Mundial 2018. Ślad po igle na ręce rosyjskiego piłkarza. To zdjęcie wywołało potężne kontrowersje

Getty Images / Ślad po igle na lewej ręce Artioma Dziuby wywołał spore kontrowersje po meczu Rosja-Hiszpania podczas MŚ 2018
Getty Images / Ślad po igle na lewej ręce Artioma Dziuby wywołał spore kontrowersje po meczu Rosja-Hiszpania podczas MŚ 2018

Mołdawskie media uznały, że to dowód na doping w zespole Stanisława Czerczesowa, szef amerykańskiej agencji antydopingowej dodał, iż Moskwa właśnie w ten sposób śmieje się z całego świata.

[tag=43066]

Artiom Dziuba[/tag] po niespodziewanej wygranej Rosji z Hiszpanią w 1/8 finału mistrzostw świata znalazł się w centrum zainteresowania. I to nie dlatego, że dał "Sbornej" wyrównanie (strzałem z rzutu karnego) w regulaminowym czasie gry i tym samym umożliwił rozegranie dogrywki, a potem zwycięskiej serii rzutów karnych. Stał się "bohaterem" przekazów medialnych w różnych częściach świata przez pewien szczegół na jego lewej ręce.

Przeglądając zdjęcia z tego meczu nie jest trudno zauważyć, że Dziuba ma ślad po igle. Biorąc pod uwagę wydarzenia z ostatnich lat (dyskwalifikacje rosyjskich sportowców igrzysk olimpijskich, mistrzostw świata w różnych dyscyplinach - wszystko spowodowane aferą dopingową), nie może dziwić, że w przestrzeni publicznej pojawiło się błyskawicznie pytanie: czy rosyjscy piłkarze stosują niedozwolone środki?

Zobaczcie sami.

Mołdawia zareagowała jako pierwsza

Pierwsi larum podnieśli dziennikarze z Mołdawii. Na linii Mołdawia-Rosja iskrzy od lat: i nie chodzi o rywalizację sportową a sprawy polityczne (Rosja stara się w zarodku ucinać europejskie dążenia Mołdawii). Atmosfera jest gęsta, a dziennikarze obu krajów wykorzystują każdą okazję do wbicia szpili rywalowi. Nie inaczej było teraz.

"Doping", "narkotyki", "skandal" - pisali Mołdawianie. Sprawa zrobiła się tak poważna, że oficjalnie głos zabrał lekarz rosyjskiej kadry, Eduard Bezugłow. - Aby kontrolować stan piłkarzy, musimy mieć wgląd do różnych parametrów hematologicznych - wyjaśnił. - Dlatego regularnie pobieramy zawodnikom krew, nie tylko z palca, ale również z żył. To są standardowe procedury, które zapobiegają kontuzjom, przemęczeniu i obniżenia formy fizycznej.

ZOBACZ WIDEO Reprezentanci Polski żegnają selekcjonera. "Czy to szczere? Nie wiemy, co stało się w Rosji"

Wyjaśnienie dość logiczne, które powinno zamknąć sprawę. Nie zamknęło. Oliwy do ognia dolał szef amerykańskiej agencji antydopingowej, Travis Trygar. Na łamach US Today powiedział: - To jest farsa. Wiemy na pewno, że rząd Rosji po otrzymaniu prawa do organizacji igrzysk olimpijskich w Soczi, w 2014 roku, podjął decyzję o stosowaniu dopingu i przy okazji fałszowaniu wyników badań u swoich sportowców. Wszystko po to, aby zdobyć jak największą liczbę medali, co miało spowodować wzrost dumy narodowej u mieszkańców tego kraju. To, co powiedziałem, jest niezaprzeczalne i udowodnione.

To nie koniec słownej tyrady Trygara. - Teraz Rosja znów jest gospodarzem kolejnej wielkiej imprezy sportowej. Oni znów zrobią wszystko, aby osiągnąć sukces, stosując niedozwolone chwyty. Jeżeli uwierzymy, że Rosjanie nie stosują dopingu podczas MŚ, to będziemy głupcami. Oni po prostu śmieją się nam za plecami - dodał.

