Sergio Romero wyszedł z cienia i dał Argentynie finał. "Czuję wszechogarniającą radość"

Argentyński bramkarz w trzecim meczu z rzędu zachował czyste konto i ponadto obronił dwa rzuty karne. - Przy jedenastkach zawsze istotny jest element szczęścia - przyznał.

Sergio Romero jest jednym z najmniej znanych piłkarzy pierwszego składu reprezentacji Argentyny. Biorąc pod uwagę, że do tej pory nie występował w najsilniejszych europejskich klubach, nie powinno to dziwić. Od 2007 do 2011 roku 27-latek strzegł barw AZ Alkmaar, następnie przeniósł się do Sampdorii Genua, a miniony sezon spędził na wypożyczeniu w AS Monaco, gdzie był tylko rezerwowym (przegrał rywalizację z Danijelem Subasiciem).

Na mundialu w Brazylii Romero długo brakowało błysku i chociaż nie puścił gola ani w meczu 1/8, ani 1/4 finału znacznie więcej i głośniej mówiono o Keylorze Navasie, Timie Krulu czy Manuelu Neuerze. Teraz Argentyńczyk wyszedł z cienia i został bohaterem półfinału, broniąc uderzenia Rona Vlaara i Wesleya Sneijdera w serii rzutów karnych.
[ad=rectangle]
- Czuję wszechogarniającą radość! Cieszmy się chwilą, ponieważ już od czwartku musimy rozpocząć przygotowania do finału - stwierdził rozradowany Romero tuż po wywalczeniu awansu. - Nie da się ukryć, że w rzutach karnych znaczenie ma element szczęścia, ale już przed serią jedenastek byłem pewny siebie. Na szczęście wszystko poszło idealnie - przyznał.

Romero w pojedynku z Holandią nie miał zbyt wiele pracy. Dość powiedzieć, że po raz pierwszy musiał bronić strzał rywala dopiero w pierwszej połowie dogrywki! Przeciwko reprezentacji Niemiec może być znacznie częściej zatrudniany. - Finał to pojedynczy pojedynek i wszystko może się w nim wydarzyć. Kto wie, czy przypadek nie zadecyduje o tym, który zespół wywalczy tytuł. Będzie ciężko, ale od pierwszego dnia zgrupowania chcemy wygrać mundial i nie zmieniamy tego celu - zapowiedział.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: