Miniona niedziela była niezwykle udana z punktu widzenia brytyjskiego kibica. W swoim drugim meczu na mundialu w Rosji reprezentacja Anglii pokonała bezradną Panamę aż 6:1, a hat-trickiem popisał się najlepszy strzelec turnieju Harry Kane. Kilka godzin później po zwycięstwie w Grand Prix Francji prowadzenie w MŚ Formuły 1 objął Lewis Hamilton.
- Szczerze mówiąc nie widziałem meczu - opowiada Hamilton. - Gdy wszedłem do garażu i założyłem kask to udało mi się jedynie dostrzec, że prowadzimy już 6:0 - dodał Brytyjczyk, który liczy na jak najlepszy rezultat swoich rodaków, czekających na kolejny Puchar Świata od 1966 roku.
- Nie wiem czy kraj poradziłby sobie z tym, że zostaniemy mistrzami świata, ostatnio było to przecież tak dawno temu - żartował lider zespołu Mercedesa w Formule 1. - Jeśli uda nam się zrobić to ponownie w tym roku, to nastąpi chyba trzęsieni ziemi na Wyspach. Nie mogę zrozumieć, dlaczego nie mamy na koncie większej liczby tytułów. W kraju jest przecież tylu utalentowanych piłkarzy - zastanawiał się aktualny mistrz F1.
Hamilton jako dziecko z uwagą śledził rozgrywki o najważniejsze trofeum w międzynarodowym futbolu. - Zbierałem uporczywie naklejki do albumów i zawsze miałem nadzieję, że kolejny turniej jest tym, w którym wreszcie nam się uda. Niestety zawsze coś zawiodło - wspomina 33-latek, który jako młody chłopak przed rozpoczęciem kariery w sportach motorowych grał w piłkę nożną. Gdy na poważnie zajął się wyścigami, przerwał treningi, by nie narażać się na kontuzję.
Reprezentacja Anglii rozegra swój ostatni meczu fazy grupowej w czwartek 28 czerwca. Ich rywalem będzie Belgia, która podobnie jak "Synowie Albionu" ma na koncie komplet 6 punktów. Spotkanie wyłoni zwycięzcę grupy G, który w fazie 1/8 finału zagra z drugim zespołem "polskiej grupy" - Japonią, Senegalem lub Kolumbią.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Łukasz Fabiański: Chcemy sprawić chociaż odrobinę radości kibicom