Przypomnijmy, że między Michałem Kłusakiem a Polskim Związkiem Narciarskim mocno zawrzało przed igrzyskami olimpijskimi w Pjongczangu. Poszło o kryterium kwalifikacji na imprezę.
W listopadzie 28-letni narciarz otrzymał od PZN zapewnienie, że powołanie zostanie rozstrzygnięte na podstawie rankingu olimpijskiego (w nim Kłusak był notowany najwyżej), zaś w 2018 roku związek poinformował, że na IO może jechać nie Kłusak, a Michał Jasiczek. To on znajdował się wyżej na liście Pucharu Świata. Ostatecznie do Korei wybrali się obaj, ale niesmak po całym zamieszaniu pozostał.
Minęło kilka miesięcy, a atmosfera między Kłusakiem a Polskim Związkiem Narciarskim nadal jest napięta. - Nie wiem co przede mną, bo związek nadal nie jest zainteresowany, żeby mnie wesprzeć. Stworzono kadrę juniorów. Działacze mówią, że teraz inwestują w młodzież, jednak według mnie robią to samo co kilka lat. Zmieniają tylko zawodników i mówią, że inwestują w innych. Na pewno brakuje rywalizacji i myślę, że młodym zawodnikom będzie brakowało kontaktu z lepszymi i starszymi kolegami - mówi Kłusak w rozmowie z Polskim Radiem.
Brak pomocy ze strony Polskiego Związku Narciarskiego odbija się tym, że alpejczyk nie może pozwolić sobie na szeroki program startów. Brakuje mu środków, by realizować swoją pasję. - Budżet mam okrojony jeszcze bardziej niż wcześniej, a już kiedyś to była partyzantka. Energii dodawała mi myśl, że mogę pojechać na igrzyska. To było moim marzeniem. Ciężko jednak bić się ze wszystkimi, nie tylko na stoku... To pochłania zbyt wiele energii, którą muszę mieć na stoku - żali się Kłusak.
Na igrzyskach olimpijskich w Pjongczangu Kłusak wystartował w zjeździe, supergigancie i kombinacji alpejskiej.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: strzał w stylu karate. Wyszedł cudowny gol