- Chcę przekazać wszystkim Brazylijczykom, że nadszedł nasz czas. To są nasze mistrzostwa świata. Moja drużyna jest gotowa - mówi przed startem mundialu w Brazylii opiekun drużyny gospodarzy.
Canarinhos drogę po szósty mistrzowski tytuł rozpoczną w czwartek od spotkania z Chorwacją w Sao Paulo. - Przed nami siedem kroków. Musimy przejść je wszystkie, ale by dobrze zacząć, musimy myśleć najpierw o tym pierwszym. Nie da się od razu przeskoczyć do siódmego. Myślą, którą zarażam swój zespół jest ta, że przed nami pierwszy krok - mecz z Chorwacją - tłumaczy Scolari.
[ad=rectangle]
Obecny selekcjoner 5-krotnych mistrzów świata poprowadził Brazylijczyków do złota już w 2002 roku podczas turnieju w Japonii i Korei Południowej. Nie pokusił się jednak o porównanie siły tamtej drużyny z Lucio, Ronaldo czy Ronaldinho do swojej obecnej ekipy: - Powiedziałbym, że zespołowo ta drużyna jest tak samo silna jak ta w 2002 roku. Ten zespół jest złożony z piłkarzy, którzy potrafią zmienić swój styl gry, by pomóc kolegom. Na przykład Neymar kryje rywali, jeśli to jest z pożytkiem dla drużyny.
W przededniu mundialu życiem brazylijskiego szkoleniowca wstrząsnęła rodzinna tragedia - w wypadku samochodowym zginął jego bratanek. Selekcjoner rozważał chwilowe opuszczenie zespołu, ale jednak zdecydował się na pozostanie przy nim. - Razem przeszliśmy przez trudny czas, ale życie toczy się dalej. Musimy zrobić, co do nas należy. Kiedy przybyliśmy na lotnisko i na stadion, zapomnieliśmy smutku i zaczęliśmy myśleć o pozytywnej stronie - mówi.
Zapytany na przedmeczowej konferencji o to, kogo typuje na gwiazdę turnieju, odparł: - Gwiazdą będą mistrzowie. Jeśli jesteś gwiazdą, a nie zdobywasz tytułu, to jest nieistotne.
Dziennikarzy interesowało też to, czy przed meczem otwarcia selekcjoner ma spokojny sen. - Mówiłem już sto razy i może to potwierdzić moja żona: sypiam dobrze. Nie wiem, czy inne rzeczy robię dobrze, ale sypiam dobrze - mówił z uśmiechem Scolari.