- Piast był zespołem, który bezproblemowo można było ograć, jednak nasza gra pozostawiała wiele do życzenia - mówił po ostatnim gwizdku sędziego Jarecki, który na boisku pojawił się na ostatnie 23 minuty. - Nie to sobie zakładaliśmy przed meczem, nie realizowaliśmy tego, co mówił trener w szatni. Mieliśmy utrzymywać się długo przy piłce i czekać na swoją okazję. Tak się jednak nie stało, dostosowaliśmy się do poziomu, jaki prezentował Piast. Gdybyśmy wykazali odrobinę więcej zdecydowania, być może coś by wpadło. Myślę, że ten remis jest jednak sprawiedliwy, bo mało brakowało, a stracilibyśmy bramkę, na szczęście Grzesio wyciągnął jedną piłkę. Remis na pewno nie cieszy, obojętnie z jakim rywalem gramy. Musimy zgarniać po trzy punkty, bo remisując, do Piasta nic nie odrobiliśmy.
28-letni pomocnik żółto-czerwonych zgadza się z tym, że drużyna traci na wyjazdach dużo ze swojej wartości, o czym najlepiej świadczy seria 26. kolejnych wyjazdowych meczów bez zwycięstwa. - Musimy uderzyć się w pierś, bo to co graliśmy w niedzielę, nie wyglądało dobrze i to delikatnie mówiąc. Nie może być tak, że z Lechem gramy jak równy z równym, a w kolejnym meczu nie widać tego zespołu, który tak dobrze prezentował się przed tygodniem. Musimy koniecznie coś z tym zrobić, bo punkty nam uciekają, co na pewno do utrzymania nas nie przybliża.
Mający najwięcej rozegranych meczów w ekstraklasie w barwach Jagi zawodnik sam nie potrafi znaleźć przyczyn takiej postawy drużyny na obcych boiskach. - Trzeba szukać różnych sposobów, aby wyjść z tego marazmu, bo nie można z tylu wyjazdowych meczów nie przywieźć zwycięstwa. U siebie gramy naprawdę bardzo dobrze i nie rozumiem dlaczego nie możemy tego przełożyć na mecze wyjazdowe. Po każdym takim spotkaniu mówimy, że coś trzeba zmienić, a praktycznie nic się nie zmienia i brakuje tych punktów. Psycholog? Ciężko mi coś powiedzieć, bo nigdy tego, jako zawodnik, nie praktykowałem i nie mam pojęcia w jaki sposób mogłoby nam to pomóc - zastanawiał się Jarecki.