Mundial 2018. Triumf na pocieszenie. Tunezyjczycy ściągnęli Panamczyków na ziemię

PAP/EPA / RUNGROJ YONGRIT / Na zdjęciu: piłkarze reprezentacji Tunezji
PAP/EPA / RUNGROJ YONGRIT / Na zdjęciu: piłkarze reprezentacji Tunezji

Panamczycy i Tunezyjczycy wiedzieli, że jadą do domu, ale nie wyszli na murawę za karę i zostawili mnóstwo sił na murawie. Lepsi okazali się piłkarze z Afryki, którzy wygrali spotkanie na MŚ po raz pierwszy od 40 lat (2:1).

Panamczycy grali o spełnienie marzeń swoich i rodaków. Niespecjalnie przejęli się laniem 1:6 od Anglików i pożegnaniem z turniejem, im wystarczył ten jeden, debiutancki gol na MŚ. Skoro udało się znaleźć drogę to siatki, to może czas na premierowe zwycięstwo? Po pierwszej połowie absolutni nowicjusze mogli realnie myśleć o sukcesie. Z ich punktu widzenia niebywałym, wyśnionym.

Roman Torres, człowiek od zadań specjalnych, ojciec awansu na mundial, znowu doprowadził swój kraj do euforii. Stoper zapędził się w pole karne, wypracował dobrą pozycję Jose Luisowi Rodriguezowi i po chwili szalał razem z kolegami. Strzał Panamczyka odbił się od Yassine'a Meriaha i minął bezradnego Aymena Mathlouthiego.

Bramka pobudziła Tunezyjczyków, teoretycznie lepszych (21. miejsce w niemiarodajnym rankingu FIFA), ale do momentu utraty gola zupełnie bezpłciowych. Naim Sliti przyjmował piłki w buraki, Fakhreddine Ben Youssef "machnął" się w polu karnym, dośrodkowania latały na wysokości trzeciego piętra. Sam Wahbi Khazri sprawy nie załatwił. Dopiero tuż przed przerwą Orły Kartaginy zaniepokoiły Jaime Penedo. Khazri próbował dwa razy, za pierwszym podejściem strzał zatrzymał się w gąszczu nóg, poprawkę z linii bramkowej wybił nie kto inny jak Torres. Panamski "Mop Man", najcięższy uczestnik MŚ, zwrotny jak wóz z węglem, ale ambicją nadrabiający wszelkie braki.

Lider i kapitan tuż po przerwie ucierpiał w jednym ze starć, z grymasem bólu opuścił murawę i zostawił kolegów na pastwę losu. Wtedy Tunezyjczycy remisowali już 1:1, chwilę wcześniej wzorcową akcję wykończył Ben Youssef, czyli ten piłkarz, który z powodu plagi kontuzji wśród bramkarzy miał zostać wpisany do protokołu jako... rezerwowy golkiper.

ZOBACZ WIDEO Kadra podzielona przez Lewandowskiego? Boniek w wywiadzie nie pozostawił wątpliwości

Bez Torresa Panamczycy przestali nadążać za rywalami. Khazri, Ben Youssef i skrzydłowy zadomowili się w ich polu karnym, w końcu zaczęli prezentować się na miarę potencjału. Khazri, przy asyście Oussamy Haddadiego, podwyższył prowadzenie.

Drużyna z Ameryki Środkowej walczyła jednak do upadłego. Na boisku pojawił się ich legendarny strzelec Luis Tejada i sprawdzał bardzo niepewnego Aymena Mathlouthiego, zadziwiał Rodriguez, kapitalną bramkę, nieuznaną po faulu, zdobył Edgar Barcenas. Wynik jednak się nie zmienił, Panamczycy i tak na zawsze pozostaną bohaterami w swoim kraju.

Panama - Tunezja 1:2 (1:0)
1:0 - Yassine Meriah 33' (sam.)
1:1 - Fakhreddine Ben Youssef 51'
1:2 - Wahbi Khazri 66'

Panama: Jaime Penedo - Adolfo Machado, Roman Torres (56' Luis Tejada), Fidel Escobar, Luis Ovalle, Gabriel Gomez, Ricardo Avila (80' Abdiel Arroyo), Anibal Godoy, Edgar Barcenas, Jose Luis Rodriguez, Gabriel Torres (46' Harold Cummings).

Tunezja: Aymen Mathlouthi - Hamdi Naguez, Rami Bedoui, Yassine Meriah, Oussama Haddadi, Ferjani Sassi (46' Anice Badri), Ellyes Skhiri, Ghaylen Chaaleli, Fakhreddine Ben Youssef, Wahbi Khazri (89' Bassem Srarfi), Naim Sliti (76' Ahmed Khalil).

Żółte kartki: Avila, Gomez (Panama) oraz Sassi, Badri, Chaaleli (Tunezja).

Sędzia: Nawal Shukralla (Bahrajn).

Komentarze (0)