12 grudnia 2021 roku doszło do wstrząsu w szeregach Legii Warszawa. Drużyna Marka Gołębiewskiego przegrała 0:1 w derbach Mazowsza z Wisłą Płock. Trener podał do dymisji. Po powrocie do stolicy grupa chuliganów wtargnęła do klubowego autokaru i pobiła piłkarzy "Wojskowych".
Zarząd Legii przywrócił na stanowisko trenera Aleksandara Vukovicia, który wciąż miał obowiązujący kontrakt, choć nie był jedynym kandydatem do tej roli. W tamtym czasie klub rozważał zatrudnienie Leszka Ojrzyńskiego. Co ciekawe, 50-latek był na wspomnianym spotkaniu w Płocku.
- Dostałem telefon: "Szybko, przyjeżdżaj, rozmawiamy, od jutra prowadzisz zajęcia". To była konkretna propozycja. Zapytałem, czy są tego pewni, bo nie po to pojechałem odwiedzać mamę, żeby po godzinie się zwijać i wracać. Odpowiedzieli, że tak. W międzyczasie miał miejsce ten incydent z kibicami Legii, o którym dowiedziałem się już na miejscu - mówił Ojrzyński w niedzielnym wydaniu programu "Pogadajmy o piłce".
Po rozmowie z działaczami doświadczony szkoleniowiec był przekonany, że otrzyma angaż. Kierownictwo klubu niespodziewanie postawiło na Vukovicia, który zdołał ugasić pożar przy Łazienkowskiej.
- Rozmawialiśmy z półtorej godziny, ale przełożyliśmy na następny dzień. A następny dzień przyniósł nowe rozwiązania i tak to bywa w życiu. Jestem człowiekiem, który nie lubi gdybać i żałować. A może bym był w Legii, zdobył Puchar Polski i grał w Europie? Nie wiadomo. Taka szansa była, jakbym został wtedy trenerem, ale teraz skupiam na tym, co mam do wykonania - podkreślił. 17 grudnia Ojrzyński przejął stery w Koronie Kielce i wprowadził ją do PKO Ekstraklasy.
Czytaj także:
Sebastian Szymański wraca do Legii Warszawa. Reprezentant Polski tymczasowo w stolicy
Gorzkie słowa Pawła Wszołka. "Osobista porażka"
ZOBACZ WIDEO: Tak chce grać nowy trener Arka Milika. Co dalej z naszym piłkarzem?