Rosja ma problem z dopingiem

Wypowiedź Trygara została zauważona w mediach rosyjskich. - To człowiek, który nas atakuje od pewnego czasu, zażądał nawet od FIFA totalnej kontroli dopingowej w rosyjskim futbolu - można przeczytać.

- Jego słowa są pragnieniem, aby znaleźć skandal dopingowy tam, gdzie go nie ma - napisał dziennikarz Witalij Tagore w portalu wek.ru.

Trygar swoje wątpliwości opiera na dopingowej aferze w rosyjskim sporcie, która ujrzała światło dzienne dzięki byłemu szefowie moskiewskiego laboratorium, w którym były badane próbki pobierane u rosyjskich sportowców. Grigorij Rodczenkow uciekł z Rosji i powiedział światu o procederze stosowania dopingu u rosyjskich sportowców, na niewyobrażalną skalę.

Czarę goryczy przelał raport Richarda McLarena ze Światowej Agencji Antydopingowej (WADA), który obnażył oszustwa dopingowe Rosjan. Zdaniem prawnika w programie tuszowania dopingu w Rosji uczestniczyło ministerstwo sportu, komisja antydopingowa i służby specjalne. W latach 2011-2015 z tego programu skorzystało ponad 1000 sportowców z 30 różnych dyscyplin. Raport McLarena przyczynił się do tego, że zawodników zza naszej wschodniej granicy nie było podczas ostatnich IO: ani w Rio de Janeiro (2016), ani w Pjongczangu (2018).

Rodczenkow twierdzi, że afera dopingowa dotyczy również piłkarzy reprezentacji Rosji. - W tej dyscyplinie też był problem z niedozwolonymi środkami - powiedział.

Smaczku dodaje fakt, że dziennikarze niemieckiej stacji telewizyjnej ARD dotarli do informacji, że WADA skonfiskowała w laboratorium w Moskwie 155 próbek pobranych u rosyjskich piłkarzy. Próbki zostały przekazane do FIFA i… Słuch o nich zaginął. Niemieccy dziennikarze wystosowali przed trwającym mundialem zapytanie do międzynarodowej federacji piłkarskiej w tej sprawie. Odpowiedzi się nie doczekali.

Jedynie - przy innej okazji - przyciskany do muru szef FIFA, Gianni Infantino, rzucił: - Gdybyśmy mieli poważne problemy z dopingiem w tej dyscyplinie, to już teraz wiedzielibyśmy o nim w Rosji czy innym kraju.

Piłkarze Czerczesowa mają niespożyte siły

Eksperci obserwujący mundial zwracają uwagę, że w pierwszych dwóch meczach (z Arabią Saudyjską i Egiptem) Rosjanie zabiegali rywali. 118 km i 115 km - to łączny dystans, jaki przebiegli wszyscy zawodnicy Stanisława Czerczesowa w tych spotkaniach. Dla porównania, podopieczni Adama Nawałki w meczu z Senegalem przebiegli 109,4 km, co było bardzo wysokim - czwartym - wynikiem w pierwszej kolejce spotkań. Podczas pamiętnego i jakże emocjonującego spotkania Portugalia-Hiszpania (3:3) Cristiano Ronaldo i spółka pokonali "zaledwie" 102,6 km, a Hiszpanie - 104,5 km.

- Imponujący wynik rosyjskich piłkarzy wywołuje podejrzenia- zwrócił uwagę "The Telegraph". - Zwłaszcza gdy pomyślimy, ile za uszami ma Moskwa i jej metody w oszukiwaniu świata sportu.

- Bzdura, to zasługa Czerczesowa, który wyciskał ze swoich piłkarzy siódme poty podczas obozów przygotowawczych przed mundialem - piszą rosyjskie media.

W podobnym tonie wypowiada się Arkadiusz Malarz, który miał okazję pracować z obecnym selekcjonerem reprezentacji Rosji, kiedy ten pracował w Legii Warszawa. - Miałem wielu trenerów, ale żaden nie dawał zawodnikom tak w kość jak pan Stanisław. Ale potem były tego efekty. Tak jak teraz Rosja, Legia mogła zamęczyć, zabiegać każdego rywala - powiedział Malarz w rozmowie z "Super Expressem".

Przeczytaj inne artykuły tego autora >>

Źródło artykułu: