Zbigniew Boniek jest wielkim fanem tenisa od lat. Zresztą, to poniekąd element rodzinnej tradycji, bowiem jego zięć to Vincenzo Santopadre, były włoski tenisista, a obecnie trener.
"Zibi", jak wielu Polaków, z uwagą śledzi rozwój talentu Igi Świątek, dopingował ją zresztą niedawno z trybun na turnieju w Rzymie.
A jak była legenda Zawiszy, Widzewa, Juventusu i Romy ocenia występ w Paryżu i perspektywy Igi Świątek?
Pod adresem tenisistki z Raszyna padają wielkie słowa.
Piotr Koźmiński, WP SportoweFkty: Używając terminologii piłkarskiej, ten finał to był mecz do jednej bramki.
Zbigniew Boniek: Z jednej strony trudno używać terminologii piłkarskiej do tenisa, ale z drugiej... Powiem wprost: nie widzę w tym momencie nikogo, ani jednej zawodniczki, która mogłaby zagrozić Idze. Nasza dziewczyna po prostu "zabija" tenis kobiecy, nie pozostawia złudzeń rywalkom. Różnica między nią a resztą jest kolosalna. Po wycofaniu Barty jest Iga Świątek i... No właśnie. Za Igą nie widzę nikogo. Ta różnica jest naprawdę ogromna.
Z czego to wynika?
Przede wszystkim z tego, że Iga ma wszystko. Ma "winnera", serwis, forhend, bekhend, motorykę... Fizycznie jest doskonale przygotowana. Jest zawodniczką kompletną. Powiem tak: musimy się przygotować, co jest zresztą bardzo przyjemne, na jej długą dominację. Świątek może pobić wszelkie tenisowe rekordy i zapisać się na kartach tej dyscypliny jako ktoś wielki.
To był 35. mecz z rzędu wygrany przez Igę. Wyrównała wyczyn Venus Williams. Bardzo blisko są: Seles (36) i Hingis (37), natomiast do najlepszej pod tym względem, Navratilovej, wciąż bardzo daleko - 74.
Wiadomo, że kiedyś przyjdzie porażka. Nie da się wygrywać non stop. Ale w "normalnym" meczu nie widzę nikogo, kto byłby jej w stanie zagrozić. To bardziej Iga "zadecyduje" kiedy przegra. W tym sensie, że może się jej trafić słabszy dzień. Natomiast liczba wygranych z rzędu z jednej strony robi wrażenie, ale z drugiej nie dziwi. Przez to co powiedziałem wyżej. Oczywiście, presja i bagaż będzie rósł, ale jak widać Iga doskonale sobie z tym radzi.
Doszliśmy do momentu, w którym newsem będzie porażka Igi, a nie jej zwycięstwo. Ale gdy tak patrzę na nią, to widzę, że ma w sobie "killera", taką chęć i głód tych zwycięstw. Dlatego uważam, że jej hegemonia jako liderki światowego tenisa może potrwać długie lata.
Mimo wszystko, gdyby miał pan wymienić kogoś, kto może jej zagrozić?
To na ziemi widzę tylko dwie zawodniczki: Maria Sakkari i Ons Jabeur. Ale z zaznaczeniem tego, co powiedziałem wcześniej: Iga ma nad nimi przewagę i to jej słabszy dzień może przynieść którejś rywalce zwycięstwo. Bo w normalnej grze nikt teraz Igi nie jest w stanie pokonać.
Ponad dwa lata temu wrzucił pan post na Twittera z Igą, podpisując: z przyszłą numer jeden na świecie. To było z przymrużeniem oka, czy już wtedy widział pan ogrom talentu?
Tenis w moim życiu, w mojej rodzinie, jest obecny od lat. Sam przez 6-7 byłem dyrektorem sportowym tutaj, w naszym klubie. Poza tym wiadomo, mój zięć grał zawodowo w tenisa, a teraz jest trenerem. Z Matteo Berretiniego zrobił zawodnika światowego formatu, wielu tenisistów chce z nim pracować.
A co do Igi, to od razu widać było, że ma wszystko. Każdy element był świetny, natomiast wiadomo - była bardzo młoda i potrzeba było czasu, żeby to wszystko poukładać. No i trzeba tu docenić rolę pana Wiktorowskiego, który dołączył do teamu i bardzo pomógł. Wszystkie jej atuty połączono i efekt jest piorunujący.
Natomiast jeszcze co do tych początków. Pamiętam, gdy Iga była u nas kiedyś w Rzymie. W pewnym momencie była podłamana, bo nie była pewna, czy się przebije do turnieju głównego. Mówię wtedy do niej: dziewczyno, czym ty się martwisz. Ty będziesz kiedyś numerem jeden na świecie!
I jeszcze jedno. Dawno temu z Igą grała dziewczyna z naszego klubu, Włoszka Martina Di Giuseppe. Potem mówi do mnie: "Zibi, grałam z Polką. Ostatecznie wygrałam, ale takiej dziewczyny jeszcze nie widziałam. Jak dobrze grała i wygrała seta 6:0, to ja nawet piłki nie potrafiłam dotknąć". Już wtedy słyszałem o Idze właśnie takie słowa.
Z trybun w Paryżu Igę dopingował Robert Lewandowski. Natomiast jeśli chodzi o sportowca roku "Przeglądu Sportowego" to już jest chyba pozamiatane.
Tu to jest od dawna pozamiatane. Ale powiem więcej: moim zdaniem Iga Świątek wygra w tym roku wszelkie światowe plebiscyty w kobiecym sporcie.
Szaleństwo w mediach po zwycięstwie Świątek
Ogromna przewaga Igi w rankingu
ZOBACZ WIDEO: Kto pojedzie na mundial? Listkiewicz: Modlę się, żeby wyskoczył jakiś rodzynek