Wielki błąd ws. Rybusa? "Strzeliliśmy sobie w stopę"

WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Maciej Rybus
WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Maciej Rybus

- Podaliśmy rękę Rosjanom i strzeliliśmy sobie w stopę - mówi WP Mieszko Rajkiewicz o sprawie Rybusa. Ekspert wyjaśnia, dlaczego nie należy potępiać graczy, którzy jeszcze stamtąd nie odeszli i jak w Rosji karze się niepokornych sportowców.

W tym artykule dowiesz się o:

[b]

Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty: Piłkarz [/b]Maciej Rybus zdecydował się podpisać nowy kontrakt w Rosji. Selekcjoner kadry Polski wykluczył jego powołanie na mecze. Prominentni rosyjscy politycy mówili, by nadać mu rosyjskie obywatelstwo. Czy w kolejnych miesiącach mogą się pojawić kolejne próby wykorzystania jego wizerunku przez propagandę Władimira Putina?

Mieszko Rajkiewicz, doktorant na Wydziale Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego: Oczywiście, to bardziej było gadanie propagandowe i nic konkretnego się nie wydarzy w tym kierunku. Każda kolejna decyzja polskich władz piłkarskich czy politycznych dotycząca jakiegokolwiek polskiego zawodnika grającego w Rosji będzie paliwem do maszyny propagandowej Kremla. Mechanizm jest nieubłagany, nawet wpisy polityków na Twitterze w sprawie Rybusa były paliwem do tworzenia narracji korzystnej dla Kremla.

Można tworzyć narrację, że jest jeden rozsądny Polak, który nie reaguje histerycznie i nie ulega wpływom "zgniłego Zachodu". To oświadczenie PZPN o niepowoływaniu Rybusa do kadry z powodu na jego przynależność klubową było bardzo niefortunne. Najlepiej nie mówić nic, choć podejrzewam, że presja opinii publicznej była bardzo duża. Niemniej jednak podaliśmy rękę Rosjanom i strzeliliśmy sobie w stopę.

Jeśli próbujemy dotrzeć do społeczeństwa rosyjskiego i budować silny wizerunek mimo wojny w naszym regionie, to sprawa Rybusa staje się głównym argumentem do tworzenia narracji, że Polacy to zły i dziwny naród, ale zdarzają się nam rozsądne jednostki. "Rybus postanowił zadbać o własną rodzinę, a Polacy go wykluczają". Jeśli będą kolejne sygnały z Polski w sprawie Rybusa, to wtedy kolejne głosy będą płynęły ze strony propagandy, że Rybus to jest fajny chłopak, a Polacy swojego własnego obywatela chcą wykluczyć.

Czy może pojawić się nieświadome dla zawodnika wciąganie w propagandę? Siatkarka Malwina Smarzek z Rosji wyjechała po kilku tygodniach od wybuchu wojny, a kiedy jeszcze grała, rozdawano kibicom kartoniki ze słynnym "Z".

Zdjęcie Malwiny Smarzek to jedno, ale również jej wypowiedź, którą klub zamieścił, że nie chciała wyjeżdżać z Rosji, była bardzo niefortunna i najpewniej także zmanipulowana. Siatkarz Bartosz Bednorz czy piłkarz ręczny Mateusz Piechowski po wyjeździe z Rosji mówili, że musieli milczeć i komunikowali klubom, że jeśli pojawi się taka sytuacja jak u Malwiny Smarzek, to nie będzie polubownego rozwiązania umowy. Polscy sportowcy mieli skomplikowane sytuacje kontraktowe i chwilę to trwało.

Maciej Rybus się zadeklarował, by pozostać w Rosji na 99 procent ze względu na rodzinę. Każdy ma swoje sumienie i to oceni, ale sądzę, że Rybus może być dogadany, że jeśli Spartak oficjalnie jako klub będzie manifestował poparcie dla działań Rosji w Ukrainie i wykorzysta jego wizerunek do tego, to może być to droga do rozwiązania kontraktu. Trzeba niestety spojrzeć na jego sytuację rodzinną i zastanowić się, czy Rybus nawet w takim przypadku będzie chciał rozwiązać kontrakt w Rosji.

Pojawiły się ostatnio informacje, że Grzegorz Krychowiak może pozostać w Rosji, co stoi w sprzeczności z wcześniejszymi deklaracjami piłkarza. Na ile to mogą być fake newsy, a na ile to może być próba udobruchania działaczy FK Krasnodar, by zgodzili się na jego odejście?

FIFA przedłużyła termin rozwiązywania kontraktów przez piłkarzy z Rosji do czerwca 2023. Zawodnicy dostali więcej czasu, by się z klubem rozstać. Doskonale wiemy, że to nie dzieje się z dnia na dzień. Mam wrażenie, że to nie fake news, tylko jego menadżer musi to wynegocjować. To się wiąże nie tylko z utratą pieniędzy, ale też zerwanie umowy przez jedną ze stron powoduje, że trzeba zapłacić drugiej stronie. Nikt takich kosztów za Grzegorza Krychowiaka by nie pokrył. Dlatego kontrakty się rozwiązuje za porozumieniem stron.

Na razie klub nie chce się na to zgodzić i myślę, że będą próbowali utrzymać zawodnika. Drugą opcją jest przyniesienie przez Krychowiaka lub jego menedżera dobrej oferty. To chwilę potrwa i nie namawiałbym do krytykowania zawodnika, sam też tego nie robię. Realia kontraktów sportowych są takie, że to nie trwa z dnia na dzień.

