Hipokryci z Monachium. Brudna gra Bayernu [OPINIA]

Getty Images / Michael Regan - UEFA  / Robert Lewandowski i Hasan Salihamidzić po wygraniu Ligi Mistrzów 2019/20
Getty Images / Michael Regan - UEFA / Robert Lewandowski i Hasan Salihamidzić po wygraniu Ligi Mistrzów 2019/20

Ostatnie tygodnie pokazały, że Bayernem Monachium rządzi banda stosujących podwójne standardy hipokrytów. Oliver Kahn i spółka kierują się moralnością Kalego, a krową w tym przypadku jest niestety Robert Lewandowski.

Sprowadzenie Sadio Mane to dla Bayernu powód do dumy i satysfakcji. Jak słusznie zauważył Michał Trela, ekspert niemieckiej piłki w Newonce i Viaplay, to transfer, jakiego bawarski klub nigdy wcześniej nie przeprowadził. Mistrz Niemiec ściągnął bowiem z innej ligi (angielskiej) obcokrajowca w sile wieku (30 lat) o statusie gwiazdy światowego formatu. Nic, tylko przyklasnąć.

Bayern tym ruchem wypłynął na nieznane dotąd sobie, szerokie transferowe wody, ale tak naprawdę Oliver Kahn i spółka muszą uważać, by nie utonąć w morzu hipokryzji. W jaki bowiem sposób Senegalczyk trafił do Bayernu? Otóż poprosił władze Liverpoolu o zgodę na transfer, bo rok przed wygaśnięciem kontraktu za ich plecami (czyli teoretycznie wbrew piłkarskim przepisom, ale zgodnie z niepisanym prawem) porozumiał się z Bayernem.

Liverpool nie blokował odejścia jednego ze swoich najlepszych piłkarzy. Uznano, że po tym, co Mane przez sześć lat zrobił dla The Reds, można w rewanżu pozwolić mu odejść właśnie tam, dokąd chce. Po krótkich negocjacjach Bayern kupił gwiazdę Premier League w promocyjnej cenie 32 mln euro. Wszystko trwało dwa tygodnie.

ZOBACZ WIDEO: "Z Pierwszej Piłki". Co dalej z transferem Lewandowskiego? Tam dogra się cała prawda

Karl-Heinz Rummenigge nie rządzi już Bayernem, ale jego następców charakteryzuje "moralność Kalego". Co bowiem robią Kahn i Hasan Salihamidzić miesiąc po głośnej deklaracji Lewandowskiego? Nie chcą słyszeć o odejściu Polaka. Kiedy oni komuś kradną krowę, to dobrze. Kiedy mogą stracić swoją w ten sam sposób, to źle.

Liverpool uznał, że najlepiej dla wszystkich będzie, jeśli Mane będzie mógł się realizować w Monachium. Klub zainkasował 32 mln euro, które momentalnie zainwestował w Darwina Nuneza, a Juergen Klopp pozbył się potencjalnego problemu w szatni.

A Bayern? Kahn i jego współpracownicy okopali się na z góry przyjętych pozycjach. Od miesiąca jak mantrę powtarzają: - Brak nowych informacji ws. Roberta. Ma kontrakt do 2023 roku i czekamy na niego 12 lipca, pierwszego dnia przygotowań do sezonu.

Kiedy Mane poprosił o odejście, Klopp pewnie poklepał go po plecach i powiedział: "leć!". Tymczasem Bayern zamknął Lewandowskiego w złotej klatce, a Kahn z Salihamidziciem co chwilę sprawdzają, czy klucz jest przekręcony, czy kajdanki się nie poluzowały i czy kula jest odpowiednio ciężka.

Ale to nie koniec nieeleganckiego zachowania Bayernu. Kiedy w maju reprezentujący "Lewego" Pini Zahavi przypuścił medialną szarżę, pisałem, że rozwód Polaka z Bayernem będzie bolesny i medialny, a brudy będą prane publicznie. I to się dzieje.

30 maja Lewandowski zdetonował bombę, ale w kolejnych tygodniach albo milczał, albo łagodził swoje stanowisko. Unikał eskalacji. Bayern natomiast zaczął się mścić. Na każdym kroku zarzuca mu niewdzięczność i brak lojalności. A chodzące na pasku klubu niemieckie media pomagają zniechęcić kibiców do Lewandowskiego.

W inspirowanych artykułach zapowiadają, że "Lewy" zbojkotuje początek przygotowań do nowego sezonu, by wymusić zgodę na transfer. Do tego przemycają informacje o rzekomym buncie pozostałych piłkarzy przeciwko Polakowi. Niemcy piszą też, że Lewandowski niszczy swój pomnik przed Allianz Areną.

Problem w tym, że nigdy nie traktowali go jak legendy. Raczej jak wysokiej klasy Gastarbeitera. Jak pisaliśmy, kapitan reprezentacji Polski wcale nie czuł się w Bayernie legendą (więcej TUTAJ), a ostatnie działania Kahna i reszty utwierdzają w przekonaniu, że Bayern to nie jest rodzinny klub, zwłaszcza dla cudzoziemców. To bezduszna korporacja.

Robert Lewandowski nie zamierza słuchać Olivera Kahna
Robert Lewandowski nie zamierza słuchać Olivera Kahna

Niedawno przekonali się o tym Arjen Robben czy Franck Ribery. Przez lata też byli "nie do zastąpienia" i "nie na sprzedaż", aż stali się zbędni, Bayern bez mrugnięcia okiem wymienił ich na młodsze modele, a oni wylądowali w europejskiej drugiej lidze. Zresztą, taki scenariusz Kahn i Salihamidzić pisali też dla Lewandowskiego.

Polak między innymi dlatego chce za wszelką cenę odejść z Bayernu, bo ten nie okazał mu szacunku, próbując pozyskać Erlinga Haalanda. Dopiero gdy Norweg wybrał Manchester City, władze Bayernu chciały rozmawiać o nowym kontrakcie, ale wtedy "Lewy" słusznie uznał, że już nie mają o czym.

Nie chciał skończyć jak Ribery i Robben, tylko postanowił odejść na własnych warunkach.

Maciej Kmita, dziennikarz WP SportoweFakty

Komentarze (55)
avatar
glos_prezesa
14.07.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Najbardziej śmieszy mnie stwierdzenie "Po tym co zrobił dla klubu" Otóż szanowni Państwo ani Mane ani Lewandowski wbrew temu co uważa autor artykułu nie zrobili dla klubu nic, Nic co by wykracz Czytaj całość
avatar
Krispl
24.06.2022
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Powinien ich olac ,smierdzieli z bayernu. 
avatar
Areccioni
24.06.2022
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
Bayern podoba mi sie właśnie za to ( żaden pilkarz nie jest wazniejszy od klubu). Tak bylo tez w MU ale niestety Pogba byl ważniejszy od Mourinho ( wynik znamy). Uli H. odpowiedział na pytanie Czytaj całość
avatar
Adela Rozen
24.06.2022
Zgłoś do moderacji
1
3
Odpowiedz
Kontrakt to kontrakt i powinni jeszcze zabrać magistrowi wszystkie dyplomy co dostał u Niemca...:-) 
avatar
Katon el Gordo
24.06.2022
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Redaktor Maciej Kmita chyba czyta nasze (internautów) komentarze, bo w powyższym artykule znalazłem kilka lansowanych przeze mnie tez i określeń.