17 czerwca 2002 roku. To czarny dzień we wspomnieniach belgijskich fanów futbolu. Ich ukochany zespół grał wtedy o ćwierćfinał mundialu. Rywalem była wielka Brazylia. Skazywane na porażkę "Czerwone Diabły" miały niespodziewaną przewagę. W 37. minucie Marc Wilmots sensacyjnie strzelił nawet na 1:0. Jamajski sędzia Peter Prendergast nie uznał jednak bramki. Dopatrzył się bowiem faulu na Roque Juniorze. W drugiej połowie zespół z Europy nadal atakował, ale to Canarinhos trafili dwa razy i wyrzucili rywali z wielkich turniejów. Na kolejne 12 lat.
Teraz los ponownie skojarzył obie drużyny w fazie pucharowej MŚ. Kibice reprezentacji Belgii mają nadzieję na wielki rewanż. - To wciąż zbiorowa trauma. Można nawet powiedzieć, że Belgowie znają tylko jednego sędziego. Wciąż mówi się o tamtej decyzji Prendergarsta - mówi dla nas dziennikarz "Hot Laaste Nieuws", Kristof Terreur. - Starsze pokolenie uważa mecz za szansę zemsty, ale to ma więcej wspólnego z sędzią niż z Brazylią - dodaje.
Złość Belgów jeszcze wzrosła, kiedy okazało się, że brazylijska federacja zafundowała Jamajczykowi wakacje w Rio. - To najlepszy przykład na to, że tamten mecz został wydrukowany - piekli się Tom, wieloletni kibic kadry Belgii. W podobnym tonie mówi uczestnik tamtego spotkania, Jacky Peters. - Nigdy mu tego nie wybaczę. Nie było mowy o faulu. Gdyby wtedy istniał VAR, wygralibyśmy - podkreśla.
Jeden z najbardziej znanych w przeszłości sędziów, Pierluigi Collina przyznaje dziś, że gol powinien zostać uznany. Ale sam zainteresowany w "Sudinfo" zapewnia, że wciąż podjąłby tą samą decyzję. - VAR? Niewątpliwie pomógłby mi w pewnych momentach. Ale na pewno nie w tej z Markiem Wilmotsem. Jeśli się mylę, mogę to łatwo przyznać, ale wtedy tak nie było - stwierdził 54-latek, który obecnie zajmuje się szkoleniem swoich następców w strefie Concacaf. - Rozumiem, że w Belgii było rozczarowanie, ale nikt, w tym FIFA, nie obwiniał mnie za tę decyzję. Czy widzieliście reakcję Wilmotsa po moim gwizdku? Może wydawać się, że nie wierzył, ale był dość spokojny, nie spieszył do mnie tak, jak wielu sfrustrowanych graczy może zrobić w podobnych okolicznościach. Przyszedł do mnie tylko jeden gracz [Mbo Mpenza - przyp. red.] - dodał Prendergarst, zaprzeczając też, że kiedykolwiek przeprosił za swoją decyzję. - Dlaczego Wilmots tak powiedział? Nie mam pojęcia.
ZOBACZ WIDEO Kto zastąpi Adama Nawałkę? Jacek Gmoch: Siebie nie uwzględniam
Sam napastnik, a późniejszy selekcjoner Belgów niechętnie wraca już do tamtych wydarzeń. Chociaż nie ukrywa, że wciąż w nim siedzą. - Wiele razy rozmawiałem już na ten temat. Z pewnością, gdyby ten gol został uznany, zwycięzca mógł być inny. Nie twierdzę, że tak by było, tylko że mogło tak być - powiedział Wilmots. Zdaniem Terreura Brazylia i tak by wygrała. - Gol Wilmotsa powinienem być uznany, ale nie sądzę, że miałoby to duży wpływ na końcowy wynik. Rywal był po prostu silniejszy - podkreśla.
Mecz z Brazylią w Kobe był dla Belgów ostatnim w wielkich turniejach przez kolejne 12 lat. Po kolejnych niepowodzeniach w eliminacjach MŚ czy Euro media przypominały sytuację z Prendergarstem, często sugerując że to jest główny winny porażek. Terreur wyklucza jednak takie rozumowanie. - Mieliśmy po prostu słabsze pokolenie. Nasze kluby przestały inwestować w młodzież. Potrzebowaliśmy restartu, a efekty są widoczne teraz - zakończył.
Szczegóły meczu w Kobe:
Brazylia - Belgia 2:0 (0:0)
1:0 - Rivaldo 67'
2:0 - Ronaldo 87'
Brazylia: Marcos - Cafu, Lucio, Roque Junior, Edmilson, Roberto Carlos - Juninho Paulista (57' Denilson), Gilberto Silva - Ronaldinho (81' Kleberson), Rivaldo (90' Ricardinho) - Ronaldo
Belgia: Geert de Vlieger - Jacky Peeters (72' Wesley Sonck), Daniel van Buyten, Timmy Simons, Nico van Kerckhoven - Mbo Mpenza, Yves Vanderhaeghe, Johan Walem, Bart Goor - Gert Verheyen, Marc Wilmots
żółte kartki: Roberto Carlos - Yves Vanderhaeghe
Sędziował: Peter Prendergarst (Jamajka)
[b]Autor na Twitterze:
[/b]