Spojrzenie z Zachodu (15): Żużel w cieniu mundialu?

Futbol rządzi, futbol radzi, futbol nigdy Cię nie zdradzi. Tak - parafrazując kultową Seksmisję - można by rzec o dyscyplinie numer jeden.

W tym artykule dowiesz się o:

Mistrzostwa świata w piłce nożnej to główna impreza, na punkcie której oszalał cały świat bezczelnie spychając na boczny sportowy tor inne wydarzenia w kraju i za granicą. Używając terminologii żużlowej: piłkarze przycisnęli na miesiąc wszystkich do bandy i nie chcą wypuścić. Powiem nawet więcej - uciekli już na starcie. I tak przez miesiąc. Nawet jeśli nie grają nasi (a może i na całe szczęście) świat zwariował a popisami Neymara i Messiego interesują się także przedstawiciele świata czarnego sportu. Brazylijska gorączka przyhamowała więc także żużlowe emocje, których w ostatnim czasie tyle, co kot napłakał. Pojawiła się jednak prawdziwa iskierka nadziei, że żużel może być ciekawy i emocjonujący. Po prostu piękny. To pierwsza runda o indywidualne mistrzostwo Europy.
[ad=rectangle]
Na niemieckiej ziemi w Gustrow okazało się, że Polak potrafi. I to jak! Impreza, o czym przekonują praktycznie wszyscy zawodnicy, zorganizowana profesjonalnie. Doczekaliśmy się jednak tego, co w speedwayu jest najważniejsze: Emocje! Były! I to jakie! Prawie w każdym wyścigu coś się działo. Stawka uczestników niezwykle ciekawa, bo przecież oprócz starych mistrzów (Gollob, Pedersen, Jonsson), mieliśmy także powiew świeżości, którego tak brakuje w cyklu o indywidualne mistrzostwo świata (Lebiediew, Larsen, Dudek). Jednym słowem - strzał w dziesiątkę właściwie w każdej materii. Organizatorzy tym sposobem wbili sobie samobójczego gola, bo po pierwsze: tak wysoko podnieśli poprzeczkę, że dziś już nie wypada zejść poniżej pewnego, bardzo wysokiego poziomu. Po drugie, towarzystwo z Grand Prix - czyli chłopcy z BSI - czekali tylko na potknięcia i niedociągnięcia. Takowych naprawę trudno się doszukać, ale szefostwu grupy One Sport radziłbym mieć się na baczności. Angielski wróg czuwa i tylko czeka na pierwszy uślizg.

Tak na serio uważam, że dobrze by się stało, jeśli pewne ciekawe wzorce zostały przeniesione na płaszczyznę rywalizacji w Grand Prix. Najważniejszą kwestią jest sprawa w żużlu najważniejsza: ściganie i emocje. Tego dziś brakuje w Grand Prix. Po drugie wyraziste postacie. Dziś w Grand Prix trochę wieje nudą, więc może przydałoby się stworzyć jakiś inny, ciekawszy system eliminacji połączony być może z rozgrywkami o indywidualne mistrzostwo Europy? Zawsze raźniej w dwójkę bić się o masowego widza nie tylko tego znad Wisły. Promocja w Eurosporcie to rzecz znakomita, ale to przecież tylko początek, nad którym wciąż trzeba pracować. Panom z One Sport gratuluję i trzymam kciuki za powodzenie misji. A towarzystwu z BSI proponuję tylko czerpać wzorce i... spokornieć. Macie obok siebie ludzi, którzy wiedzą, jak z żużla zrobić świetny produkt.

Na krajowym podwórku tymczasem deszcz pokrzyżował - niektórym przynajmniej żużlowcom - wakacyjne plany. Prawie cała miniona kolejka została przełożona na rezerwowy termin czyli na 13 lipca. I już widać krótkowzroczność naszych władz. Dlaczego akurat 13 lipca żużlowcy muszą się ścigać? Po pierwsze, był to rezerwowy termin dla Złotego Kasku wcześniej już odwołanego. Po drugie, w sobotę 12 lipca odbywa się Grand Prix w Cardiff, a z wysp żużlowcy zawsze mają daleko na stadiony Polski w niedzielę. Naprawdę nie było innych terminów w lipcu? Wreszcie po trzecie, mecze w Gorzowie i we Wrocławiu rozpoczynają się odpowiednio o godzinie 17.30 i 18. Kibice z Torunia i Zielonej Góry, chcący obejrzeć mecze swoich drużyn, będą musieli odpuścić sobie piłkarski finał mundialu. Szkoda, że nikt o tym nie pomyślał... Apropos mundialu - wsłuchując się w piłkarskie ekspertyzy, kto jak gra i którzy tworzą piękny futbol, a którzy preferują piłkarską brzydotę postanowiłem stworzyć swój własny żużlowo-piłkarski ranking.

Według mnie zatem: Unia Tarnów to Argentyna (nudni rzemieślnicy z żużlowym Messim - Martinem Vaculikiem), Falubaz to Brazylia (nikt ich za bardzo nie lubi, ale w ostatnim czasie [nie licząc półfinału] wygrywali dość często, choć nie zawsze grają pięknie, ale są skuteczni). Stal Gorzów to Holandia (żużlowcy swój ostatni tytuł zdobyli wieki temu. czekają na złoto podobnie jak Holendrzy. Poza tym mecze "holenderskiej Stali" są ciekawe, choć nie zawsze oznacza to popis jazdy/gry na najwyższym poziomie). Unia Leszno to Belgia (miała być "czarnym koniem", a tymczasem gra/jeździ brzydko i do tego bez polotu, choć pozycja w tabeli nie najgorsza). Unibax Toruń to Niemcy (też mało kto ich lubi - poza Toruniem - ale mają na papierze najlepszy zespół - podobnie jak nasi zachodni sąsiedzi. Zdarza im się wygrywać pięknie mecze. Uwaga: podobieństw ze stadionową ucieczką sprzed roku trudno się doszukać).

Włókniarz Częstochowa to Hiszpania (gwiazdy miały podbić ligę, "Lwy" skończyły jak hiszpańscy piłkarze - wcześnie musiały skulic ogon). Sparta Wrocław to Ghana (w składzie mistrz świata,świetne nazwiska, podobno najlepszy w kraju trener. Wszystko jest. Tylko wyniku brak. podobnie jak w afrykańskiej reprezentacji). Wybrzeże Gdańsk - brak porównania. Na mundialu grają sami najlepsi. Nawet ci, którzy niczego nie ugrali, prezentowali formę godną uczestnika piłkarskich mistrzostw świata. Wybrzeże na pewno nie jest ekipą, która powinna jeździć w ekstralidze.

To moje mundialowe porównania. A Wasze?

Maciej Noskowicz - Polskie Radio Zachód/Program pierwszy Polskiego Radia

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: