Niemoralna propozycja Barcelony. Tak się nie robi

Getty Images /  James Williamson - AMA / Na zdjęciu: Frankie de Jong
Getty Images / James Williamson - AMA / Na zdjęciu: Frankie de Jong

Milionowe transfery, uruchamiane kolejne dźwignie finansowe, a z drugiej strony wywieranie potężnej presji na swoich piłkarzy. FC Barcelona ma dwie twarze. Druga nie przystoi klubowi o tej renomie.

"De Jong powinien rozważyć podjęcie kroków prawnych przeciwko Barcelonie, a wszyscy jego koledzy powinni go wspierać. Klub wydający fortunę na nowych zawodników, a nie płacący tym, którzy są na kontraktach, jest niemoralny i narusza prawo. Związek FIFPro powinien to zatrzymać" - napisał na Twitterze Gary Neville, legenda Manchesteru United.

Można stwierdzić, że trafił w sedno. Z jednej strony klub płaci potężną sumę za Lewandowskiego, który przecież za chwilę będzie świętował 34. urodziny, miał tylko roczny kontrakt z Bayernem, a z drugiej każe Frenkie de Jongowi zrzec się aż 40 proc. swoich zarobków.

Barcelona nazywa to pomocą dla klubu, który znalazł się w trudnej sytuacji finansowej. Rok temu można było to wytłumaczyć i w ten sposób zmiękczać sumienie piłkarzy, bo Barcelona faktycznie była biedna jak mysz kościelna. Dzisiaj wydaje fortunę na nowych piłkarzy, a sponsorami tego show mają być po części obecni zawodnicy.

ZOBACZ WIDEO: Ten filmik obejrzało już milion ludzi. A Ty?

Ale de Jong powiedział "nie". Nie zgadza się ani na transfer do Manchesteru United, ani na obniżkę pensji. I problemem nie jest to, że nie ma umiejętności do gry dla Barcelony. Ba, ma olbrzymi potencjał. Problemem jest pensja, która sama Barcelona mu zaproponowała. Dzisiaj wydaje ogromne pieniądze na innych piłkarzy, a nie chce się wywiązać z podpisanej umowy. Trudno się dziwić zażenowaniu Holendra.

Frankie de Jong
Frankie de Jong

Dwie twarze Barcelony

58 mln euro za Raphinhę, 50 mln euro za Roberta Lewandowskiego (45 mln plus pięć mln w bonusach), 50 mln euro Jules Kounde (lada chwila ma zostac piłkarzem Barcy), a do tego darmowe transfery Francka Kessie'ego oraz Andreasa Christensena, którym i tak trzeba było zapłacić za przyjście na Camp Nou.

FC Barcelona latem za wszystkie transfery oraz podpisanie nowych umów z piłkarzami ma zapłacić nawet 200 mln euro. Potężna suma jak na klub, który przez wiele osób z branży jest określanych mianem bankruta (chociażby przez Bayern Monachium).

I to określenie z jednej strony może się podobać szefom klubu, ponieważ w ten sposób naciskają na piłkarzy, aby ci obniżyli swoje pensje. Najgłośniej jest o wspomnianym de Jongu. Rocznie jego wynagrodzenie brutto wynosi 16 mln euro. Barcelona chciałaby, żeby zdecydował się obniżyć je aż o 40 proc.

Zdaniem Gary'ego Neville'a to jest niedozwolony szantaż. Barca ostrzega piłkarza, że jeśli tego nie zrobi, to nie będzie grał. Holender twardo stoi przy swoim. Trudno mu się dziwić, bo widzi, że za chwilę Barcelona będzie nr 1 na świecie pod względem łącznej sumy wydanej na nowych piłkarzy. Dlaczego zatem w takiej sytuacji on musi się zgadzać na niższą pensję skoro klub dysponuje funduszami?

Inni się zgodzili 

Na niższe pensje zdecydowali się chociażby Gerard Pique, Jordi Alba oraz Sergi Roberto. Wszyscy są wychowankami Barcelony, więc ich sentyment do klubu, w którym spędzili całą bądź większość kariery, jest inny niż w przypadku de Jonga. Inna sprawa, że Pique ma 35 lat i raczej nie będzie już wiodącą postacią. To samo można napisać o Roberto. A de Jong może być gwiazdą Barcelony.

Ousmane Dembele, któremu wygasał kontrakt z końcem czerwca, ostatecznie go przedłużył, ale będzie zarabiał już mniej niż wcześniej. FC Barcelona postawiła przed nim jasną sytuację: zostajesz, ale zarabiasz mniej. W tym przypadku nie ma jednak mowy o szantażu, bo Francuz już był bez kontraktu i po prostu otrzymał nową propozycję, z której nie musiał korzystać.

FC Barcelona chce zejść z kosztów sprzedając innych piłkarzy. Samuel Umtiti, Martin Braithwaite, Riqui Puig, Oscar Mingueza i Neto zostali w Hiszpanii. Zabrakło ich na liście zawodników, którzy polecieli na przedsezonowe torunee do USA. Ważą się natomiast losy Miralema Pjanicia. Bośniak dostał ostatnią szansę na przekonanie Xaviego.

Letnie działania szefów klubu ekscytują fanów Barcelony, bo klub pokazuje, że odradza się i celuje w zdobywania trofeów, ale robi to też w sposób, który nie można przemilczeć.

Bartosz Zimkowski, WP SportoweFakty

Zobacz takżeRonaldo, ucz się od Lewandowskiego. To nie przystoi legendzie
Zobacz takżePrzepiękny gol w meczu Barcelony z Realem

Komentarze (8)
avatar
jk323
27.07.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jak się idzie do NOWGO ZESPOŁU potrzeba czasu by się z nim zintegrować -personalnie i piłkarsko. TYLKO BRAMKARZE od razu 'grają dobrze"- a i też NIE ZAWSZE. 
avatar
Wojkok
26.07.2022
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Gdyby ci kupieni wczesniej coś wygrali, na pewno by nie musieli zastanawiać się nad obniżką poborów 
avatar
romanelli
26.07.2022
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
Jaki klub - takie finanse i "sukcesy "". HALA MADRID !!!! 
avatar
ham.burczyk
26.07.2022
Zgłoś do moderacji
2
3
Odpowiedz
wasze wypociny nie sa warte funta klakow.Gdyby Lewandowski nie przyszedl do Barcelony ,to wielu grajkow musialoby zejsc z zarobkow.Napisz jeszcze ,ze grajki Barcelony robia zrzutke na pensje Ro Czytaj całość
avatar
yes
26.07.2022
Zgłoś do moderacji
4
0
Odpowiedz
Tytułowymyśliwacz wrabia Lewandowskiego!! Zaraz odezwie się pewnie Lewandowska i powie, że ona i mąż byli proszeni o ratowanie Barcelony ;)