Bolesna diagnoza byłego reprezentanta. "Mieliśmy tragedię"

Newspix / Pawel Andrachiewicz / PressFocus / Na zdjęciu: Piotr Zieliński
Newspix / Pawel Andrachiewicz / PressFocus / Na zdjęciu: Piotr Zieliński

- Gdybym siedział w tym meczu na ławce, tobym zwariował ze złości. Można przegrać, stracić kilka bramek, ale w środę z Belgią my im się taktycznie podłożyliśmy - grzmi Marek Koźmiński, były reprezentant Polski.

Środowy mecz Biało-Czerwonych na wyjeździe z Belgią pokazał, jak duża różnica dzieli 26. od drugiego zespołu w rankingu FIFA. O ile do przerwy Polacy potrafili stawić opór i mieli odrobinę szczęścia, dzięki czemu schodzili do szatni przy wyniku 1:1, o tyle w drugiej połowie rywale pokazali im miejsce w szeregu. Zdobyli pięć bramek i wygrali 6:1.

To największa porażka w meczu o stawkę od 57 lat! Wtedy Biało-Czerwoni przegrali 1:6 z Włochami w starciu eliminacji mistrzostw świata. A ostatni raz straciliśmy tak dużo goli 12 lat temu w towarzyskim boju z Hiszpanią (0:6).

Skala porażki z Belgami to coś, czego nie potrafią zrozumieć nie tylko kibice. Po meczu za głowę brało się wielu byłych reprezentantów, w tym Marek Koźmiński.

Taktyczne samobójstwo

- Nie potrafię zrozumieć tego, co wydarzyło się w drugiej połowie. Dziura, jaką zostawiliśmy w środku pola, to było taktyczne samobójstwo. W starciu z rywalem o takich umiejętnościach powinno się dbać o bezpieczeństwo w środku, na przedpolu i w obronie. A oni jechali z nami jak na autostradzie! - mówi nam 45-krotny reprezentant Polski.

ZOBACZ WIDEO: Uwaga! Milik może pobić polski rekord transferowy

I dodaje: - W drugiej połowie Szymon Żurkowski i Damian Szymański wyglądali, jakby nie wiedzieli, w co grają. Nie było ich przed stoperami. Do tego z nimi w bloku Piotr Zieliński, który nie ma inklinacji do gry w obronie i mieliśmy tragedię. Nikt nie wspomagał środkowych obrońców, którzy nie są demonami prędkości. Zastanawiam się, jak trener chciał to ułożyć. Gdybym siedział w tym meczu na ławce, tobym zwariował ze złości. Można przegrać, stracić kilka bramek, ale my im się taktycznie podłożyliśmy.

Były obrońca m.in. Brescii i Udinese próbuje szukać przyczyn tak wysokiej porażki. Zwraca uwagę, że zawodnicy przyjechali na zgrupowanie po zakończonym sezonie i na dodatek mecz z Belgią rozegrali tuż po krótkim urlopie otrzymanym od selekcjonera.

- To nam pokazało, na ile nas stać, gdy nie jesteśmy przygotowani fizycznie i maksymalnie skoncentrowani. To nie jest drużyna, która umiejętnościami piłkarskmi potrafi dotrzymać kroku Belgii. Jestem przekonany, że gdybyśmy grali z nimi we wrześniu, wyglądałoby to lepiej. Najsmutniejsze jest to, że wynik nie odzwierciedla tego, co było na boisku. Przecież mogliśmy stracić dwie bramki więcej. Z drugiej strony nie jesteśmy ani tak słabi, by tracić z nimi sześć bramek, ani tak dobrzy, by ich pokonać. Ten mecz pokazał nam, że nasza kadra ma ograniczoną liczbę zawodników, która potrafi na dziś udźwignąć reprezentacyjny poziom - analizuje Koźmiński.

- Widzę, że nadchodzi zmiana pokoleniowa. Starsi zaczynają mieć problemy, a młodzi nie są jeszcze gotowi. To naturalne w sporcie, dlatego powinniśmy być ostrożniejsi, bardziej wyrachowani i mądrzejsi podczas gry - zwraca dodatkowo uwagę.

Zmiana w podejściu

W Brukseli Czesław Michniewicz dał od pierwszej minuty wykazać się kilku zawodnikom, którzy próbują udowodnić swoją przydatność dla kadry. W wyjściowym składzie na bokach obrony znaleźli się Tymoteusz Puchacz i Robert Gumny. W pomocy zagrał Szymon Żurkowski, a na skrzydle Jakub Kamiński.

- Zaskoczyło mnie, że selekcjoner wystawił tak odważny skład - uważa Koźmiński.

I dodaje: - Puchacz i Gumny to nie jest jeszcze poziom reprezentacyjny. Puchacz to fajny chłopak, ale od roku gra za granicą i jest w kadrze nie od wczoraj. Mamy prawo go ocenić. To spokojna, merytoryczna krytyka. Nie grillujemy i nie naśmiewamy się. Brakowało ustawienia się do rywala, to szkolne błędy. Liczyłem też, że Gumny da od siebie więcej. Brakowało zadziorności. Za to Kamiński pokazał kilka ciekawych zagrań, ale to też jeszcze nie jest ten poziom.

- Spotkanie z Belgią pokazało, że kadra bez Glika i Krychowiaka, nawet gdy są w słabej formie, nie istnieje. I to zarzut do reszty chłopaków. Nie możemy patrzeć też tylko na "Lewego". Być może nie dorośliśmy mentalnie, żeby podczas zgrupowania dać piłkarzom wolną rękę i musimy być bez przerwy pod parą. A selekcjoner nie ma czasu na próby. Nie może niektórym piłkarzom dawać szans w nieskończoność. Brakowało mi takiej iskry, chęci wykazania się.

Po blamażu w Brukseli Biało-Czerwoni spadli na trzecie miejsce w Lidze Narodów. W najbliższą sobotę czeka ich kolejny wyjazdowy mecz, z Holandią, a potem spróbują zrewanżować się Belgom u siebie.

- Przypuszczam, że selekcjoner nie będzie już skory do takiego umożliwiania gry zawodnikom aspirującym do reprezentacyjnego poziomu. Zagra pewnie bardziej defensywnie, kunktatorsko, by uniknąć następnych złych spotkań - zastanawia się Koźmiński.

I kończy: - Boję się tych najbliższych starć. Nie będziemy wyglądali lepiej pod względem fizycznym. Być może uda się coś ugrać na strachu lub złości. Trzeba będzie wrócić do eksploatowania podstawowych zawodników tej kadry.

Maciej Siemiątkowski, dziennikarz WP SportoweFakty

"Przerósł go nawet wyrzut z autu". Ostra krytyka Polaka
Grzegorz Lato bez litości dla kadry. "Mogło być gorzej"

Źródło artykułu: