Federacje sportów walki łapią się różnych sposobów, by ściągnąć uwagę sponsorów oraz kibiców. W ostatnich latach popularne jest organizowanie "freak fightów". Do ringu lub klatki wchodzą celebryci, którzy do niedawna nie mieli zbyt wiele wspólnego ze sportem. Jak bardzo jest to ryzykowne, przekonaliśmy się w Singapurze.
Na gali Asia Fighting Championship walczyli Pradip Subramanian oraz Steven Lim. Pierwszy to znany kulturysta z Indii, a jego rywal jest gwiazdą singapurskiego Youtube'a. W Marina Bay Sands zmierzyli się na zasadach muay-thai.
Ich pojedynek wywołał więcej śmiechu niż poważnych emocji. Film, który można znaleźć w sieci, pokazuje, że kibice mieli niezły ubaw. Kulturysta przegrał. Po przyjęciu kilku ciosów od 42-latka nie miał już siły, a sędzia przerwał pojedynek w drugiej rundzie.
Niestety, to nie był koniec. Subramanian czuł się coraz gorzej. Do akcji wkroczyli medycy, którzy udzielili pierwszej pomocy. Po chwili zapadła decyzja, że 32-latek musi jechać do szpitala. Kilka godzin później pojawiła się informacja, że kulturysta z Indii zmarł.
- W pierwszej rundzie wydawało się, że Pradip zwycięży, ale w drugiej Lim trafił go kilka razy. Początkowo myślałem, że Subramanian doznał wstrząśnienia mózgu. Nic nie wskazywało, że mogło dojść do zawału serca. Przyjechało pogotowie, a potem usłyszałem, że nie żyje - opowiada jeden z pracowników gali, który chciał zachować anonimowość.
Szpital na razie poinformował, że Subramanian zmarł wskutek zatrzymania krążenia. Szczegółowy raport medyczny ma być udostępniony najpóźniej za dwa miesiące.
- Spoczywaj w pokoju. Wielki szacunek dla nieustraszonego wojownika - skomentował Lim.
Co ciekawe, początkowo Lim miał walczyć z piosenkarzem Sylvestrem Simem. 34-latek jednak nie wszedł do ringu z powodu problemów z ubezpieczeniem. Teraz sprawę bada policja, która ma ustalić, czy można było uniknąć tragicznej śmierci.
ZOBACZ WIDEO Miłka Raulin chce wejść na Mount Everest