Ukraińska modelka dostała pracę w Legii. "Podpisałam kontrakt krwią"

Marina Herasymenko ostatnio stała się popularna. To ona zaprezentowała domową koszulkę Legii Warszawa na nowy sezon. Teraz opowiedziała, jak to wszystko się zaczęło.

Robert Czykiel
Robert Czykiel
Marina Herasymenko Instagram / Na zdjęciu: Marina Herasymenko
Legia Warszawa ostatnio przeżywa słabszy okres. Nie zmienia to jednak faktu, że klub ze stolicy to wciąż jedna z największych marek w kraju. Przekonała się o tym na własnej skórze Marina Herasymenko. To Ukrainka, która w naszym kraju mieszka od kilku lat.

Marina dostała propozycję nie do odrzucenia. Zaproszono ją do sesji zdjęciowej, podczas której zaprezentowano domowe koszulki Legii na nowy sezon. Modelka spisała się znakomicie, a fotografie zapewniły jej dużą popularność. Pracę jednak dostała przez przypadek.

- Studiuję z człowiekiem, który pracuje w Legii. Wcześniej kilkakrotnie polecał mnie klubowi do współpracy. Kiedy kolejny raz szukali modelki do sesji zdjęciowej nowej koszulki, to wysłał kolegom moją stronę na Instagramie - opowiada modelka w rozmowie dla portalu sport24.ua.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Krychowiak zakpił z... samego siebie. Co za słowa!

Jej zdjęcia obejrzeli pracownicy Legii oraz przedstawiciele Adidasa. Następnie zaproszono Marinę na rozmowę, ustalono szczegóły współpracy i w końcu przyszedł czas na sesję. Herasymenko jednak musiała wszystko trzymać w wielkiej tajemnicy i nawet chłopakowi nie mogła zbyt wiele zdradzić.

- Organizatorzy ciągle się obawiali, że ktoś przedwcześnie zobaczy nową koszulkę. Dbali, żeby żaden z przechodniów nie zrobił jej zdjęcia i opublikował w jakimś miejscu. Wszystko odbywało się potajemnie. Mój chłopak ciągle pytał mnie o szczegóły, a ja go drażniłam, że to będzie biała koszulka z literą "L". Nikomu nie wysłałam żadnego zdjęcia. Prawie podpisałam kontrakt swoją krwią. Nie mogłam zrujnować swojej kariery - przyznaje.

Ukrainka jako modelka tylko dorabia. Przyznała, że za jedną sesję w Polsce można zarobić 400 dolarów. Z tym zawodem jednak nie wiąże wielkiej przyszłości. Dlatego na co dzień przede wszystkim studiuje i prowadzi biuro w jednej z kancelarii adwokackich. Futbol także stał się ważnym elementem życia, a to za sprawą ukochanego.

- Mój chłopak Maciek bardzo kocha piłkę i od niego przejęłam tę pasję. Zwykle oglądam z nim mecze. Rzadko jednak chodzimy na mecze, bo nie jest zagorzałym fanem warszawskich drużyn. Marzy jednak o wyjeździe do Londynu na mecz ukochanej Chelsea. Z czasem nauczyłam się na pamięć prawie całego składu "The Blues", znam trenera i śledzę transfery - zdradza.

W trakcie wywiadu padło pytanie, czy Marina byłaby gotowa na podobną sesję dla innego polskiego klubu. Jej odpowiedź z pewnością ucieszy legionistów.

- Nigdy. Nie chodzi o pieniądze. Byłam na meczach Legii, teraz zaprezentowałam jej nowe koszulki, więc jestem w jakiś sposób związana z tym klubem. Uważam, że działanie dla ich rywali to upadek moralny i skok na pieniądze. Jeżeli jednak mogłabym wybierać, to chciałabym zaprezentować koszulkę Chelsea - mówi.

Nie mogło także zabraknąć wątku, którym żyje cała Ukraina od kilku miesięcy. Chodzi oczywiście o wojnę, którą w jej ojczyźnie rozpętała Rosja. Herasymenko tak wspomina 24 lutego, kiedy zaczął się koszmar.

- Byłam jednocześnie przestraszona i niesamowicie zła. Wewnątrz mnie toczyła się walka, a w głowie krążyły tysiące myśli o tym, kogo stamtąd zabrać i co dalej. Najgorsze, że wcześniej rozmawiałam z rodzicami i Maćkiem o groźbie wojny na pełną skalę i przekonywałam ich, że tak się nie stanie. Wiem, że wielu Ukraińców czuło się jeszcze gorzej. Ja nie mam na co narzekać, ale był to dla mnie bolesny cios - przyznaje.

Trener Legii wywiera presję na zarządzie. "Potrzebujemy znaczących wzmocnień" >>
"To była ucieczka od złych ludzi". Trudne początki gwiazdora Legii >>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×