Przed dwoma laty reprezentacja Włoch pod wodzą Cesare Prandellego dotarła do finału Euro 2012, eliminując Anglię oraz Niemcy i ulegając dopiero Hiszpanii (0:4). Tym razem Italii grozi pożegnanie z mistrzostwami świata już po fazie grupowej. Stanie się tak, jeśli Andrea Pirlo i spółka nie sprostają we wtorkowe popołudnie silnemu kadrowo Urugwajowi.
- Czeka nas trudne zadanie, ponieważ ten pojedynek o wszystkim zadecyduje. Z drugiej jednak strony po losowaniu fazy grupowej bylibyśmy zadowoleni, wiedząc, że w ostatnim spotkaniu wystarczy nam remis - przyznaje selekcjoner Squadra Azzurra.
- Aby osiągnąć korzystny wynik, musimy wyjść na murawę z zamiarem odniesienia zwycięstwa. Nie chcemy dać się zdominować przez Urugwaj, ale jeśli rywale przejmą inicjatywę, postaramy się zaskoczyć ich błyskawicznymi kontratakami - ujawnia.
[ad=rectangle]
Prandelli pracuje z kadrą już od czterech lat i prowadził Włochów już w wielu konfrontacjach. W jego ocenie żadna nie miała jednak tak dużego znaczenia jak mecz z Celestes. - Nie sposób porównywać tego pojedynku do poprzednich - to najważniejsze starcie w mojej trenerskiej karierze. Musimy pokazać charakter i waleczność, udowadniając, że jesteśmy patriotami i potrafimy zagrać jako naród. Piłkarze powinni mieć świadomość, że reprezentują cały kraj - tłumaczy.
- Nie zabraknie nam zaangażowania. Chcemy mieć czyste sumienie, a porażka będzie oznaczać tylko tyle, że rywal był po prostu lepszy - dodaje Prandelli, który w podstawowym składzie może wystawić duet Mario Balotelli - Ciro Immobile. - Nigdy nie mówiłem, że nie mogą grać równocześnie w jedenastce. Nie wykluczam ustawienia z dwoma napastnikami - zdradza.