Reprezentantki Polski udział w mistrzostwach Europy zaczęły od czterech porażek i na jedną kolejkę przed zakończeniem fazy grupowej nie mają już szans na awans do kolejnej rundy. Prawo gry w globalnym czempionacie otrzyma tylko pięć najlepszych ekip Starego Kontynentu, już teraz wiadomo więc, że w przyszłym roku w Maroku biało-czerwonych zabraknie. Doświadczenie, jakie nabędzie polski zespół podczas trwającego turnieju, powinno jednak zaprocentować w przyszłości.
- Jadąc na te mistrzostwa od początku wiedzieliśmy, że mamy w grupie trzy niezwykle mocne zespoły, a w trakcie zawodów dołączyła do nich rewelacyjna Ukraina, która wygrała wszystkie swoje mecze. Dziewczyny się jednak starają, walczą, a z meczu na mecz wygląda to coraz lepiej - podkreśla Igel w rozmowie ze SportoweFakty.pl.
Polki do rywalizacji z najlepszymi europejskimi drużynami przystąpiły bez żadnego okresu przygotowawczego, a zamiast zgrupowań selekcjoner musiał zadowolić się trzema półtoragodzinnymi konsultacjami szkoleniowymi w trakcie rozgrywek o mistrzostwo Polski. - Musieliśmy się w związku z tym liczyć, że zgranie może być u nas problemem. Mimo to udaje nam się nawiązywać walkę z wymagającymi rywalami. Mamy zespół młody i przyszłościowy. Spośród zawodniczek, które są z nami w Randers, tylko jedna brała wcześniej udział w międzynarodowej imprezie reprezentacyjnej - wyjaśnia nasz rozmówca.
Biało-czerwone czeka walka o dziewiąte miejsce mistrzostw Europy. - Wszystko zależy od naszego spotkania z Rosjankami, bo w kolejnej fazie liczyć będą się także wyniki osiągnięte w rundzie grupowej - podsumowuje Igel. - Musimy więc zrobić wszystko, żeby wygrać.