Kolejny Polak na Węgrzech. Tam budują futbolową potęgę

Uznany obrońca nie wypełni swojego kontraktu z polskim klubem i przeszedł do drużyny na Węgrzech. To tam budują futbolową potęgę pod mocnym patronatem samego szefa rządu.

Maciej Siemiątkowski
Maciej Siemiątkowski
Wojciech Golla WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Wojciech Golla
Mowa o Wojciechu Golli, filarze Śląska Wrocław i jednokrotnym reprezentancie Polski, który przeniósł się do Puskas Akademii. Wychowanek Lecha Poznań, który grał w holenderskim NEC Nijmegen, a od czterech lat reprezentował barwy Śląska Wrocław, będzie walczył w nowym klubie o pierwsze lub drugie miejsce węgierskiej ligi. Po raz drugi z rzędu będzie też rywalizował o awans do Ligi Konferencji.

30-latek będzie trzecim polskim piłkarzem na Węgrzech. Występują tam już Rafał Makowski (Kisvarda FC) oraz Lukas Klemenz (Honved Budapeszt).

Nowy klub Golli trzeci raz z rzędu zagra w europejskich pucharach, choć drużyna seniorów istnieje dopiero od 13 lat, a do najwyższej klasy rozgrywkowej awansowała pierwszy raz dziewięć lat temu. Dziś jest ligowym potentatem. Ostatnie trzy sezony Puskas Akademia skończyła na podium.

Dziecko Orbana

Nie byłoby akademii imienia byłego węgierskiego piłkarza Ferenca Puskasa i efektownego stadionu w niewielkiej wsi pod Budapesztem, gdyby nie Viktor Orban. To węgierski premier za zgodą rodziny Puskasa założył piłkarską szkołę w swojej rodzinnej miejscowości. Tak spełnia swoje sportowe ambicje i próbuje odnowić węgierską potęgę na boiskach.

ZOBACZ WIDEO: Będzie produkcja o polskim piłkarzu. "Rozmowy są bardzo zaawansowane"

Już nic nie robi sobie z zarzutów opozycji, która nazywa jego inwestycje w sport "pomnikiem korupcji i megalomanii". A koledzy z partii nie postrzegają tego jako obciążenie dla partii. Bo gdy Fidesz, partia Orbana, szykowała się do wyborów w 2010 roku, koledzy z ugrupowania sugerowały mu odpuszczenie sobie brylowania na stadionach. Powód: węgierski futbol to porażka.

Dziś nikt nie odważyłby się na podobne słowa, a Orban triumfuje. Jego dziecko, Puskas Akademia, stała się nową potęgą ligi i regularnie walczy o awans do europejskich pucharów. Według serwisu "Balkan Insight" tylko w nią węgierski rząd wpompował prawie 600 mln euro.

Akademia Puskasa w wiosce Felcsut to pomysł na zaspokojenie sportowych ambicji węgierskiego premiera. Wokół piłki nożnej buduje swoją legendę - przypomina historię o tym, jak grał w amatorskich klubach na początku politycznej kariery, czy gdy odrzucił telefon z gratulacjami od Billa Clintona z okazji wejścia Węgier do NATO, bo był na treningu.

Od 2004 roku w ramach fundacji Orban zbierał pieniądze na otworzenie silnej akademii zdolnej do wychowania następców Puskasa. Bo to były zawodnik Realu Madryt, który skończył granie pod koniec lat 60. jest ostatnim wielkim węgierskim piłkarzem. Kiedy po pokoleniu Kazimierza Deyny i Zbigniewa Bońka doczekaliśmy się Roberta Lewandowskiego, Węgrowie nadal myślami są w drugiej połowie XX wieku.

W 2007 roku otwarto akademię i nadano jej imię legendarnego napastnika. Pierwotnie głównym celem miało być wychowanie przyszłych świetnych piłkarzy. Z czasem apetyt rósł i wraz z założeniem drużyny seniorów, obudziły się ambicje Orbana do zdominowania Nemzeti Bajnoksag, najwyższej klasy rozgrywkowej. Żeby szybko ją podbić, nie było czasu na dawanie szans młodym wychowankom. Z ewenementu dającego młodzieży wyjątkową szansę na zaistnienie w seniorskim futbolu, Puskas Akademia stała się kolejnym węgierskim klubem. I wyjątkowe w niej - poza stadionem - jest szczególne wsparcie najważniejszego polityka w kraju.

A Clinton, którego telefon odłożył Orban w 1999 roku, nazwał go potem "autorytarnym kapitalistą".

Dwa miliardy

W sumie węgierski rząd pod przywództwem Orbana miał wydać ponad dwa miliardy euro na stadiony i akademie piłkarskie w całym kraju. Poza wykładaniem kasy na węgierskie kluby, Orban dba też o te działające tuż za granicą z jego krajem.

