny czy fabryka traktorów. Wizytówką dla kibiców mają być okolice stadionu. I tak w rzeczywistości jest: niedawno powstałe bulwary, odnowione muzea, park. Wiele zostało podporządkowane mistrzostwom. Na czas turnieju FIFA zaleciła nawet, by ograniczyć pracę fabryk po to, aby dym z kominów nie dolatywał w okolice stadionu.

Obiekt, na którym Polska rozegra ostatni mecz z Japonią (czwartek godz. 16.00), kształtem trybun przypomina Stade Velodrome w Marsylii. Dwa lata temu kończyliśmy na tamtym stadionie mistrzostwa Europy, po historycznym występie we Francji. Nasza kadra była po gruntownej renowacji. Dziś, tak jak kiedyś Stalingrad, jest w ruinie.

Komentarze (0)