Autostrada A4, lotnisko w Balicach, las. Jadąc z południowo-zachodniej części Krakowa z każdym kilometrem potęguje się wrażenie, że wielkomiejski klimat zostaje gdzieś daleko w tyle. Mimo że jedzie się nie dłużej niż pół godziny. Wąwóz Kochanowski, kilka malutkich wiosek i wreszcie droga krajowa. Skręt w prawo i... zaskoczenie.
Ryneczek, kościółek z dziedzińcem, zadbane alejki i ławki, mały bazar, na którym starsza pani sprzedaje warzywa mimo ulewnego deszczu. Do tego kilka sklepików. Ludzie mili, nie patrzą podejrzliwie na obcych. Rudawa liczy tylko 1800 mieszkańców.
W centrum poczta, sołtysówka, przystanek, a obok spora budowa. Widać, że rozpoczęta niedawno. Powstanie tutaj centrum kultury. Mieszkańcy mówią o nim z ożywieniem. Wreszcie będą mieć miejsce spotkań z prawdziwego zdarzenia. Może nawet tam Nawałka, ich sąsiad, opowie im, co nie zagrało w Rosji, dlaczego jego reprezentacja zaliczyła taką klapę.
Jeden trener, dwa kółka i jedenaście panienek
Do niedawna standardowym widokiem w Rudawie był przejeżdżający na rowerze selekcjoner. Rzadko robi zakupy w centrum, raczej nie udziela się aktywnie w lokalnej społeczności, ale kiedy zobaczy kogoś znajomego, chętnie rozmawia.
Mieszka kilkaset metrów od centrum w niewyróżniającym się, gustownym, ale raczej skromnym domu. Prowadzi do niego wąska dróżka otoczona zielenią.
- Widzę, że na konferencjach z dziennikarzami jest spięty. Podchodzi do mediów z dystansem. Jest zupełnie inny, kiedy rozmawia z sąsiadami. Otwarty, miły. Ani trochę mu nie odbiło, jeśli o to pan pyta. Znam go od małego, jego rodziców też. W ogóle się nie zmienił - przekonuje mężczyzna w średnim wieku.
- Ludzki gość! - rzuca z uśmiechem robotnik z ekipy remontowej obok sołtysówki.
Podobne zdanie o Nawałce mają panie sprzedające w sklepie spożywczym. - Rzadko robi u nas zakupy, ale widuję go, jak jeździ na rowerze z żoną. Zarówno on, jak i jego rodzina, to uprzejmi i normalni ludzie.
Mieszkańcy Rudawy stoją murem za selekcjonerem. - Jak piłkarze kręcą się po boisku i rozglądają na prawo i lewo, zamiast grać, to nic dziwnego, że ponoszą porażki. Czasami stali jak panienki. Nie można całej winy zwalać na trenera. Cóż on sam miał zrobić?! - grzmi napotkany mężczyzna.
Powitania nie będzie
Marcin Cieślak, sołtys Rudawy potwierdza, że w rozmowach z Nawałką nie czuć dystansu. Ludzie chętnie podchodzą do selekcjonera, aby choć zamienić kilka zdań, sam też czasem zagai rozmowę.
- Nie dziwię się, że dla mediów jest mało dostępny. Przed mundialem mówił niewiele. I bardzo dobrze. Porażki kadry w Rosji to nie wina selekcjonera. Kilku zawodników było po kontuzjach, część nie grała w klubach. Połowa tych chłopaków nie powinna grać w kadrze, choć to oczywiście nie ich wina. Problem jest złożony.
Tkwi w szkoleniu młodzieży. A właściwie w jego braku. Według sołtysa poprzednie zarządy Polskiego Związku Piłki Nożnej nie stworzyły odpowiedniego systemu, który krok po kroku, doprowadziłby dzieci z lokalnych klubów do reprezentacji.
- Według rządzących, najlepiej, żeby powstawały szkółki, a główny trener był biznesmenem, który będzie brać po sto czy dwieście złotych od rodziców. Nie tędy droga. Samorządy próbują wspierać kluby, ale system powinien być stworzony odgórnie. Jeśli na tym poziomie nie zadbamy o piłkę nożną, to o dobrej reprezentacji możemy zapomnieć.
Zainteresowanie futbolem w Rudawie jest ogromne. Sołtys stworzył na mundial specjalną strefę kibica. Mogła pomieścić trzysta osób. Tymczasem przyszło ponad tysiąc! Większość to rodziny z dziećmi.
Cieślak ma plan zorganizowania w Rudawie fanklubu reprezentacji. - Powitania trenera po mundialu nie będzie, ale pogratulujemy mu całokształtu osiągnięć trenerskich, a poza tym przywitanie nie byłoby dla niego komfortową sytuacją. On w Rudawie chce odpoczywać. I my mu to zapewnimy.
ZOBACZ WIDEO Zaskakujące sceny na lotnisku. Kibice podziękowali piłkarzom reprezentacji Polski
Naprawdę t Czytaj całość