- Jak na razie w każdym z krajów, w którym znajdują się dawne terytoria węgierskie utracone po I wojnie światowej, istnieje powiązany z Fideszem klub piłkarski - mówił Dan Nolan, który w 2019 roku napisał dla "Guardiana" reportaż o powiązaniach Orbana z piłką nożną (cyt. za Balkan Investigative Reporting Network). Tak dba o rodaków i pokazuje sąsiadom, by liczyli się z Węgrami.

Wizytówką tej polityki jest słowacki DAC 1904 z Dunajskiej Stredy, w której trzy czwarte mieszkańców stanowią Węgrzy. Klubem zarządza Oszkar Vilagi, jeden z najbogatszych Węgrów, zastępca dyrektora generalnego MOL, koncernu naftowo-gazowniczego. Jednocześnie spółka jest sponsorem tytularnym DAC, a na jego wybudowanie dołożyła dwa miliony euro. Dodatkowo rozwój akademii wspierał BGA, państwowy instrument pomocy finansowej dla etnicznych Węgrów za granicą.

W podobny sposób Orban wspiera kluby z innych ośrodków zamieszkiwanych przez jego rodaków na Słowacji, w Rumunii i Serbii.

Koledzy na szczycie

Nolan razem z Davidem Goldblattem nagrodzonym European Press Prize opisują też anegdotę z młodości Orbana, który grał wtedy z innymi przyszłymi liderami Fideszu. Jeden z kolegów wspominał, że gdy Orban wyszedł z piłką na aut, kontynuował grę i strzelił gola. To on ustalał zasady gry.

Po latach niewiele się zmieniło. Przez 12 lat ciągłej władzy w kraju stworzył sieć zależnych od siebie oligarchów. Lorinc Meszaros był wójtem jego rodzinnej wsi. Orban utworzył z niego prezesa Puskas Akademii. Później z dnia na dzień został właścicielem 192 regionalnych gazet, które zostały przejęte przez rząd.

Z kolei szefem węgierskiej piłki jest były skarbnik Fideszu, Sandor Csanyi. Orban sam go mianował. A jako prezes węgierskiej federacji decyduje, które kluby mają otrzymać rządowe dotacje i w którym mieście powstanie nowoczesny stadion. Cała trójka spotyka się regularnie w Felcsut na meczach Akademii.

Koniec z nostalgią

Gyorgy Szollosi, czołowy węgierski dziennikarz sportowy i autor książki o Puskasu mówił, że Orban chce sprawić, by węgierska piłka "znów była wielka". Przez lata miejscowi żyli jedynie odległymi czasami Złotej Jedenastki, której ogromnym osiągnięciem było zwycięstwo nad Anglią 6:3.

W tym miesiącu pokonali Anglików jeszcze wyżej! W czerwcowym meczu Ligi Narodów Węgrowie wygrali na Wembley aż 4:0. Po tym meczu włoski trener Marco Rossi wierzy, że na zawsze przejdzie do historii Węgrów. - Jestem pewien, że kiedy umrę, to na Węgrzech na stadionach będzie minuta ciszy. To będzie dla mnie wielkie osiągnięcie - powiedział na konferencji.

Reprezentacja Węgier rośnie w siłę. Odniosła dwa z rzędu awanse na mistrzostwa Europy. W obecnej Lidze Narodów już dwa razy pokonała Anglię i zremisowała z Niemcami. Wyrównana kadra pod wodzą uznanego na kontynencie trenera okazuje się przepisem na sukces. Bo jedyną postacią, która szczególnie wyróżnia się od reszty jest 21-letni pomocnik Dominik Szoboszlai z RB Lipsk wyceniany przez transfermarkt na 28 mln euro.

Dla Orbana piłka nożna stała się sprawą wagi państwowej. Chce wykreować nowych sportowych bohaterów, żeby Węgrowie nie musieli ciągle wracać do czasów Złotej Jedenastki. Dwa z rzędu awanse na Euro i wyśmienity początek Ligi Narodów (pierwsze miejsce po czterech meczach w grupie z Niemcami, Włochami i Anglią) dają nadzieję na kolejne złote pokolenie. Do pełni szczęścia brakuje mu klubu regularnie grającego w europejskich pucharach. Spełnieniem marzeń byłoby, gdyby taką pozycję w węgierskiej piłce miała Puskas Akademia.

- Ostatecznym celem Orbana jest pozostanie przy władzy. To jego główna motywacja. Wspierając kościoły, piłkę nożną czy cokolwiek innego, uważa, że pozwoli mu to utrzymać swoją pozycję - opowiadają autorzy reportażu "Guardiana".

Maciej Siemiątkowski, dziennikarz WP SportoweFakty

Minister sportu zareagował na decyzję Michniewicza. Broni selekcjonera
Mateusz Skwierawski: Paulo Sousa jest dla nas przykładem (Opinia)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×