Rzuty karne były potrzebne w pierwszym meczu 1/8 mistrzostw świata, aby poznać ćwierćfinalistę. W wojnie nerwów Brazylijczyków z Chile lepsi okazali się gospodarze, a sporą zasługę w awansie Canarinhos do kolejnej fazy mundialu ma bramkarz Julio Cesar. Później okazało się, że kolejnym rywalem piłkarzy Brazylii będzie świetnie spisująca Kolumbia. Canarinhos i Los Cafeteros po raz ostatni rywalizowały ze sobą o punkty w 2008 roku. Obie reprezentacje jeszcze nigdy nie spotkały się w finałach mistrzostw świata.
[ad=rectangle]
- Uważam, że Brazylia wygra z Kolumbią i tego jej życzę. To wcale nie przesłania natomiast faktu, że ich ostatni mecz to była kompromitacja Brazylii. Fatalny występ Neymara, który w pierwszej połowie powinien sam rozstrzygnąć to spotkanie, ale sam siebie zakiwał. Było to kompromitujące widowisko. Całe szczęście, że bramkarz Brazylii stanął na wysokości zadania i ta drużyna nie odpadła - mówi w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Jan Tomaszewski.
Według niego, Brazylijczycy nie zagrają w tegorocznym finale mistrzostw świata. - Uważam, że Brazylia przegra w półfinale z Niemcami albo Francją. To będzie kres tej drużyny, bo niestety nie jest to zespół taki mistrzowski. Chyba że ten czwarty mecz był kryzysowy, ale póki co to taka drużyna nie może stracić bramki po wyrzucie piłki z autu na swojej połowie. To jest śmieszne. Hulkowi to po nocach będzie się śniło. Nie wybaczą mu tego. Dobrze, że tak się skończyło. Gdyby nie daj Boże Brazylia odpadła, to siadłby cały mundial - zaznacza były reprezentant Polski.
Na Brazylię za mecz z Chile spada jednak spora krytyka. - To była kompromitacja. Mam nadzieję, że to był może jakiś kryzysowy mecz. Czwarte spotkania są kryzysowe dla niektórych drużyn i być może, ale mimo wszystko nawet jak oni zagrają dobrze, to uważam, że Niemcy i Francuzi są w stanie ich pokonać. Z Kolumbijczykami mogą sobie jeszcze dać radę - skomentował Jan Tomaszewski.