Droga do IO mężczyzn: Brazylia

Męska reprezentacja Brazylii ma za sobą wyjątkowo bogatą historię olimpijską, gdyż siatkarze canarinhos zagrali we wszystkich bez wyjątku turniejach olimpijskich, dwa razy stając na najwyższym stopniu podium.

W tym artykule dowiesz się o:

Pierwszy swój medal olimpijski – srebrny – Brazylijczycy zdobyli w 1984 roku w Los Angeles. Cztery lata później, w Seulu, zajęli, tak nie lubiane przez wszystkich sportowców, czwarte miejsce. Po raz pierwszy Brazylia zdobyła złoty medal w Barcelonie w 1992 roku, w finale pokonując reprezentację Holandii 3:1, w dużej mierze za sprawą fantastycznej postawy ówczesnych gwiazd brazylijskiej siatkówki: Tande, Mauricio Lima czy Marcelo Negrao.

W Atlancie w 1996 zespół z Brazylii roku zajął zaledwie piąte miejsce, w Sydney w 2000 roku - szóste.

Cztery lata temu, na Igrzyskach Olimpijskich w Atenach, w 2004 roku, drużyna z Ameryki Południowej zdobyła swoje drugie złoto, wygrywając mecz finałowy z Włochami 3:1 (25:15, 24:26, 25:20, 25:22). Zresztą, poprzednia olimpiada to pasmo wspaniałych zwycięstw Brazylijczyków, którzy w całym olimpijskim turnieju przegrali zaledwie jedno spotkanie – w fazie grupowej ulegli reprezentacji Stanów Zjednoczonych 3:1 (25:22, 25:23, 18:25, 25:22).

Kolejne rundy nie przysporzyły zespołowi trenera Bernardo Rezende już najmniejszych problemów, a dwie kolejne wygrane – w ćwierćfinale z Polakami 3:0 25:22, 27:25, 25:18) i w półfinale z Amerykanami 3:0 (25:16, 25:17, 25:23) – w świetnym stylu otworzyły im drzwi do wielkiego finału.

Finałowe zwycięstwo nad Włochami 3:1 (25:15, 24:26, 25:20, 25:22) było więcej niż przekonujące, a postawa brazylijskiego przyjmującego Giby, wybranego potem MVP turnieju, atakującego Andre i środkowego Gustavo - wręcz niesamowita.

Tegoroczny Puchar Świata, rozgrywany na parkietach japońskich miast, oprócz zwyczajowych medali, oferował uczestniczącym w nim zespołom wyjątkową nagrodę jaką dla trzech najlepszych drużyn były przepustki do Igrzysk Olimpijskich w Pekinie. I szansę tę skrzętnie wykorzystali podopieczni Bernardo Rezende, pewnie wygrywając tę wielką imprezę.

Wprawdzie na inaugurację kibice byli świadkami ogromnej niespodzianki – siatkarze Stanów Zjednoczonych pokonali mistrzów świata z Brazylii i to w zaledwie trzech setach. Z perspektywy czasu okazało się jednak, iż przegrana ta nie miała znaczących konsekwencji – wyraźnie podrażnieni nieoczekiwaną porażką Brazylijczycy w pięknym stylu wygrali kolejnych dziesięć spotkań i zajęli najwyższy stopień podium Pucharu Świata, zdobywając tym samym kwalifikację na Igrzyska w Pekinie.

Na japońskim turnieju drużyna z Brazylii, mimo nieco nieudanego początku, zaprezentowała się jako zespół znakomicie zorganizowany i wręcz do perfekcji wykorzystujący własne atuty oraz słabe punkty rywali. Brazylijczycy potrafili umiejętnie szanować piłkę w trudnych momentach pojedynków, nie podejmując wówczas większego ryzyka i ...cierpliwie czekali na błędy przeciwników, licząc przy tym na swój skuteczny blok. Należy także podkreślić świetną współpracę wspomnianego bloku z obroną, dzięki której praktycznie żadna piłka nie wpadała w parkiet bez dotknięcia któregoś z graczy.

Godne podkreślenia jest także to, że miarę upływu czasu zespół Bernardo Rezende wyraźnie odnalazł własny rytm gry, a ich poszczególni zawodnicy – wysoką dyspozycję indywidualną, znakomicie udokumentowaną nagrodami indywidualnymi. Niekonwencjonalne konstruowanie kontrataków, świetna gra w obronie i wręcz zabójcza skuteczność atakujących zadecydowały o końcowym sukcesie drużyny z Ameryki Południowej.

Brazylijczycy potwierdzili, że to oni od wielu lat wyznaczają standardy nowoczesnej gry w siatkówkę, a ich znakomite występy na najważniejszych światowych imprezach nieuchronnie pokazują: skoczność i dynamikę poszczególnych zawodników, dobrą taktykę zespołu i wielkie indywidualne umiejętności techniczne graczy.

I reprezentacja Brazylii byłaby stuprocentowym faworytem do kolejnego olimpijskiego złota, gdyby nie absolutnie nieudany turniej finałowy tegorocznej Ligi Światowej, w którym – po raz pierwszy od wielu lat – Brazylijczycy nie znaleźli się na podium. Canarinhos rozegrali przed własną publicznością trzy dobre, nawet bardzo dobre, spotkania, ale ich nieszczęście polegało na tym, iż w półfinale trafili na genialnie usposobionych rywali. Zastanawiające jest to, że - po przegraniu meczu z reprezentacją Stanów Zjednoczonych - Brazylijczycy nie potrafili już odbudować się ani fizycznie ani mentalnie, w spotkaniu o trzecie miejsce nadspodziewanie łatwo przegrywając z zespołem Rosji.

Mimo przegranego turnieju, siatkarze z Brazylii pokazali w Rio de Janeiro sporą próbkę swoich umiejętności – nienaganną technikę użytkową, szybkość konstruowania akcji ofensywnych, dobrą komunikację na linii blok – obrona. Jednak mistrzowie świata, w przededniu Igrzysk Olimpijskich, wyraźnie dalecy byli od formy fizycznej - brak im było przede wszystkim dynamiki oraz siły, o czym najlepiej świadczy niewiarygodna wręcz ilość: autowych bądź wybronionych przez rywali ataków, mnóstwo prostych błędów i spora ilość błędów popełnionych w polu serwisowym.

Trudno przewidzieć, w jakim stopniu przegrany Final Six, odbije się na psychice siatkarzy brazylijskich, którzy do tej pory przegrywali raczej pojedyncze spotkania, niż całe turnieje. Sami zawodnicy zapewniali, że to Igrzyska Olimpijskie w Pekinie były dla nich najważniejszą, docelową imprezą tego roku i że - jak zawsze - będą w Chinach walczyć o najwyższe cele.

Komentarze (0)