Przypomnijmy, że Kevin-Prince Boateng został wyrzucony z reprezentacji Ghany przed pojedynkiem z Portugalią po tym, jak rzekomo obraził selekcjonera Jamesa Kwesiego Appiaha. Urodzony w Berlinie zawodnik z zarzutami się nie zgadza, a za niepowodzenie Czarnych Gwiazd obwinia działaczy.
- Jestem bardzo rozczarowany. Wszystko od początku do końca było koszmarem i amatorstwem. Nigdy nie sądziłem, że przygotowanie do mundialu oraz organizacja naszych występów będzie tak fatalna. Lot z Miami do Brazylii trwał 12 godzin. Poruszaliśmy się w klasie ekonomicznej, co w przypadku zawodowców jest niedopuszczalne. Tymczasem prezydent federacji wraz z całą rodziną podróżował w biznes klasie. Po przylocie zgubiono mój bagaż, w konsekwencji czego nie miałem butów, ręczników, niczego. Jednym słowem - katastrofa - narzeka zawodnik Schalke 04 Gelsenkirchen.
- Przed meczem z USA spaliśmy w marnej jakości hotelu, który nigdy nie byłby rekomendowany przez FIFA. W pokojach panowała wilgoć, można było poczuć się jak na basenie, ponieważ woda kapała z sufitu - dodaje na łamach SportBildu.
[ad=rectangle]
W ocenie Boatenga szwankowała nie tylko organizacja, ale również atmosfera w zespole. - W drużynie był może jeden zadowolony piłkarz. Chyba tysiąc razy spotykaliśmy się z całą delegacją, domagając się zmian. Stałem się łatwą ofiarą, ponieważ miałem odwagę powiedzieć działaczom prosto w twarz, że są kłamcami i nie dotrzymują obietnic. Prezydent zarzekał się, że wszystko będzie w porządku, ale nic nie zostało zrealizowane - kręci głową piłkarz, dodając: - Nie mam pojęcia, co zrobiono z mnóstwem pieniędzy otrzymanym od sponsorów i FIFA. Z pewnością nie wydano ich na zapewnienie drużynie godnych warunków.
Czy Kevin-Prince zagra jeszcze w drużynie narodowej? - Zostałem wyrzucony i trudno w takich okolicznościach wiązać przyszłość z kadrą. Nie zmienia to faktu, że kocham Ghanę i rodaków - puentuje.
Kompromitacja i gwiazdorstwo pod każdym względem