Z pewnością nie był to wymarzony początek sezonu dla kibiców Legii Warszawa. W sobotę "Wojskowi" mierzyli się z Koroną Kielce, musieli radzić sobie w osłabieniu po tym, jak Mateusz Wieteska został wyrzucony z boiska. Później na listę strzelców wpisali się Ernest Muci oraz Jakub Łukowski. Stołeczny zespół zremisował 1:1 z beniaminkiem PKO Ekstraklasy.
Warszawianie nie wywiązali się z roli faworyta w oficjalnym debiucie Kosty Runjaicia na ławce trenerskiej. Nowy opiekun Legii wziął udział w pomeczowej konferencji prasowej i uznał klasę rywala.
- Chciałbym bardzo podziękować naszym kibicom, którzy wspierali nas od początku do końca. To było świetne uczucie. Mecze w Kielcach zawsze są ciężkie, ale byliśmy bliscy zwycięstwa. Niestety, nie udało się. Spodziewaliśmy się wyrównanego meczu. Zdobyliśmy bramkę, która nie została uznana, potem strzeliliśmy gola, następnie straciliśmy w złym momencie, gdy graliśmy w osłabieniu. Chłopaki walczyli dzielnie do końca. Jestem dumny z tego, jak zachowywali się na boisku. Zachowywali się tak, jak tego oczekujemy - podsumował Runjaić.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Krychowiak zakpił z... samego siebie. Co za słowa!
51-latek miał mieszane odczucia. - Były pewne braki, więc musimy nad nimi pracować. Nie mogę oczywiście być całkowicie zadowolony, bo naszą ambicją było wygrać. Jeden punkt w pierwszym, wyjazdowym meczu to nie tak źle. Grałem tu kilka razy. Za każdym razem było dużo walki i pojedynków, nigdy nie było łatwo - wspominał.
- Maik Nawrocki nie czuje się dobrze. Ma zawroty głowy. Zobaczymy, jak sytuacja się rozwinie. Nie będę komentował żółtych kartek Mateusza Wieteski. Obejrzymy ten mecz, dokonamy analizy i porozmawiamy o tym wewnątrz, co należy poprawić i jak. Blaz Kramer ma niestety problemy zdrowotne i nie jest gotowy w stu procentach do gry. Zdecydowaliśmy, że zostanie w domu. Szukamy jeszcze jednego napastnika - zdradził Runjaić.
Zimą Leszek Ojrzyński był łączony z klubem Łazienkowskiej, a teraz jego Korona urwała punkty Legii. Po końcowym gwizdku trener złocisto-krwistych również podzielił się swoimi spostrzeżeniami.
Na wstępie pochwalił swoich podopiecznych. - Szacunek dla zawodników, bo można być dumnym z tego, jak momentami grali przeciwko bardzo dobrej drużynie. Mieliśmy swój plan na ten mecz, w większości był on realizowany. Wyszliśmy na Legię odważnie, ustawieniem z dwoma napastnikami. Wiedzieliśmy, że Legia ma przewagę w środku i nie kombinowaliśmy tam podań nie wiadomo po co. Graliśmy bezpośrednio na napastników, którzy mieli zdobywać pole gry, utrudniać grę stoperom Legii. Plan był taki, żeby przynajmniej jeden z nich nie dotrwał do końca meczu i to się udało - przyznał Ojrzyński.
- Trochę pokpiliśmy sprawę, bo doszło do wrzutki i później musieliśmy się bronić. Szczęście jednak się do nas uśmiechnęło, wykorzystaliśmy grę w przewadze. Trochę szkoda, bo mieliśmy jeszcze kilka sytuacji, ale ich nie wykorzystaliśmy. Legia grała na czas i chciała dowieźć wynik. Wymuszała stałe fragmenty, przez to nie mogliśmy złapać rytmu - kontynuował.
Sędzia Tomasz Musiał miał ręce pełne roboty. - Tylko w pierwszej połowie Legia faulowała 12 razy. Widać pracę nowego trenera, który stawia na defensywę. Wiedzieliśmy, że Legii trudno będzie strzelić bramkę. Nam się udało, bo graliśmy w przewadze. Nie cieszę się z tego punktu, pozostał niedosyt, ale go szanuję. Dziękuję też kibicom, którzy dzisiaj nas wspierali - uzupełnił Ojrzyński.
Czytaj także:
Trenerzy Lecha Poznań i Stali Mielec w szoku, ale każdy z innych powodów
Legia miała pokazać nowe oblicze. Wyszło inaczej