Co w takim razie zrobić ze sportowcami, którzy zdecydują się pozostać w Rosji, mimo możliwości, które oferują im federacje? Mówię o takich zawodnikach, którzy pod koniec sierpnia, na początku września, będą nadal graczami rosyjskich drużyn. 

Reprezentacja Ukrainy od 2014 roku nie powoływała zawodników, którzy grali w rosyjskich klubach. Gdyby to ode mnie zależało, to bym ich nie powoływał, bo nie dawalibyśmy paliwa propagandzie. Nie komunikowałbym tego jednak głośno. Lepiej nie wydawać żadnego oświadczenia. Można coś wymyślić, jakieś problemy zdrowotne i tego się oficjalnie trzymać. Narażamy się wtedy na dużą liczbę komentarzy i domysłów, ale duża część opinii publicznej zrozumiałby, dlaczego ci gracze nie są powoływani.

Na zdjęciu: Grzegorz Krychowiak
Na zdjęciu: Grzegorz Krychowiak

Drugie pytanie brzmi jednak, na ile możemy sobie pozwolić na niepowoływanie takich zawodników jak Sebastian Szymański, który wręcz jest kandydatem do pierwszej jedenastki na mundial. Mam wrażenie, że wewnątrz PZPN odbyły się rozmowy na ten temat, że jeśli oni chcą wystąpić na mundialu, to do września, października muszą sobie znaleźć inny klub.

Czy będąc w Rosji, lepiej jest milczeć niż otwarcie się sprzeciwiać? Rosyjski hokeista Iwan Fiedotow był zawodnikiem CKSA Moskwa, ale podpisał kontrakt w NHL. Władze armii siłą jednak wcieliły zawodnika do wojska, a bramkarz obecnie przebywa za kołem podbiegunowym. Taka zemsta może wystąpić także w przypadku zawodników zagranicznych?

Zdecydowanie tak. CSKA to klub wojskowy, który stosuje metody, które jeszcze były używane za czasów komunistycznych, także w Polsce. To już skrajny przypadek. W Rosji w marcu wprowadzano przepisy, które pozwalały na wtrącenie do więzienia osób, które krytykują "specjalną operację wojskową". Za to grozi 15 lat więzienia. Wiemy, w jaki sposób Kreml traktuje rosyjską opozycję.

Zawodnicy chcą przede wszystkim bezpiecznie opuścić Rosję i dlatego milkną. Jest przypadek amerykańskiej koszykarki, której cały czas jest przedłużany areszt: Brittney Griner. Ona ma przedłużany areszt teoretycznie za przemyt nielegalnych substancji. To wszystko jest tak sfingowane, że przyczepiono się do olejków w jej e-papierosach. Nic więc dziwnego, że zagraniczni sportowcy chcą wszystko zrobić jak najbardziej bezpiecznie dla siebie i bliskich. To trwa czasem miesiącami. Podejrzewam, że siedzi w tych ludziach chęć manifestacji publicznej, by hejt na nich ustał. Trzeba być wyrozumiałym, dla czasem dłuższego okresu rozwiązywania tych kontraktów.

Czy media sportowe, zwykłe portale nienależące do rządu rosyjskiego, mogą być narzędziem propagandy także na użytek zewnętrzny, międzynarodowy?

Mogą, pytanie tylko, jaki byłby w tym interes. Na ten moment przekaz jest taki: "Wszystko jest ok, to zły Zachód się na nas obraził, my funkcjonujemy dalej i będziemy organizowali wydarzenia sportowe, na które będą przyjeżdżać setki ludzi z całego świata". Nie da się wszystkiego ukryć i zmanipulować, ale są pewne rynki, szczególne wschodnie, gdzie narracja jest zdecydowanie bardziej prorosyjska niż prozachodnia.

Mówię tutaj o Chinach, Iranie, Kazachstanie, Uzbekistanie, krajach Bliskiego Wschodu. Nie jest tak, że Rosja od tych państw wymaga, żeby Moskwa była jedyną areną, na której można występować, ale chodzi o tworzenie poczucia, że można sobie radzić bez "zgniłego Zachodu". Centralnym punktem wsparcia w Europie jest Serbia, w niedzielę był mecz towarzyski między Zenitem Sankt Petersburg a Crveną Zvezdą. Kontakty sportowe między tymi państwami będą kontynuowane, a w ślad za tym będą szły piękne, kolorowe obrazki, że w Rosji wszystko jest dobrze.

Jaką rolę odgrywa sport w systemie propagandowym Putina?

Nic nie buduje tak dumy narodowej, jak duża liczba sukcesów na poziomie reprezentacyjnym i klubowym.

*Mieszko Rajkiewicz jest doktorantem na Wydziale Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego. Specjalizuje się w zakresie upolitycznienia i globalizacji sportu. Analizuje sprawy dotyczące dyplomacji sportowej, "sportswashingu" oraz znaczenia sportowego "soft power" we współczesnych stosunkach międzynarodowych. Jest także ekspertem w Instytucie Nowej Europy.

Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty

 Czytaj więcej:
Szczegóły meczu Legia - Celtic. To chciał przekazać Artur Boruc
Wielki quiz. Rozpoznaj polskich bramkarzy

ZOBACZ WIDEO: Michniewicz pozywa dziennikarza, co z Lewandowskim? Z Pierwszej Piłki #12