Maciej Rybus między młotem a kowadłem. "Rosyjska propaganda będzie się paść na oświadczeniu PZPN"

Getty Images / Pedro Salado/Quality Sport Images / Na zdjęciu: Maciej Rybus
Getty Images / Pedro Salado/Quality Sport Images / Na zdjęciu: Maciej Rybus

- Propozycja nadania Maciejowi Rybusowi rosyjskiego obywatelstwa to czcze gadanie, ale oświadczenie PZPN o niepowoływaniu piłkarza do kadry było niepotrzebne - mówi Michał Banasiak. - Teraz rosyjska propaganda będzie się na nim "paść" - uważa.

W poniedziałek Polski Związek Piłki Nożnej i selekcjoner Czesław Michniewicz zdecydowali o nie braniu pod uwagę Macieja Rybusa przy powołaniach do reprezentacji, ze względu na to, że zawodnik zdecydował się kontynuować grę w Rosji (przeszedł z Lokomotiwu Moskwa do Spartaka Moskwa).

Po oświadczeniu PZPN w sportowych mediach powstał szereg publikacji, sympatyzujących z Rybusem i krytykujących decyzję PZPN. W Polsce najgłośniej jest o komentarzu członka rosyjskiej Dumy Dmitrija Swiszczowa, który stwierdził, że w zaistniałej sytuacji można nadać piłkarzowi Spartaka Moskwa rosyjskie obywatelstwo w przyspieszonym trybie.

- Rosjanie już zaprzęgli Rybusa w tryby swojej propagandowej machiny - mówi Michał Banasiak z Instytutu Nowej Europy. - Oni w ostatnim czasie robią tak z każdym sygnałem z Zachodu, który mogą w ten sposób wykorzystać. Kiedy u nas padały pomysły stworzenia unii polsko-ukraińskiej, w Rosji natychmiast pisano, że Polska chce dokonać rozbioru Ukrainy, co jak wiemy jest absurdem. Ze sprawą Rybusa jest tak samo. On nie jest w Polsce w żaden sposób prześladowany, brak powołań do kadry nie będzie przejawem jego dyskryminacji, jednak Rosjanie mają swoją narrację.

ZOBACZ WIDEO: "Z Pierwszej Piłki". Czerwona kartka dla agenta Macieja Rybusa. "To było żenujące"

Propozycję Swiszczowa Banasiak nazywa "czczym gadaniem", ale też "doskonałym, wręcz podręcznikowym wykorzystaniem sytuacji w celach propagandowych". - Pewnie podobnych wypowiedzi będzie jeszcze sporo. Już do tej pory powstało ich dużo. Rosjanie piszą o Rybusie jako o tym piłkarzu z Zachodu, który pomimo antyrosyjskiej histerii zdecydował się zostać. To był pierwszy rzut propagandy, teraz obserwujemy drugi, spowodowany oświadczeniem PZPN.

Oświadczeniem, które zdaniem eksperta Instytutu Nowej Europy, zajmującego się badaniem powiązań polityki i sportu, zostało opublikowane niepotrzebnie.

- Wyobraźmy sobie, że go nie wydano. Temat pewnie jeszcze przez jakiś czas przewijałby się w publicznej debacie, jednak za chwilę zarówno w sporcie, jak i w polityce, dyskutowalibyśmy o czymś innym. Jesienią sprawa by wróciła, wtedy może trzeba by było opublikować oświadczenie, a może nie. Może wystarczyłoby powołanie kadry na zgrupowanie bez Rybusa i wyjaśnienie przez Czesława Michniewicza, dlaczego gracza Spartaka nie ma w reprezentacji. Niekoniecznie musiałyby to być powody pozasportowe.

Takie rozwiązanie byłoby w opinii Banasiaka lepsze. - Po pierwsze nie tworzylibyśmy złej atmosfery wokół piłkarza, po drugie nie dawalibyśmy pożywki rosyjskiej propagandzie. A tak, będzie się ona "paść" na sprawie Rybusa przez najbliższe kilka tygodni.

W obecnej sytuacji Rybus z jednej strony ma swoją rodzinę - rosyjską żonę oraz dwójkę swoich dzieci, z drugiej swoją ojczyznę. Jest związany z dwoma krajami, które stoją po przeciwnych stronach barykady. Ruch, który byłby dobrze odebrany zarówno w Polsce, jak i w Rosji, po prostu nie istnieje. Czy były zawodnik Legii Warszawa i Olympique Lyon jest aktualnie postacią tragiczną?

- Wydaje mi się, że tak - mówi Banasiak. - Jego sytuacja nie jest zero-jedynkowa. Z Rosją związał się dziesięć lat temu, zarówno zawodowo, jak i prywatnie. Kto mógł wtedy przypuszczać, że Rosja rozpęta wojnę, że wszystko co rosyjskie, będzie się nam źle kojarzyć, a osoby zarabiające rosyjskie pieniądze będą wytykane palcami? On postanowił pracować w tym kraju i ułożyć sobie w nim życie w czasach, gdy sytuacja polityczna wyglądała zupełnie inaczej.

- Ktoś może powiedzieć: Mógł zabrać rodzinę i pojechać grać do jakiegokolwiek innego kraju. Takie rzeczy łatwo się mówi, gdy nie jest się zakotwiczonym w jakimś kraju. Być może Rybus namawiał swoją rodzinę do wyjazdu. Tłumaczył, przedstawiał argumenty swoje, swojej rodziny, Polski, ale nie przekonał bliskich do opuszczenia Rosji. Jednak choć ze strony ludzkiej powinniśmy go rozumieć, mamy prawo krytykować polityczny aspekt jego decyzji.

Ekspert Instytutu Nowej Europy zastanawia się, jakie będą kolejne kroki Rybusa. Czy tak jak do tej pory będzie w mediach praktycznie nieobecny, czy też zdecyduje się przedstawić swój punkt widzenia i bronić swoich racji?

- Może Maciej Rybus powinien usiąść z którymś z polskich dziennikarzy i udzielić długiego wywiadu. Dać sobie szansę wytłumaczenia powodów swojej decyzji. Wskazania, że nie pieniądze były kluczowe. Pytanie, czy taki wywiad jest dziś możliwy? Czy przedstawiając Polakom swój punkt widzenia nie naraziłby się kibicom Spartaka czy Rosjanom w ogóle, a przecież to ich będzie miał blisko siebie przez najbliższe dwa lata. Sytuacja, w jakiej się znalazł, jest nie do pozazdroszczenia. Jest między młotem a kowadłem, bo i my i Rosjanie uważnie się mu przyglądamy.

- Pewnie Rybus już od dłuższego czasu dostaje zapytania o wywiady, zarówno od polskich dziennikarzy, jak i od rosyjskich. Jak na razie telefonów nie odbiera i spodziewam się, że odbierał na będzie. Moim zdaniem powinien się zastanowić nad strategią komunikacyjną. Czy powinien się jednak zdecydować na rozmowę z polskimi mediami, czy może wybrać rosyjskie i przedstawić w nich inne niż kolportowane w Rosji spojrzenie na wojnę. Choć w tym drugim wypadku istnieje duże ryzyko, że taki wywiad nigdy by się nie ukazał - kończy Banasiak.

Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty

Czytaj także:
"To prostackie". Rosyjski polityk grzmi po tym, co zrobili Polacy
Rosjanie zapytali Rybusa o wykluczenie z kadry. Tak zareagował