Pobił Kliczkę, posyłając go cztery razy na deski. Zginął bohatersko, ratując życie córki

Getty Images / Doug Benc / Na zdjęciu: Corrie Sanders
Getty Images / Doug Benc / Na zdjęciu: Corrie Sanders

Władimir Kliczko po sensacyjnej porażce z Corneliusem Sandersem powiedział, że nikt nie zbił go w karierze tak mocno jak bokser z RPA. 23 września minęło pięć lat od tragicznej śmierci południowoafrykańskiego wojownika, który zginął, ratując córkę.

- Zapamiętamy go jako wspaniałą osobę zarówno w ringu, jak i poza nim. Był wielkim wojownikiem o wielkim sercu, który zawsze godnie reprezentował świat boksu zawodowego - napisali bracia Władimir i Witalij Kliczko w specjalnym oświadczeniu wydanym z powodu tragicznej śmierci byłego mistrza świata wagi ciężkiej z RPA, Corneliusa Johannesa Sandersa.

Krwawa impreza urodzinowa

We wrześniu 2012 r. Sanders udał się do restauracji w miejscowości Brits niedaleko Pretorii, gdzie świętował razem z bliskimi urodziny swojego bratanka. Podczas imprezy do lokalu wtargnęli uzbrojeni napastnicy, którzy zażądali od biesiadników oddania im kosztowności i pieniędzy. Doszło do strzelaniny, w której mistrz boksu został postrzelony w brzuch i rękę.

- Corrie próbował ratować córkę (16-letnią Marinique - przyp. red.). Zasłonił ją własnym ciałem. Zginął jak bohater - południowoafrykańskie gazety cytowały eksmałżonkę emerytowanego sportowca (Suzette Sanders), która była świadkiem wydarzeń w lokalu Thatch Haven Country Lodge w Brits.

Sanders zmarł kilka godzin później, po przewiezieniu do szpitala. Lekarze pomimo trwającej blisko osiem godzin akcji ratowniczej nie byli w stanie mu pomóc. "Snajper", bo taki przydomek nosił Sanders w trakcie swojej kariery sportowej, miał 46 lat.

ZOBACZ WIDEO KSW: Parke uderzył Gamrota podczas spotkania z kibicami!

To miał być spacerek dla Kliczki

23 września minęło pięć lat od śmierci sportowca, który zasłynął w świecie boksu zawodowego z sensacyjnej wygranej z samym Władimirem Kliczko.

Walka, do której doszło 8 marca 2003 r, miała być spacerkiem dla Ukraińca, który był wówczas posiadaczem pasa WBO w wadze ciężkiej. - Sanders był tym, kogo w boksie nazywamy "bum" (w języku polskim odpowiedniki określenia "kelner" - przyp. red.). Byłem dziwnie zmęczony, miałem zajętą głowę różnymi myślami. Wszedłem do ringu w przekonaniu, że załatwię tego gościa w pierwszej rundzie i szybko wrócę do domu. Przeżyłem katastrofę. Zrozumiałem wtedy, że nie można myśleć o wakacjach, kiedy wchodzi się do ringu. W całej mojej karierze nikt nie zbił mnie tak bardzo, jak uczynił to Corrie - mówił po latach o przegranym pojedynku młodszy z braci Kliczko.

Walka w Preussag Arena w Hanowerze od pierwszych sekund miała zaskakujący przebieg. Skazywany przez ekspertów na porażkę bokser z RPA już w pierwszej rundzie dwukrotnie posłał faworyta na deski. Ku zdziwieniu kibiców Kliczko z trudem dotrwał do gongu, kończącego premierowe starcie. Egzekucja nastąpiła w kolejnej rundzie, kiedy Sanders dwukrotnie wstrząsnął Ukraińcem. Kliczko upadł po raz trzeci i czwarty, a sędzia ringowy - po niespełna 3,5 minutach pojedynku - podjął decyzję o przerwaniu nierównej walki. Pas WBO trafił nieoczekiwanie, ale w pełni zasłużenie, w ręce pięściarza z Afryki.

Zemsta brata

Nieco ponad rok później - w kwietniu 2004 r. w Staples Center w Los Angeles - Sanders zmierzył się z drugim z ukraińskich braci, Witalijem Kliczko. Tym razem sensacji jednak nie było. Walka była dla braci Kliczko sprawą honoru. Starszy z nich pomścił brata, pokonując jego pogromcę z ringu w Hanowerze przez techniczny nokaut w ósmej rundzie.

Po porażce w Los Angeles "Snajper" stoczył jeszcze jedną walkę (zwycięstwo nad Aleksym Warakinem), po czym ogłosił zakończenie kariery. Na zawodowy ring wrócił w 2006 r. Zwyciężył dwa pojedynki, ale w walce o mistrzostwo RPA z Osbornem Machimaną nie miał nic do powiedzenia, przegrywając w pierwszej rundzie. W wieku 42 lat definitywnie zakończył karierę z bilansem walk 42 zwycięstwa (31 KO) i 4 porażki.

Zamienił ring na pole golfowe

Po zakończeniu kariery w ringu Sanders dostał pracę w banku, gdzie zajmował samochody dłużników. W wolnym czasie oddawał się swojej nowej pasji, grze w golfa. Zamierzał nawet wystartować w profesjonalnych zawodach. Mówiło się, że emerytowany mistrz boksu potrafił posłać piłeczkę ponad 50 metrów dalej niż słynny Tiger Woods.

Jego plany i marzenia zniweczyły jednak wydarzenia sprzed pięciu lat w Thatch Haven Country Lodge w Brits.

Źródło artykułu: